wtorek, 25 listopada 2014

9. Facet potrzebny od zaraz

 Podniosłam swoje powieki i zobaczyłam beżowe ściany jakiegoś pokoju, którego w pierwszym momencie za nic nie mogłam skojarzyć. Po chwili zorientowałam się, że moja głowa spoczywa na czyimś ramieniu, a co najciekawsze, mój wzrok obejmował również nagi tors mężczyzny. Mój ubiór też nie był... Tak właściwie to praktycznie go prawie nie było! Przebudziłam się, więc mogłam zacząć dopiero myśleć. Dom i pokój Villi, a i również sam on, leżący obok. Jego twarz była odwrócona w drugą stronę. Jego klatka piersiowa podnosił się i opadała wraz z miarowym oddechem. Odsunęłam się troszeczkę i położyłam głowę na poduszkę. Nagle jakby wszystko stanęło mi przed oczami, każdy szczegół z wczorajszego dnia i nocy! Musiałam się dobudzić, by dojść do tego, jaka jestem głupia!
   - Cholera! - jęknęłam bezgłośnie i przejechałam dłonią po swojej twarzy. W tym momencie David obrócił się na bok, kładąc dłoń na mojej talii pod kołdrą, którą byliśmy przykryci. Westchnęłam ciężko i delikatnie zsunęłam jego dłoń na materac. Wyślizgnęłam się z łóżka i zaczęłam rozglądać za swoimi ubraniami. Cholera, leżały wszędzie! Pieprzona noc! Pieprzony Villa! Pieprzony DOBRY Villa! Jak?! Pytam się, jak mogło to się tak potoczyć? Odnalazłam bieliznę, która była zaplątana w jego koszulę, później spodnie i bluzkę. Zapinałam jej guziki, kiedy zauważyłam, że David przekręca się na plecy. Po woli otworzył swoje zaspane powieki i spojrzał na mnie. Dlaczego w tym momencie przez głowę przeszła mi myśl, że taki zaspany i z fryzurą w nieładzie, wygląda uroczo?!
   - Cześć, Roxi - usłyszałam. Przewróciłam tylko oczami i zapięłam ostatni guziczek. - Co robisz?
   - Ubieram się i wychodzę, Davidzie - zauważyłam.
   - Czyli jednak sen się już skończył? - mruknął.
   - Sen? Ja naprawdę nie chcę wnikać w twoje sny - prychnęłam, zakładając buty.
   - Ten dzisiejszy był akurat przyjemny - wyszczerzył się, a ja automatycznie się wyprostowałam i spojrzałam na niego, czując jak moje policzki płoną. - I na dodatek był jawą! - zaśmiał się, a ja znów wywróciłam oczami. Nigdy jeszcze nie miałam nikogo tak serdecznie dosyć jak tego oto mężczyznę, leżącego przede mną, którego okrywała jedynie cienka kołdra. I pomyśleć, że przed chwilą sama tam z nim leżałam, a co najważniejsze, dotykałam go!
   - W takim razie możesz przewrócić się na drugi bok i nadal śnić, tym razem już nie na jawie - powiedziałam i ruszyłam, zabrałam sprzed drzwi swoją torebkę i udałam się schodami w dół.
   - Roxi! - wybiegł za mną, na szczęście w bokserkach. - Jeszcze raz, co robisz?
   - Na moje nieszczęście, nie udało mi się tak jak w większości filmów, ubrać się i wyjść po cichu, więc jesteś skazany na to, żeby to widzieć - uśmiechnęłam się ironicznie.
   - Żartujesz? - uniósł jedną brew.
   - Nie - powiedziałam pewnie i wyszłam z jego domu. Na szczęście już nie wyszedł. Przeszłam szybkim krokiem przez posesje piłkarza i wyszłam przez furtkę. Jak to mówią, głupi ma zawsze szczęście, bo właśnie ktoś przyjechał do sąsiada taksówką. Okazała się wolna, więc wsiadłam i od razu podałam adres kierowcy. Chciałam być już u siebie w domu! Oparłam głowę o szybę i przymknęłam powieki. Cholera, przespałam się z Villą! Czuję się gorzej, niż bym kogoś zdradziła, bo przecież nie cierpię tego piłkarza!
 Niedługo później byłam już pod domem, zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam. Wolnym krokiem udałam się do drzwi domu. Nacisnęłam na klamkę, były otwarte, czyli ojciec był w domu. Weszłam po cichu, hol był pusty i chciałam się przemknąć niezauważona na górę, ale...
   - Roxane! - usłyszałam w kuchni i automatycznie się skrzywiłam. Boże... Zachowuje się i czuję jak nastolatka, która miała wrócić przed dwudziestą drugą, a dochodzi północ...
   - Tak, tato? - zapytałam, udając normalny ton.
   - Możesz tu pozwolić? - zawołał, a ja ciężko westchnęłam. Zostawiłam torebkę na pierwszym schodku i podążyłam do kuchni. Przekroczyłam próg i oparłam się o futrynę. Spojrzałam na ojca, który siedział przy kuchennym stole z gazetą. - Wiem, że jesteś dorosła, ale martwiłem się, że nie wróciłaś na noc - powiedział.
   - Przepraszam tato, ale spotkałam... - zacięłam się, bo przecież mu nie powiem, że Villa wyciągnął mnie z domu, a później jakby nigdy nic wylądowałam w jego łóżku! - Spotkałam znajomą z liceum, akurat okazało się, że dostała awans w pracy - wymyślałam. - No i telefon mi padł, wybacz - skrzywiłam się.
   - Wszystko w porządku. I cieszę się, że wyszłaś - uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Wiadome było, że chodziło mu o TEN dzień...
   - Raczej do końca życia nie będę się tym zadręczać - uniosłam lekko kąciki ust. - Pójdę do siebie - powiedziałam i zabrałam z blatu słodką bułkę, które co rano kupuje nasza gosposia. Wyszłam z kuchni, zabrałam torebkę i schodami do góry poleciałam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko, zakrywając jedną dłonią swoją twarz. Okej, David wyciągnął mnie wczoraj z domu, zabrał na obiad, później do kina na nową komedię, z której oboje śmieliśmy się do rozpuku. Musiałam przyznać, że dobrze się bawiłam, pomimo tego, że czasem się sprzeczaliśmy, ale przez większość czasu był taki jakiego poznałam go przy jego córce. Zabrał mnie na spacer, wtedy zaczęliśmy się kłócić o to czy faktycznie faceci są lepszymi kucharzami. Wylądowaliśmy w jego domu, gdzie miał mi to udowodnić. Późnym wieczorem otworzyliśmy jeszcze wino. Nie byłam pijana, kontaktowałam, ale BUM i zaczęliśmy się całować.

  Nie rozu... No dobra, rozumiem! Tak naprawdę sam nie myślałem, że tak mógł się skończyć wczorajszy wieczór. Okej, oboje nas poniosło, ale rano wyleciała jak poparzona z mojego domu. W sumie to myślałem, że nasze stosunki po tym wieczorze przejdą jakąś reinkarnacje i będą nieco cieplejsze, w sensie Roxi przestanie być dla mnie taka jaka była, chociaż... Cholera, podobało mi się takie jej nastawienie!
 Dzień jak co dzień, po wyjściu Roxane ubrałem się się i zszedłem na śniadanie. Chciałem do niej zadzwonić, ale i tak wiedziałem, że nie odbierze... Wybrałem się na trening, gdzie od razu dorwał mnie Koke, zasypując pytaniami dotyczącymi wczorajszego popołudnia.
   - Tak, Koke - powiedziałem, zawiązując sznurówki. - Wyszła z domu.
   - Czyli jednak potrafisz zdziałać cuda - zaśmiał się. - Bardzo nieznośna była?
   - Dało się przeżyć - westchnąłem. Podniosłem się i przymknąłem swoją szafkę. - Jeszcze jakieś pytania? - spojrzałem na młodszego kolegę.
   - Aż tak weszła ci za skórę? - ciągle się śmiał. - Przecież dobrze wiesz, że nasza Roxi taka jest. Ale i tak jestem ci wdzięczny za to, że ja wyciągnąłeś - dodał i pierwszy ruszył w stronę wyjścia z szatni. Czyli jest mi także wdzięczny za to, że się z nią przespałem?
      Obudził mnie dźwięk mojego telefonu, informujący mnie, że właśnie dostałam SMS. Uniosłem głowę i rozejrzałem się. No tak, zaraz po treningu zasnąłem na kanapie! W domu było cicho, bo Zaida miała być jeszcze do jutra u Patricii. Sięgnąłem po komórkę, która leżała na stoliku obok. Wiadomość była od Juanfrana. Pytał czy mam ochotę wyskoczyć na jakieś piwo, bo dostał tego wieczora wychodne. Odpisałem, że jestem za i podniosłem się z kanapy. Przetarłem twarz dłonią i się rozciągnąłem. Wziąłem ze stolika szklankę i dopiłem resztę wody. Wtedy dostałem odpowiedź od Torresa, że widzimy się za dwie godziny pod jednym z lokali, w którym przeważnie umawiali się chłopaki z Atletico.
  Zbliżałem się do wejścia do klubu, gdzie umówiłem się z przyjacielem, kiedy poczułem wibrujący telefon w prawej kieszeni spodni. Wyjąłem komórkę i spojrzałem na wyświetlacz. Właśnie dzwonił Juan. Odebrałem, przekraczając próg klubu.
   - No cześć, ja już właśnie jestem - powiedziałem na powitanie.
   - Sorry David, ale jednak nie mogę. Jestem na pogotowiu, mały dostał gorączki, a teraz jakaś grypa panuje wśród dzieciaków - powiedział.
   - Nie ma sprawy. W porządku - pokręciłem głową. - Daj później znać co z Oliverem.
   - Jasne. Przepraszam, naprawdę - ciągnął piłkarz, a ja w tym momencie zauważyłem samotnie siedzącą dziewczynę przy barze. Uśmiechnąłem się sam do siebie, dosłownie jak jakiś maniak! Taka automatyczna reakcja.
   - Nic się nie stało. Pozdrów małego od wujka Davida, a my się jeszcze kiedyś zmówimy. Do usłyszenia.
   - Na razie - odpowiedział i się rozłączył, a ja schowałem z powrotem telefon do kieszeni. Ruszyłem w kierunku baru. Siedział tam nie kto inny, jak kąśliwa córeczka naszego prezesa. - To samo co pani - zwróciłem się do kelnera, wskazując na drinka Roxane. Usiadłem obok, a ona spojrzała na mnie lekko zaskoczona.
   - Śledzisz mnie, Villa? - zapytała.
   - A chciałabyś być śledzona? - wbiłem w nią wzrok.
   - Coś kombinujesz? - uniosła jedną brew i wtedy kelner podał mi szklankę z drinkiem.
   - Umówiłem się tutaj z Juanfranem, ale syn mu się rozchorował - skrzywiłem się. - Okazałaś się moim ratunkiem na samotnego drinka - wzruszyłem ramionami.
   - Kolejny wieczór w twoim towarzystwie? - otworzyła szerzej oczy. - Mało ci, Villa? - mruknęła do swojej szklanki i upiła łyk trunku.
   - Mam rozumieć, że to przez twój charakter twój były postanowił cię zdradzić? - palnąłem, ale sądząc po jej minie... Villa, złe posunięcie! Źle z tobą! - To znaczy... - zacząłem plątać jak małe dziecko. 
   - Jeżeli o to ci chodzi, wtedy byłam... Miła - znów upiła łyk ze swojej szklanki. No i zapadła cisza. Faktycznie, czasem to ja mam niewyparzony język. 
   - Miał być miły wieczór, a trochę zawaliłem - podrapałem się po głowie. 
   - Spieprzyłeś to czego dokonałeś wczoraj, więc tak, zawaliłeś - stwierdziła. - Coś jeszcze? - uniosła brew, patrząc na mnie. 
   - Zatańczysz? - zapytałem, widząc, że coraz więcej ludzi opanowuje parkiet. 
   - To ma być to jeszcze? - zdziwiła się. - Miałam wychodzić, bo zepsułeś mi wieczór samą obecnością i głupią dogryzką. 
   - Taniec i puszczam cię wolno. Później możesz bawić się laleczką voodoo z moją podobizną i wbijać we mnie igły. 
   - Nie pomyślałam o tym, ale... - przymrużyła powieki. - Czasem twoje pomysły nie są takie głupie, wiesz? - wstała. - To idziesz tańczyć czy jednak masz zamiar tutaj siedzieć? - zapytała, a ja od razu zeskoczyłem z barowego krzesełka, wskazując jej drogę na parkiet. Byłem tuż za nią. Odwróciła się do mnie, a ja jedną dłonią złapałem za jej, a drugą położyłem na talii i przysunąłem ją do siebie, a ona przymuszona położyła dłoń na mojej klatce piersiowej, oczywiście mierząc mnie morderczym wzrokiem. Uśmiechnąłem się lekko, dla złagodzenia sprawy. Wtedy muzyka nagle ucichła, a na środku sali zrobiło się wolne miejsce, wyszedł tam chłopak, ciągnąc za sobą młodą dziewczynę, wygłosił przemówienie i się oświadczył. Wszystkie dziewczyny i kobiety dookoła zaczęły wzdychać i się rozklejać, jedynie Roxane była niewzruszona. I jak tu dotrzeć do tej kobiety? Całe przedstawienie dobiegło końca, a Dj puścił wolny kawałek. Znów objąłem Roxi i wróciłem do tańca. - Podobno nie lubisz wolnych kawałków - uniosła brew. 
   - Ale po tańcu masz zamiar uciec, a tamten uważam za niedokończony - zaśmiałem się. - I to on był dupkiem, bo przez niego wyostrzyło ci się spojrzenie na cały męski ród, tak przypuszczam - szepnąłem, a ta spojrzała na mnie lekko zdziwiona. Jej mina złagodniała. 
   - Mam to uznać za przeprosiny? - odparła. 
   - Jeżeli chcesz żeby to były przeprosiny...
   - Dobra, Villa... Jednak jesteś dupkiem! - warknęła. 
   - Zauważyłaś to, że pomiędzy nami jest bardzo dziwna relacja? W jednej chwili na siebie warczymy, a za chwilę normalnie rozmawiamy. 
   - To, że masz na koncie jedną noc z córką swojego prezesa, nie zna... - przerwała, bo zakryłem jej usta pocałunkiem. - Nie znaczy, że możesz sobie pozwalać - dokończyła szepcząc, ściskając swoje wargi. Uniosła wzrok i spojrzała w moje oczy. - A tak właściwie to... - przygryzła dolną wargę. - Jesteś tu, więc Zaida zapewne jest nadal u swojej matki? - skinąłem głową, ale to teraz ja grałem zdezorientowanego. 
   - Masz na myśli to, że jeżeli mam na koncie noc z córką prezesa, jednak mogę sobie pozwolić na więcej? - zapytałem niskim głosem. 
   - I to, że oboje jesteśmy dorośli - dodała. 
   - I możemy robić co chcemy, kiedy chcemy, bo to nasze decyzje. Cerezo, nie jesteś pijana w porównaniu do wczorajszego wieczoru - uniosłem brew. - To na pewno ty? - zaśmiałem się. - I chyba nie mamy zamiaru oglądać zdjęć albo telewizji, jeżeli już zaproponowałaś wyjście do mojego domu? - zapytałem, zbliżając się do jej ucha. 
   - Tak jak już mówiłam, ja jestem dorosła, ty również. 
   - Coś niezobowiązującego? 
   - Coś w rodzaju umowy? 
   - Ty to tak nazwałaś - odpowiedziałem, a ona po prostu chwyciła moją dłoń i ruszyła w kierunku wyjścia. Szczerze? Ta kobieta coraz bardziej mnie intryguje. Ma przeróżne humorki, naprawdę. I jak tu ją rozgryźć? I przede wszystkim, jak odmówić takiej kobiecie?

5 komentarzy:

  1. Coś mi się wydaje, że ona coś kombinuje niedobrego wobec Davida :D Gadzina :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No go bardzo lubi i to widać :D Są słodcy :^^
    Mam nadzieję, że będą parą wkrótce, chociaż ten jej charakterek... On jeszcze namiesza! :)
    Czekam na nowość!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój David, taki piękny David. I jeszcze David w łóżku z Roxi. Ogień :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, no to się dzieje tu dużo xD super rozdział na początku fajna akcja i wgl xD ok, czekam na następny pisz szybko, czekam !!
    pozdro ;)

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń