niedziela, 25 stycznia 2015

18. Wzloty i upadki

 Tak jak uprzedził mnie David, niedługo później poznałam jego mamę oraz siostry. I tak jak też mówił, nie było źle. Ciągle słyszałam tylko, że jak to dobrze, że David znalazł sobie kogoś na poważnie.
 No właśnie. Zaczęliśmy od spotkania w supermarkecie, później miałam go za idiotę i chama, dalej z nim sypiałam, a teraz... Teraz tak po prostu z nim jestem i chyba jest dobrze. David ma świetną rodzinę, cudowną córkę i nawet zaprzyjaźniłam się z jej matką, która chyba nie ma nic przeciwko, że spędzam tyle czasu z Zaidą. Mój ojciec też całkowicie to zaakceptował, a siostra cieszy się z takiego obrotu spraw.
  Ostatnio byłam w mieście i spotkałam, na nieszczęście, Carlosa... Zaczepił mnie i zaczął wypytywać, opowiadać, a ja chciałam go zbyć, ale nie dawał za wygraną. Nagle zaczął padać deszcz, a ja nie miałam ze sobą parasola ani nawet nie byłam swoim samochodem. Carlos najwyraźniej się ucieszył, bo zaproponował, że mnie odwiezie. Odmówiłam i podziękowałam, ale ten się uparł. W końcu się zgodziłam, ale tylko i wyłącznie dlatego, by dał mi spokój. Mężczyzna przez całą drogę opowiadał o tym co było gdy się rozstaliśmy, a ja znudzona wpatrywałam się w szybę i ciągle przytakiwałam. Ciągle gadał o sobie i się przechwalał. W połowie jazdy, poprosiłam go o to by podwiózł mnie gdzie indziej i podałam mu adres Davida, oczywiście nie mówiąc mu o tym, że on właśnie tam mieszka.
 Zatrzymał samochód w momencie gdy inny odjeżdżał. Było to auto Patricii, która miała zabrać Zaidę na weekend. Podziękowałam szybko i wysiadłam, zanim Carlos cokolwiek zdążył powiedzieć i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku Davida, który stał na podjeździe i zaciekawiony wpatrywał się w kierowce samochodu, z którego wysiadłam. Złapałam go za rękę i wciągnęłam za bramkę.
   - Roxi, a kto to był? - zdziwił się lekko, a ja się zatrzymałam, spojrzałam na Villę i nagle mocno się do niego przytuliłam.
   - To był Carlos - mruknęłam z twarzą schowaną w jego koszulce.
   - Ale...
   - Tak, ten sam - przerwałam mu. - David, ja nie wiem jak ja mogłam być z tym człowiekiem i jak mogłam chcieć wyjść za niego - jęknęłam.
   - Oj, Roxane - zaśmiał się i ucałował mnie w czubek głowy.
   - Spotkałam go na mieście i gdybym nie zgodziła się podwieźć, pewnie nadal by za mną łaził - wywróciłam oczami. - Pierwszy raz otworzyłam na niego oczy jak przyłapałam go z moją przyjaciółką, a drugi raz gdy ty wyciągnąłeś mnie wtedy z domu.
   - Gdy cię wyciągnąłem z domu? - zapytał lekko zdziwiony.
   - Tak, bo zdałam sobie sprawę, że nie był tego wszystkiego wart. Dziękuję - uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek. Teraz to on złapał za moją dłoń i ruszyliśmy razem do jego domu.
  Byłoby idealnie, gdyby na tym się skończyło, ale nie... Carlos nie dawał mi spokoju. Za często na niego wpadałam. Najczęściej gdy David był ze mną. Nie chce tego okazywać, ale jego też to zaczyna irytować. Może nie byłoby tak źle, gdyby nie jeden głupi wieczór, który zmienił za dużo.
  Zaida została w domu ze swoją opiekunką, a David zaprosił mnie na kolację do eleganckiej restauracji. Guaje w garniturze był wszystkim czego potrzebowałam po męczącym dniu. Musiałam dokończyć tłumaczeń kilku dokumentów, które jak się okazało, były do oddania w jednym terminie, więc siedziałam od rana nad nimi, aż je skończę. Na szczęście się udało i zdążyłam na spotkanie ze swoim facetem.
 Usiedliśmy razem przy stoliku, który David wcześniej zarezerwował i zamówiliśmy nasze dania. Było naprawdę cudownie, ale do momentu, aż podszedł do nas i zaczął słodzić, że świetnie nas zobaczyć i jak to przecudnie wyglądam. Villa tylko zaciskał pięć, byle nie wybuchnąć i nie zrobić sceny. W końcu inteligentny doktor Carlos zorientował się, że nam jednak przeszkadza i wrócił do stolika, gdzie jadł kolację z ordynatorem swojego oddziału i jakąś szychą ze świata chirurgii.
  Siedząc przy stoliku, nie wracaliśmy już do tematu związanego z moim byłym narzeczonym, ale gdy wsiedliśmy do samochodu, było całkiem inaczej. Villa był cichy i jakby taki nieobecny.
   - David, o co chodzi? - zapytałam cicho.
   - O nic - mruknął, zmieniając bieg.
   - David, widzę, że coś jest nie tak. Chodzi o Carlosa, prawda? - spojrzałam na piłkarza.
   - Nie no, przestań. Gdzieżby miało mi chodzić o twojego byłego, który ciągle musi przypadkowo na nas wpadać i robić do ciebie maślane oczka.
   - Mi pewnie jest to bardzo na rękę - wywróciłam oczami. - Ja naprawdę nie wiem co ten facet sobie myśli!
   - Więc może mu po prostu powiedz, że nie masz ochoty z nim rozmawiać i utrzymywać kontaktów, bo jakby nie patrzeć, jeszcze chwilę temu dobijałaś się myślą, że cię zdradzał. On jest wszędzie, Roxane! Za chwilę wyskoczy nam z lodówki!
   - Myślisz, że nie próbowałam go zbywać?
   - Najwyraźniej nieskutecznie - mruknął pod nosem. - Może nie chcesz by się zmył.
   - Co? - popatrzyłam na niego.
   - Bo jeżeli chciałabyś by faktycznie zniknął, zrobiłabyś to tak, żeby więcej już się nie narzucał.
   - David, jesteś zabawny, wiesz? Ten facet już od dawna nic dla mnie nie znaczy i myślałam, że dobrze o tym wiesz.
   - Wiedziałem zanim się nie pojawił - warknął.
   - Villa, zatrzymaj się - powiedziałam, próbując zachować się spokojnie. Carlos naprawdę mnie denerwował, a teraz jeszcze kłócę się o niego z Guaje. - Chcę wysiąść - dodałam, ale ten nadal nie reagował. - Do jasnej cholery, zatrzymaj ten pieprzony samochód! - krzyknęłam ile sił, a ten nacisnął na hamulec i z piskiem opon, zatrzymał się na środku ulicy. Całe szczęście, że było mało samochodów. - Porozmawiamy gdy ochłoniesz - mruknęłam.
   - Jasne. Idź, wyżal się.
   - Żebyś wiedział, David - patrzyłam na niego jak na kogoś, kogo bym nie znała, a przecież było inaczej. - Może właśnie pójdę się wypłakać Carlosowi na ramieniu, bo przecież najbardziej w świecie chcę do niego teraz wrócić. Na pewno się ucieszy - powiedziałam z goryczą w głosie i czułam, że zaraz wybuchnę płaczem.
   - Nie zatrzymuje cię - powiedział cicho. Nie wierzyłam w to co właśnie się dzieje. Nie odpowiedziałam już nic, tylko wysiadłam z samochodu i stanęłam na chodniku, a on tak po prostu odjechał. Zniknął za zakrętem i już go nie było. On naprawdę wierzył w to co mówił?
  Złapałam taksówkę i wróciłam do domu. Zniknęłam w swoim pokoju i położyłam się spać, ale przez to wszystko nie mogłam zmrużyć oczu. Ta kłótnia była okropna. Szczerze? Czuję się teraz gorzej niż po tym gdy przyłapałam Carlosa z Vanessą przed swoim ślubem.
  Zajrzałam na swoją skrzynkę mailową, gdzie czekał na mnie mail od Rani - córki właścicieli motelu, w którym mieszkałam podczas mojego pobytu w Indiach. Ma dziewiętnaście lat, ale złapałyśmy świetny kontakt. Uwielbiała gdy opowiadałam jej o moich wszystkich podróżach i pokazywałam jej zdjęcia oraz filmiki z nich.
  W mailu serdecznie zapraszała mnie w imieniu swojej rodziny na ślub jej starszej siostry, który miał się odbyć za tydzień. Indie mnie urzekły. Delhi pozostało w moim sercu. Mieszkając u tej rodziny, czułam się jak w domu. Teraz czuję się okropnie i mam ochotę uciec, pomyśleć o wszystkim.
  
 Leżałem w łóżku i od dwóch godzin próbowałem dodzwonić się do Roxane. Albo ignorowała połączenia albo je odrzucała. Wiem, że źle zrobiłem, mówiąc takie rzeczy, ale uświadomiłem sobie to dopiero w domu, gdy faktycznie ochłonąłem. Roxi jest dla mnie bardzo ważna, nie chcę jej stracić i jestem zazdrosny, a ten doktorek znów chce jej namieszać w głowie.
Po raz kolejny chciałem wykręcić numer Cerezo, ale w tej chwili to moja komórka zaczęła grać. Była druga w nocy, a dzwonił do mnie Koke!
   - Halo?
   - Stary, nie wiem co wam odjebało. Nie wiem co się stało, ale ten cholerny uparciuch jest na lotnisku!
   - Co? Koke, o czym ty do mnie mówisz? - zmarszczyłem brwi. - Mówisz o Roxane?
   - Nie, David. Mówię o Leo Messim, twoim kumplu z Barcy... To oczywiste, że o niej!
   - Cholera jasna - warknąłem i jak poparzony wyskoczyłem z łóżka. - Pokłóciliśmy się o Carlosa i padło trochę niefajnych słów, ale co jej strzeliło do głowy?!
   - Za trzy minuty będę u ciebie z Seleną. Ona zostanie z Zaidą, a ja cię zawiozę na to lotnisko, bo po drodze jeszcze sam coś narobisz... Powinniśmy zdążyć przed jej samolotem.
   - Okej, czekam - odpowiedziałem, rozłączyłem się i w pośpiechu zacząłem ubierać. Gdyby nie Koke, pewnie dowiedziałbym się o tym po fakcie! Ale nadal nie mogę ogarnąć jej decyzji! Miała zostać. Przerwać swoje podróże. Obiecała to swojemu ojcu, siostrze i przede wszystkim mi! Wyszedłem z domu, gdy ci byli już na podjeździe. Minąłem się z Sel gdzieś w połowie podwórka, posyłając jej lekki uśmiech i dobiegłem już do pojazdu. Pomocnik od razu odpalił auto i odjechał w kierunku wyjazdu na lotnisko.
   - David, o co poszło z tym Carlosem? Dostałem tylko telefon od Roxi, że jest w taksówce i jedzie na lotnisko. Mówiła coś o Indiach. Selena tak samo i żadne z nas nie wiedziało co jest grane! - zaczął chłopak.
   - Głupota - mruknąłem. - Jak to by powiedziała każda kobieta, odstawiłem scenę zazdrości - wywróciłem oczami.
   - Ta scena musiała być dosyć ostra, jeżeli takie mamy tego skutki...
   - Koke, nie chcę o tym teraz gadać, okej? - powiedziałem, a ten tylko pokiwał głową.
  Chłopak jechał dosyć szybko i miałem nadzieję, że niedługo pojawimy się na lotnisku, a ja zdążę porozmawiać z Roxane i namówić ją by nigdzie nie wyjeżdżała. Ta nadzieja niesyety umknęła, kiedy skręciliśmy na ostatnia drogę, prowadzącą na lotnisko.
   - Cholera - jęknął Koke, a ja siedziałem na tym fotelu, patrząc przed siebie i nie wierząc. Do samego lotniska ciągnął się olbrzymi korek. Tak specjalnie i na złość. - Teraz to na bank zdążymy - dodał. Wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął dzwonić. - Nie odbiera. Musi być już na odprawie - powiedział zły. Czyli dzwonił do Cerezo. Teraz już pozostało jedno wyjście... Odpiąłem swoje pasy i już łapałem za klamkę, kiedy kumpel mnie zatrzymał. - Co ty robisz?!
   - Chcę naprawić to co spieprzyłem - mruknąłem, pociągnąłem za uchwyt i pośpiesznie wysiadłem z samochodu. Zacząłem biec wzdłuż całego tego ciągu aut. Biegłem ile sił w nogach, by tylko zdążyć.
I w końcu wpadłem do budynku. Chwilę mi to zajęło i ledwo normowałem oddech, ale byłem tam. Było już tak blisko! Przedarłem się przez całą kolejkę do kasy biletowej i w końcu stanąłem twarzą w twarz z kasjerką.
   - Jaki jest najbliższy lot do Indii? - zapytałem szybko.
   - Samolot do Dehli właśnie odlatuje, a najbliższy będzie do...
   - Jak to odlatuje?! - przerwałem jej. - Proszę pani, on nie może. Musi go pani zatrzymać. Tam jest osoba, z którą muszę poważnie porozmawiać!
   - Bardzo mi przykro - skrzywiła się i wskazała na szklaną ścianę po lewej. Samolot właśnie wzbijał się w powietrze. Odszedłem od lady bez słowa, ignorując wszystkie szepty wokół siebie "Czy to nie jest Villa?".
Stanąłem przy oknie i wpatrywałem się w znikający samolot.
Nie wiem ile tak stałem, ale niedługo później poczułem dłoń na swoim ramieniu. Był to Koke.
   - Nie zdążyłem - powiedziałem.
   - To nie koniec świata, David. Przecież wróci - powiedział, próbując mnie pocieszyć. - Próbuj do niej dzwonić. W końcu może odbierze.
   - Dzięki, że ze mną tutaj przyjechałeś - uśmiechnąłem się lekko i poklepałem go po ramieniu. - W tym momencie już nic nie zrobię - dodałem ciszej.
   - Stary, przetrwacie - powiedział i ruszyliśmy wolno do wyjścia. Teraz pozostało mi tylko dzwonić i czekać. Nic więcej.
___
No i zostałam namówiona na dodanie rozdziału dziś! Będę szczera, to już prawie końcówka, a ja mam problem z tym, co zacznę udostępniać jako kolejne, bo na każde z planowanych opowiadań, mam coś zaczęte...

6 komentarzy:

  1. Świetne! ;) Roxi taka szalona! :p jak to końcówka? :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się porobiło! I bardzo się ciesze, że jednak się na mówiłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  3. no, w końcu nie jest słodko :)
    jestem bardziej niż zadowolona XD

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany! Mam nadzieję, że szybko to wyjaśnią, że Roxi poprosi Davida żeby do niej przyleciał, że on sam to zrobi albo że wgl jednak nie poleciała tym samolotem. Ale pewnie jednak w nim siedzi i nie ma zamiaru z nim rozmawiać. Cóż, nie może ciągle być słodko. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :")

    OdpowiedzUsuń
  5. Mówiąc o scenie zazdrości, nie chodziło mi o taką manianę. :D Ale jak to koniec? ;-;

    OdpowiedzUsuń
  6. za długo była sielanka :(
    mam nadzieję,że szybko sobie wyjaśnią nieporozumienia i Roxi wróci do Davida albo on poleci do niej , pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń