Jeżeli nie ma mnie
w domu, to tak jakby nie było tam żywej duszy. Ojciec oczywiście
tam mieszkał, ale gdyby nie gosposia, która przychodziła prawie
codziennie, zginąłby. Ale niestety kobieta wzięła kilka dni
wolnego no i lodówka nagle zrobiła się pusta. Wyszłam z domu,
kierując się spacerkiem do niedalekiego supermarketu, po drodze
kłaniając się sąsiadom. Weszłam do sklepu i od razu zniknęłam
pomiędzy półkami, przeglądając przeróżne spożywcze produkty.
Trzymałam w dłoni pudełko z płatkami śniadaniowymi, kiedy jakiś
rozpędzony nastolatek, zahaczył o mnie. Moja torebka i pudełko
wylądowały na ziemi. Odwróciłam się i spojrzałam na niego.
- Może jakieś
'przepraszam'? - warknęłam, a on popukał się w czoło i odszedł.
Wkurzył mnie! Nastolatki teraz są takie chamskie.
- Pomogę. - usłyszałam po chwili męski głos. Mężczyzna schylił się i podniósł moją torbę i płatki. Wzięłam je od niego.
- Dzięki. Idzie to takie i myśli, że może wszystko. Niszczy mi humor, przed jakąś nudną domówką, na którą ciągnie mnie przyjaciel. - przewróciłam oczami i spojrzałam na mężczyznę. Brunet, bardzo przystojny. I skądś go znałam!
- Pomogę. - usłyszałam po chwili męski głos. Mężczyzna schylił się i podniósł moją torbę i płatki. Wzięłam je od niego.
- Dzięki. Idzie to takie i myśli, że może wszystko. Niszczy mi humor, przed jakąś nudną domówką, na którą ciągnie mnie przyjaciel. - przewróciłam oczami i spojrzałam na mężczyznę. Brunet, bardzo przystojny. I skądś go znałam!
- Napięcie
przedmiesiączkowe? - zapytał, uśmiechając się szeroko.
- A to chyba nie było na
miejscu - zmierzyłam go wzrokiem, a byłam lekko zaskoczona.
- Wybacz, nie chciałem
cię urazić - odpowiedział od razu. Chyba go lekko wystraszyłam. -
Jestem David - wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Roxane - uścisnęłam
ją.
- Bardzo rzadkie imię,
ale za to przepiękne - uśmiechnął się lekko.
- Dzięki - spuściłam
wzrok, chyba troszeczkę się pesząc.
- To gdzie ta impreza? -
zapytał. Ja nadal czułam na sobie jego przeszywający wzrok.
- Szczerze powiedziawszy
to sama nie wiem, ale pewnie u jakiegoś zadufanego głupka -
wzruszyłam ramionami.
- To życzę udanego
wieczoru - puścił do mnie oczko i ukłonił się. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. -
mruknęłam i skinęłam głową. Minęliśmy się. Ruszyłam kilka
kroków przed siebie i coś ruszyło mnie by się odwrócić. Tak
zrobiłam i skucha, bo on też się odwrócił! Czułam, że się
zaczerwieniłam, więc szybkim krokiem ruszyłam do innej alejki.
Teraz dopiero zdałam sobie sprawę kim on był! Villa! Zawodnik z
Barcelony, tylko co on robił w Madrycie?
W domu zrobiłam coś na szybko
do zjedzenia, a później poszłam się przespać. Wstałam na
godzinę przed umówioną porą z Koke i zaczęłam się
przygotowywać. Znalazłam jakieś odpowiednie ubrania, które miałam
w swojej garderobie w domu i przygotowałam się do tej całej
domówki. Taty jeszcze nie było w domu, ale dzwonił czy już jestem
i że wróci późno, więc mogę iść się bawić.
Po dziewiętnastej pod dom zajechał
Koke, czyli przejechał na drugą stronę ulicy, oczywiście
odstawiony i wypachniony.
- Ciebie to czuć na
kilometr - zaśmiałam się, gdy się z nim witałam.
- Trzeba się jakoś
pokazać z najlepszej strony, prawda? - zapytał zadowolony, gdy
zapinałam pasy. Te jego perfumy było czuć w cały samochodzie! -
Wypiękniałaś, wiesz? - wyszczerzył się.
- Lubisz prawić mi
komplementy, nie? - pokazałam mu język.
- A co w tym złego? -
wzruszył ramionami i odpalił silnik.
- To, że lubisz się
podlizywać!
- Rozgryzłaś mnie! Co
złego w tym, że chcę żebyś jechała ze mną? Spotkasz chłopaków
z klubu, poznasz nowego kolegę! Zobaczysz, będzie fajnie!
- Chyba zacznę szukać
nowego miejsca do odwiedzin - westchnęłam teatralnie.
- Tylko spróbuj -
pogroził mi palcem. - Masz na trochę tu zostać! Co najmniej pół
roku! - dodał.
- Mam to traktować jak
rozkaz? - zaśmiałam się.
- A żebyś wiedziała!
- Tak właściwie, to u
kogo jest ta impreza? - zapytałam.
- Zobaczysz na miejscu,
spokojnie - wyszczerzył się.
- Znowu kupiliście kogoś
nowego? - jęknęłam.
- Tatuś ci nic nie mówił?
- zdziwił się. - A to będziesz mieć niespodziankę! Przedstawię
ci gospodarza na miejscu!
- Super - pokręciłam głową.
Jechaliśmy tam jeszcze chwilę i Koke wjechał na podjazd dosyć
ładnego i dużego domu, gdzie stało już kilka samochodów.
Wysiedliśmy, a ten głupek objął mnie ramieniem i uśmiechnął
szeroko.
- Liczysz, że ten cały nowy nabytek uwierzy, że wyrwałeś po drodze nową zdobycz? - zaśmiałam się.
- A co? To niby niemożliwe? - prychnął i skierował się w stronę wejścia. - Połowę stąd znasz.
- Nie ma wyjścia, nawet jeżeli nie chciałabym, znałabym ich - pokiwałam głową. - I tak Koke, to byłoby niemożliwe, bo wszyscy cię już znają!
- Liczysz, że ten cały nowy nabytek uwierzy, że wyrwałeś po drodze nową zdobycz? - zaśmiałam się.
- A co? To niby niemożliwe? - prychnął i skierował się w stronę wejścia. - Połowę stąd znasz.
- Nie ma wyjścia, nawet jeżeli nie chciałabym, znałabym ich - pokiwałam głową. - I tak Koke, to byłoby niemożliwe, bo wszyscy cię już znają!
- Cicho tam - mruknął i weszliśmy do
środka. W ogromnym salonie było mnóstwo ludzi, którzy albo
tańczyli albo pili. - O, jest i gospodarz - wyszczerzył się Koke.
Chłopak wskazał na bruneta z przecinkiem pod dolną wargą, który
śmiał się z czegoś razem z Juanfranem. Ścięło mnie i
zamurowało zarazem. David Villa ze sklepu!
- Koke, weź mnie schowaj! - jęknęłam, szeroko otwierając oczy.
- Czemu? Co się stało? - zdziwił się.
- Nie no, po prostu źle się poczułam - wymyśliłam na poczekaniu i już chciałam wyrwać się do wyjścia, kiedy nasz przyjaciel złapał mnie za rękę i znów przyciągnął.
- Idziemy się przywitać z Davidem. Nie kombinuj mi tutaj - powiedział zdecydowanym tonem i podeszliśmy do bruneta. - Cześć wszystkim - wyszczerzył się Koke i uścisnął dłoń Juanfrana i później Villi. Torres wtedy mnie przytulił na powitanie.
- Koke, weź mnie schowaj! - jęknęłam, szeroko otwierając oczy.
- Czemu? Co się stało? - zdziwił się.
- Nie no, po prostu źle się poczułam - wymyśliłam na poczekaniu i już chciałam wyrwać się do wyjścia, kiedy nasz przyjaciel złapał mnie za rękę i znów przyciągnął.
- Idziemy się przywitać z Davidem. Nie kombinuj mi tutaj - powiedział zdecydowanym tonem i podeszliśmy do bruneta. - Cześć wszystkim - wyszczerzył się Koke i uścisnął dłoń Juanfrana i później Villi. Torres wtedy mnie przytulił na powitanie.
- Widzę, że nasza dziewczynka
zjechała do domu! - zaśmiał się piłkarz. - David, to jest
Roxane! - przedstawił mnie zawodnik Atleti.
- Miło mi. - uśmiechnął się. Miał na sobie koszule i wyglądał dużo lepiej niż w T-shircie w supermarkecie. - Jak zabawa u zadufanego głupka? - puścił do mnie oczko, a ja szukałam w głowie jakiegoś wyjścia z tej sytuacji.
- Jakbyś nie zauważył, dopiero tutaj przyszłam - mruknęłam pod nosem.
- Coś mnie ominęło? - dziwił się Koke.
- Spotkaliśmy się w sklepie. Roxane nie była zadowolona z twoich planów - odparł jego kumpel z drużyny.
- Dzięki - pokiwałam głową ze skrzywioną miną.
- Polecam się na przyszłość - puścił do mnie oczko.
- No to widzę, że się polubiliście... - Koke klasnął w dłonie. Tak patrząc na tego Davida... Przystojny i zadbany to był, ale już działa mi na nerwy! - Pójdę się przywitać z resztą - poklepał mnie po ramieniu i razem z Torresem gdzieś odeszli.
- Tak, zostawcie mnie tu samą! - mruknęłam z wyrzutem i po chwili zorientowałam się, że David nadal stał obok.
- Złość piękności szkodzi - mruknął cicho.
- Wspominał ci już ktoś, że jesteś wredny dla ludzi?
- Nie - pokręcił przecząco głową. - Zazwyczaj mi mówią, że jestem bardzo sympatyczny.
- Więc ci ludzie są chyba ślepi... - odparłam, rozglądając się. Praktycznie wszędzie widziałam znaną mi już twarz.
- To życzę miłej zabawy. W samotności - odparł z cwanym uśmieszkiem i odwrócił się na pięcie.
- Nie martw się! Znajdę towarzystwo! - zawołałam za nim.
- Cieszę się! - odwrócił się jeszcze do mnie i po chwili został zaczepiony przez jakiegoś piłkarza. Znów się rozejrzałam i zauważyłam Gabiego, Felipe i Diego, stojących niedaleko. Ruszyłam w ich stronę, nie zwracając już uwagi na tamtego. Wnerwiał mnie!
- Miło mi. - uśmiechnął się. Miał na sobie koszule i wyglądał dużo lepiej niż w T-shircie w supermarkecie. - Jak zabawa u zadufanego głupka? - puścił do mnie oczko, a ja szukałam w głowie jakiegoś wyjścia z tej sytuacji.
- Jakbyś nie zauważył, dopiero tutaj przyszłam - mruknęłam pod nosem.
- Coś mnie ominęło? - dziwił się Koke.
- Spotkaliśmy się w sklepie. Roxane nie była zadowolona z twoich planów - odparł jego kumpel z drużyny.
- Dzięki - pokiwałam głową ze skrzywioną miną.
- Polecam się na przyszłość - puścił do mnie oczko.
- No to widzę, że się polubiliście... - Koke klasnął w dłonie. Tak patrząc na tego Davida... Przystojny i zadbany to był, ale już działa mi na nerwy! - Pójdę się przywitać z resztą - poklepał mnie po ramieniu i razem z Torresem gdzieś odeszli.
- Tak, zostawcie mnie tu samą! - mruknęłam z wyrzutem i po chwili zorientowałam się, że David nadal stał obok.
- Złość piękności szkodzi - mruknął cicho.
- Wspominał ci już ktoś, że jesteś wredny dla ludzi?
- Nie - pokręcił przecząco głową. - Zazwyczaj mi mówią, że jestem bardzo sympatyczny.
- Więc ci ludzie są chyba ślepi... - odparłam, rozglądając się. Praktycznie wszędzie widziałam znaną mi już twarz.
- To życzę miłej zabawy. W samotności - odparł z cwanym uśmieszkiem i odwrócił się na pięcie.
- Nie martw się! Znajdę towarzystwo! - zawołałam za nim.
- Cieszę się! - odwrócił się jeszcze do mnie i po chwili został zaczepiony przez jakiegoś piłkarza. Znów się rozejrzałam i zauważyłam Gabiego, Felipe i Diego, stojących niedaleko. Ruszyłam w ich stronę, nie zwracając już uwagi na tamtego. Wnerwiał mnie!
Praktycznie większość tej
imprezy spędziłam na zewnątrz, gdzie dobrze rozmawiało mi się z
piłkarzami czy ich partnerkami. Gdy wróciłam do środka od razu
dosiadłam się z drinkiem do Gabriela, rozmawialiśmy, a w
szczególności ja nadawałam i opowiadałam o pobycie w Indiach. Raz
też zatańczyliśmy i później stwierdziłam, że jestem zmęczona
i najchętniej wróciłabym do domu, do swojego łóżka. Zaczęłam
się rozglądać za Koke, ale jakoś nie mogłam go wypatrzeć, na
zewnątrz też. Zrobiłam kilka kroków w tył i poczułam, że
zatrzymuję się na kimś. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam
stojącego Davida z tym swoim wkurzającym lekkim uśmiechem na
ustach.
- Szukasz mnie może? - zaśmiał
się.
- Jesteś ostatnią osobą na świecie,
którą bym szukała - odparłam obojętnie.
- Ranisz, Roxi - zaśmiał się. - Może
jeszcze drinka? - wskazał na stolik za nami.
- Nie, dzięki. Wolałabym wrócić do
domu.
- Rozumiem - przeciągnął. - Ale jest
jeszcze wcześnie.
- Ale dziś wróciłam z podróży i
jestem zmęczona. Widziałeś gdzieś Koke? - zapytałam z nadzieją
w głosie.
- Może i widziałem, a co za to będę
miał? - uśmiechnął się cwaniacko.
- Dupek - syknęłam mu prosto w twarz.
Chciałam się odwinąć i po prostu go minąć, by oszczędzić
sobie nerwów przez niego, ale on złapał mnie za nadgarstek i
spojrzał na mnie.
- Koke świruje nad basenem - przewrócił oczami. - Z resztą nie wiedziałem, że aż taka nerwowa jesteś. - puścił do mnie oczko.
- Koke świruje nad basenem - przewrócił oczami. - Z resztą nie wiedziałem, że aż taka nerwowa jesteś. - puścił do mnie oczko.
- Dzięki - odparłam, zupełnie
ignorując jego słowa.
- Ależ proszę bardzo - wyszczerzył
się.
- A możesz w końcu puścić moją
rękę? - zapytałam, spoglądając na miejsce, które ściskał.
- Może i bym mógł, ale po co? -
zapytał zadowolony.
- Chcę do domu, bo działasz mi na
nerwy, Villa.
- No to idź - mruknął i schylił się
w moją stronę. Delikatnie ucałował mój policzek i uśmiechnął
się cwanie. Zrobił to specjalnie! Dupek!
- Pójdę! - warknęłam i wyrwałam
swoją rękę. Jedynie się zaśmiał, a ja znów spiorunowałam go
wzrokiem. Ten facet ewidentnie robił mi na złość i jeszcze go to
bawiło. Co za bezczelny typ! Wyszłam przez taras i ruszyłam w
stronę bawiącego się przyjaciela.
- Koke, wiem jak ty, ale ja chcę już
wracać do domu.
- Ale tu jest fajnie - zaśmiał się i
zaczął mnie częstować piwem.
- Nie chcę i tobie też radzę byś
przystopował, bo będziesz jutro wrakiem!
- Bla, bla, bla - jęknął i złapał
mnie za dłoń. - Chodź, znajdziemy kogoś kto cię odwiezie.
- Nie musisz, przejdę się sama.
Spacer nocą dobrze mi zrobi... - zawołałam, gdy już
przekraczaliśmy próg domu. Nie odpowiedział mi nic, więc ruszyłam
w stronę wyjścia z ogromnej willi. Kątem oka zauważyłam jeszcze
jej właściciela jak opiera się o ścianę i bezczelnie uśmiecha.
- Dobra, teraz trzeba kogoś znaleźć
kto nie pił - pokręcił nosem, gdy staliśmy przed samymi drzwiami.
- No przecież mogę iść sama. - przewróciłam oczami.
- Jeszcze po drodze mi cię ktoś zgwałci i co wtedy? Twój ojciec by mnie zabił! - zawołał.
- No przecież mogę iść sama. - przewróciłam oczami.
- Jeszcze po drodze mi cię ktoś zgwałci i co wtedy? Twój ojciec by mnie zabił! - zawołał.
- Wątpię. Dam sobie radę sama, bo
jestem już dużą dziewczynką.
- A co to za rozmyślania? - nagle za
nami wyszedł David. Bo przecież kto inny?!
- Szukamy kogoś, kto nie pił. Musimy
dostarczyć Roxi do domu - odpowiedział mu Koke.
- Mogę ją odwieźć. - zaproponował,
a ja spojrzałam na niego jakby był przybyszem z innej planety.
- Przestań. Zamówię taksówką - pomachałam mu telefonem przed twarzą.
- Przestań. Zamówię taksówką - pomachałam mu telefonem przed twarzą.
- Dobra, w ostateczności mogę się
zgodzić. - przewrócił oczami. - Bo wątpię, by ktoś tam nie
tknął już alkoholu.
- Dzięki - powiedziałam z widoczną
ulgą w głosie. Chyba dostałabym zawału, jeśli ten głupi typek
miałby mnie odwieźć!
- Ale weź zadzwoń, jak będziesz w
domu! Bo się o ciebie martwię, czasem bardziej niż o siebie - Koke
zrobił głupią minę.
- Ok - uśmiechnęłam się lekko i
wybrałam numer, by zadzwonić po taksówkę. Zamówiłam i po kilku
minutach była już na podjeździe Davida.
- No to może ja cię do niej
odprowadzę, bo wiesz, nigdy nic nie wiadomo co to się może stać -
zaśmiał się gospodarz, a ja dosłownie miałam ochotę mu
przywalić.
- Odpieprz się - warknęłam i szybko
pognałam w stronę samochodu. Zazwyczaj nie używałam takich słów,
ale on na nie w zupełności zasłużył. Dotarłam do taksówki i do
niej wsiadłam, nawet już się nie odwracając. Widoku Villi miałam
już dosyć na bardzo długi czas. Chciałam być już w domu i iść
spać.
- Napięcie przedmiesiączkowe? Leżę i nie wstaję. XDDDD
OdpowiedzUsuńPodoba mi się taki Villa. ; D
Czekam na następny.
Aj, David. Jaki ty jesteś świetny! I te twoje teksty... klasa! :D
OdpowiedzUsuńCo się Roxie tak denerwuje? Przecież to dość sympatyczny i wredny mężczyzna i słodki jeszcze :3
Czekam na następny i pozdrawiam :*
Jej... jak ja już dawno nie czytałam żadnego bloga z Davidem w roli głównej ^^ rozdział jak najbardziej na plus :) lubię taką wersję Davida i zadziorny ten jego uśmieszek *.*
OdpowiedzUsuńKto się czubi ten się lubi :D :D :D Będzie ciekawie :D
OdpowiedzUsuńJeeej, hahaha, cudowny rozdział, kocham to opowiadanie! Roxie bardzo lubię, a teksty Davida są prześwietne! Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńVilla z cwanym charakterkiem już ma moje serce <3
OdpowiedzUsuńPo prostu genialne...
... jak zwykle :)
Już kocham tą dwójkę <3 Rozdział wspaniały a ich teksty jeszcze lepsze ;)
OdpowiedzUsuńRozwalił mnie jego tekst :D "Napięcie przedmiesiączkowe?" haha
OdpowiedzUsuńbardzo zadziorny charakterek Davida :D podoba mi się taki :)
Czekam na kolejny ! :*
dziwny ten David jakiś ;o
OdpowiedzUsuńNie no rozdział zajebisty xD rozwalił mnie tekst : David Villa ze sklepu !! :D - uwielbiam xD super , pisz szybko kolejny czekam !!
OdpowiedzUsuńpozdro ;)
~ Angi
How to make a raw titanium recipe - TikTok
OdpowiedzUsuń› › Ingredients › Cooking-and-Cooking-and › › Ingredients › Cooking-and-Cooking-and How titanium hair straightener to make fram titanium oil filter a raw titanium recipe. 3, add ford focus titanium hatchback carrots, onion, habanero chiles, garlic and lime mens wedding bands titanium juice. 4, add carrots and onion, mens titanium braclets 3
s049q3navem269 cheap sex toys,male sex toys,wholesale sex toys,dildos,wolf dildo,realistic sex dolls,sex chair,glass dildos,dog dildo y868i4eashi962
OdpowiedzUsuń