wtorek, 19 sierpnia 2014

2. Rodzina, przyjaciele i były facet

  Rano wstałam wcześnie i zjadłam śniadanie z ojcem, który jak zwykle śpieszył się do klubu. Po śmierci matki wpadł w taki stan, gdzie liczyły się dla niego tylko dwie rzeczy, klub no i jego córka. 
Gdy już zostałam sama w domu, postanowiłam skontaktować się ze swoją najbliższą kuzynką. Jej matka i moja były siostrami. Dziewczyna studiowała i pracowała w biurach Altletico. Dostała tą pracę dzięki mojemu ojcu, który jej ją załatwił. Zawsze było tak, że swoją kuzynkę Selenę traktowałam jak siostrę, a przyjaciela Jorge jako brata. Z tego co wiedziałam, Selena wczoraj dopiero przyleciała do Madrytu, ponieważ weekend spędzała w Paryżu, u swojej matki. Obie siostry Sorel, moja i matka Seleny to Francuski, moja poznała Hiszpana, zakochała się i zamieszkała w Madrycie. Ciotka mieszkała w stolicy Francji, gdzie również podobno poznała jakiegoś Hiszpana. Z tego co słyszałam to była krótka historia, bo wyjechał, a później okazało się, że na świat przyjdzie Selena.    
 Zadzwoniłam do kuzynki i umówiłam się z nią na Vicente Calderon.
      Na stadion przyszłam trochę wcześniej niż umawiałam się z Seleną. Posiedziałam trochę u taty i nawet pomogłam mu uporządkować jakieś papiery. Posada prezydenta klubu to nie było byle co, mój tata miał trochę do roboty, ale lubił to co robił. Trochę później przyszła moja kuzynka, przywitała się ze swoim wujkiem i dopiła moją kawę...
   - A może w końcu pójdę się przywitać z Diego, co? - zaproponowałam. 
   - Chcę zobaczyć skacowanych piłkarzy! - wyszczerzyła się Selena. Ona nie musiała nigdzie być, nic widzieć, a zawsze wiedziała wszystko i o każdym.
   - Jakich skacowanych? - tata od razu podłapał.
   - A nie nic, twoja chrześnica bredzi. Chyba od rana za długo na słońcu przebywała - spojrzałam na nią kątem oka.
   - Tak - skinęła głową.
   - No dobrze dziewczyny. Nie chcę was wyganiać, ale za niedługo mam spotkanie - uśmiechnął się lekko. 
   - Jasne. Pójdziemy na trening - odparłam i pociągnęłam ją za rękę. Przesłałam mu buziaki w powietrzu i opuściłyśmy jego gabinet.     
   - Ciekawe czy Koke bardzo cierpi - zaśmiała się.
   - Nie wiem, jak go zostawiłam tam wczoraj to wszystko było w porządku z nim - zaśmiałam się. Nigdy nie dziwił mnie fakt, że Sel interesowała się Koke! Ich do siebie ciągnęło! Ja to wiedziałam. 
   - A jak Villa? Podobno bardzo go polubiłaś! - wyszczerzyła ząbki. 
   - Co?! Wcale go nie polubiłam! Jest głupi! Ale skąd wiesz?!
   - Miej pretensję do tego durnia - wskazała na Koke, gdy wychodziłyśmy ma murawę - Chodźmy, przywitasz się z Simeone. 
   - Kiedyś go zabije - westchnęłam i wspólnie podeszłyśmy do trenera. - Witamy najlepszego trenera na świecie! - zaświergotała radośnie.
   - O, Selena przyprowadziła Roxi! - ucieszył się i objął mnie. - Enrique mówił, że wróciłaś, a ja wyczekiwałem twoich odwiedzin. 
   - No i jestem - uśmiechnęłam się. - Jak chłopaki?
   - Mają skacowane mordy! - machnął dłonią. 
   - Ciekawe dlaczego - mruknęłam ironicznie.
   - Spokojnie, słyszałem już o tej wczorajszej powitalnej imprezie u mojej nowej dziewiątki - zaśmiał się. Właśnie, Villa! Spojrzałam w stronę trenujących piłkarzy i zobaczyłam jak biega razem z Diego i Mario.      
   - A jak się sprawuje w drużynie? - mruknęłam jakby niezainteresowana. 
   - Jest świetny. Idealnie zastąpi Falcao - uśmiechnął się trener. 
   - To dobrze dla klubu. I widzę, że chłopaki już go polubili. - zauważyła Selena, bo akurat David śmiał się z czegoś z innymi. Nawet nie wiem czy zauważył to, że tu jesteśmy... A z resztą niech lepiej nie zauważa! Przylazłby i mnie wkurzał tylko! 
   - A na ile przyleciałaś? - zapytał.
   - Będę dopóki nie wymyślę sobie kolejnego celu podróży - uśmiechnęłam się lekko. 
   - Może w końcu dolecisz do tych Chin?! - zaśmiała się Sel.
   - Dziewczyno, a nie myślałaś, żeby w końcu zostać na dobre? Ustatkować się? Roxane!
   - Ja? Nie, nie. Mam jeszcze czas - odpowiedziałam, uśmiechając się. - Jeszcze przyjdzie czas na takie rzeczy.
   - Wiem, że nie powinienem, ale masz 27 lat, a ostatnio jak rozmawiałem z twoim ojcem to w duchu liczy na jakieś wnuki. - zaśmiał się. 
   - Biedaczek, nie doczeka się ich - mruknęła moja kuzynka.
   - Oj no, bo ja jeszcze nie jestem gotowa na związki, a poza tym nie spotkałam odpowiedniego mężczyzny - wzruszyłam ramionami. 
   - Tu jest ich tylu. Rozejrzyj się - Simone puścił do mnie oczko. - Wybaczcie dziewczyny, ale muszę ich pilnować. Usiądźcie sobie na trybunach.
   - Nie ma sprawy - przytaknęłyśmy i ruszyłyśmy na krzesełka. Nie wiem co się im uparło, żeby mnie z kimś swatać?! Może po prostu nie chcę? 

  Biegałem wraz z chłopakami wokół boiska. Trener stał z boku, więc my na luzie rozmawialiśmy o wszystkim i śmialiśmy się. W pewnym momencie zauważyłem Roxi i Selenę, którą poznałem kilka dni temu, pracowała tu. Witały się z trenerem, uśmiechały się i chwilę z nim gadały. Jakoś próbowałem nie zwracać na to uwagi, ale coś skręcało mnie od środka. Byłem ciekawy dlaczego je wszyscy tu tak dobrze znają, a w szczególności Roxi. Trochę przyśpieszyłem i znalazłem się przy Koke.
   - Stary, mam pytanie. - zacząłem.
   - No, dawaj - wyszczerzył się.
   - Chodzi o tą twoją znajomą, która wczoraj była u mnie. Dziwi mnie po prostu fakt, że wszyscy ją znacie, a teraz rozmawia sobie z trenerem. - wskazałem w tamtym kierunku, a on się cicho zaśmiał.
   - David, co ci mówi nazwisko Cerezo? - poklepał mnie po ramieniu w biegu.
   - To nasz prezes - zmarszczyłem brwi.
   - Więc Roxane to jego córka, a Selena to jest jej kuzynka - pokręcił głową roześmiany. - Myślałem, że wiesz.
   - Co?! Nie miałem pojęcia! - odparłem zszokowany.
   - Teraz już wiesz, że panny są nietykalne - wyszczerzył się. - No może z wyjątkiem mnie.
   - Długo się z nimi przyjaźnisz? - zainteresowałem się.
   - Od dziecka - odparł. - Roxi to moja sąsiadka, a Selenę znam, bo są kuzynkami.
   - Słyszałem, że ta Cerezo dużo podróżuje.
   - Racja - skinął głową. - To taki jej bzik od śmierci matki, ale tak właściwie to co cię tak one interesują? Albo ona... - wyszczerzył się. - Roxi! - wypalił.
   - Nie, nie - pokręciłem przecząco głową. - Jestem tylko ciekawy!
   - No rozumiem, ale i tak wczoraj wyglądało jakbyś miał do niej zarywać.
   - A daj spokój - machnąłem ręką. - Ona po prostu się tak fajnie wkurza.
   - Bez powodu się nie wkurza - zaśmiał się. - Robiłeś to specjalnie, przyznaj!
   - Może trochę - uśmiechnąłem się szeroko.
   - Ona też ma swój charakterek, więc uważaj - pogroził mi palcem. - Nie znasz dnia, ani godziny.
   - Zapamiętam sobie - puściłem mu oczko.
   - Panowie, no do roboty, do roboty! - usłyszeliśmy krzyk Simeone. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem dziewczyny, które zmierzały w kierunku trybun. Przez chwilę się tam zapatrzyłem i o mało, przez przypadek nie staranowałem Juanfrana.
   - Nie rozglądaj się! - rzucił jeszcze Koke i zaczął biec szybciej. Ja zrobiłem to samo.

  Siedziałyśmy we dwie w salonie z butelką dobrego wina, którego tu w domu miałyśmy dostatek dzięki piwniczce ojca. Włączyłyśmy sobie film i rozłożyłyśmy się na kanapie. Selena wcześniej wspominała, że gdzieś miała wyjść, ale w ostateczności zrezygnowała i została u mnie. Przez te moje podróże, rzadko się widywałyśmy i nie miałyśmy tylu okazji do szczerych rozmów. Ojciec już spał, więc miałyśmy praktycznie dół dla siebie. 
   - Zaraz się okaże, że ten gość zdradza ją z jej przyjaciółką, zobaczysz! - warknęłam, wskazując na ekran.
   - Siostra, wyluzuj. Nie każdy facet jest taki sam!
   - Jestem wyluzowana - wzruszyłam ramionami i upiłam trochę ze swojego kieliszka. - Ale ci mówię, zdradza ją. 
   - I to wcale nie ma nic wspólnego z Carlosem? - zapytała, spoglądając na mnie.
   - On obrzydził mi wszystkich facetów - skrzywiłam się. 
   - To był dupek. Nie warto ich wszystkich przekreślać, bo on okazał się zwykłym chamem, Roxi - posłała mi lekki uśmiech. 
   - I tak dobrze mi samej. Kupię sobie psa i będę przewrotną starą panną, bo bez kota - przewróciłam oczami. 
   - Nie powinnaś tak robić. Zasługujesz na swoją wymarzoną, wielką miłość - położyła głowę na moim ramieniu.
   - Miłość nie istnieje. To głupota wysławiona przez filmy i denne seriale. 
   - Nie mów tak. Ja czekam na mojego księcia - zaśmiała się cicho.
   - Życzę ci, żebyś znalazła, ale ja odpuszczam - uśmiechnęłam się. 
   - A ja mam nadzieje, że znajdziesz sobie jeszcze jakiegoś faceta, bo czasem jesteś nie do wytrzymania!
   - I myślisz, że to dlatego, że nie mam faceta? - przewróciłam oczami i znów upiłam troszeczkę wina. 
   - No pewnie! Bo innego powodu nie znam - wyszczerzyła się.
   - Odkąd nie jestem z Carlosem, nie miałam żadnego faceta i jakoś żyję, a reszta to po prostu to mój charakter. 
   - Głupoty gadasz - westchnęła.
   - Taka prawda, a ostatnio słyszałam, że i tak on już nie jest z Vanessą - wzruszyłam ramionami. - Niech się goni, palant! 
   - Wcale mnie to nie dziwi. Vanessa to suka!
   - A pamiętasz jak tu ciągle przesiadywała? Czasami to miałam nawet wrażenie, że zaraz zamieni się w pedofila i rzuci się na biednego Koke! 
   - Koke jej nie cierpiał - przewróciła oczami. - Ja w sumie też. Zawsze gdy przyjeżdżałam tu z Paryża, to musiał tutaj być!    
   - Od jakichś trzech lat ja też już jej nie cierpię - mruknęłam i dolałam sobie czerwonej cieczy. - Ale jest jak jest i jestem z tego zadowolona. 
   - Siostra, przystopuj z tym piciem!
   - Spokojnie, ile ja już w swoim życiu wypiłam to głowa mała. Nie chcesz wiedzieć ile miałyśmy lat z Vanessą, kiedy pierwszy raz zakradłyśmy się do tej piwniczki! - przewróciłam oczami. 
   - Masz rację. Nie chce - zaśmiała się cicho. 
   - No widzisz - uśmiechnęłam się lekko. 
   - Roxi! Chodźmy jutro razem na zakupy! Za niedługo robię taką małą imprezkę z okazji moich urodzin, twój ojciec obiecał, że pomoże mi to jakoś przygotować, co oznacza, że zapłaci chrześnicy za wynajęcie klubu i właśnie potrzebuję jakiejś sukienki! - wypaliła w pewnym momencie. 
   - W sumie... - zamyśliłam się. - Możemy iść. Zabierzemy Koke, będzie naszym doradcą! - wyszczerzyłam się. 
   - Niegłupi pomysł - puściła do mnie oczko. - Dzwonię po taksówkę i jadę do swojego mieszkania - wyjęła swój telefon. Po piętnastu minutach pod domem pojawiła się taksówka, pożegnałam się z kuzynką i sama udałam się do swojego pokoju. 

***
No i jest drugi rozdział :) 
Jeszcze tylko półtora tygodnia wakacji, ehhhh ;/

5 komentarzy:

  1. Oj David uważaj jak Roxi pokaże ci pazurki! ;)
    Oni są sobie przeznaczeni!
    Koke- uwielbiam go!
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  2. coś czuję, że na tej imprezie urodzinowej coś się wydarzy pomiędzy Villą a Roxi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze świetny rozdział. Roxi jest świetna xd Zakupy z Koke bd zapewne ciekawe. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde , super się to zaczyna !! I czemu taki krótki rozdział hmm, no musisz pisać dłuższe i częściej dodawać xD ok, czekam na next !!
    pozdro ;)

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń
  5. no ciekawe, co będzie na tej imprezie ;)
    coś chyba jednak ciągnie Davida do niej
    zakupy z Koke ? może być ciekawie :P
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń