środa, 8 października 2014

5. Mała księżniczka

  Od kilku dni nie mogłam nadal skontaktować się z moją kuz... Siostrą. Wyjechała i nie odbiera telefonów. Nie odbiera od ojca, ode mnie i od Jorge tak samo. Rozumiem, że się zdenerwowała, ale nam też jest ciężko, że nie chce się porozumieć ani ze mną ani z naszym przyjacielem.
 Musiałam się odstresować, więc z rana zabrałam dobrą książkę ze swojej prywatnej biblioteczki i wyszłam na stadion. Często tak robiłam, gdy przebywałam w Madrycie. Zasiadłam na trybunie jeszcze przez porannym treningiem. Czytałam, mając na nosie moje duże, ale i ulubione okulary i dopiero gdzieś w połowie sesji, zauważyłam że w ogóle oni tam są. Raz na jakiś czas zerkałam na boisko jak panowie praktycznie bawią się z piłką.
 Po kolejnym już przeczytanym rozdziale, zamknęłam książkę i obserwowałam jak już piłkarze schodzą do szatni. Chwilę patrzyłam na pustą murawę, kiedy zauważyłam, że tam znów pojawia się David, ale już przebrany w swoje ciuchy. Rzucił torbę przy linii i zaczął podbijać futbolówkę. Nagle kopnął ją silnie w moją stronę, a piłka odbiła się od krzesełka obok i spadła mi pod nogi. Spojrzałam na niego, a ten się uśmiechnął i kiwną na mnie ręką żebym mu ją podała. Schowałam książkę do torby i przewiesiłam ją przez ramię. Wzięłam piłkę do rąk i po woli schodziłam po schodkach. Byłam już prawie przy murawie, kiedy zauważyłam, że z tunelu wychodzi młoda dziewczyna, trzymająca za rękę małą dziewczynkę. David od razu do nich podbiegł, wymienił kilka słów z dziewczyną, która po chwili zniknęła, a dziewczynka została. Chwycił ją za rękę i ruszyli w moją stronę. Nie wiem dlaczego, ale wewnętrznie zaczęłam panikować.
   - Cześć, Roxi - uśmiechnął się szeroko.
   - Cześć, David - odparłam, ciągle trzymając piłkę i spojrzałam na jego małą towarzyszkę. 
   - Poznaj moją kobietę - wyszczerzył się, a ja poczułam się jak idiotka! Teraz już wszystko rozumiałam. - Zaida, to jest Roxi. Roxi, to jest Zaida - przedstawił nas sobie.
   - Miło cię poznać - powiedziałam, lekko uśmiechając się do niej i upuściłam futbolówkę na murawę. Spojrzałam po chwili na Davida, a ten się głupio szczerzył.  
   - Pójdę po piłkę - powiedziała mała i pobiegła w stronę boiska.
   - Ładna ta moja kobietka, co? - zapytał, ciągle się uśmiechając.
   - Czemu od razu nie powiedziałeś? - spojrzałam na niego spod byka. 
   - Lubię cię wkurzać - puścił do mnie oczko.
   - Dlaczego uważasz, że mnie tym wkurzałeś? - założyłam ręce na piersi. 
   - A nie? Byłaś przekonana, że mam kogoś, a ja cię najzwyczajniej w świecie zrobiłem w balona - zaśmiał się głośno.
   - Jakby mnie coś obchodził fakt, że kogoś masz - prychnęłam. 
   - Tak, jasne! Zaida to moja córka z poprzedniego związku - wyjaśnił, chociaż wcale o to nie prosiłam.
   - Sugerujesz, że byłam zazdrosna?!
   - Zazdrosna to za duże słowo - skinął głową i spojrzał na murawę, gdzie Zaida kopała piłkę.
   - Widzę, że szkolisz już córkę by poszła w twoje ślady? - zapytałam, zmieniając temat. 
   - Jeśli będzie chciała to czemu nie? - wzruszył ramionami. - Jej matka też kiedyś grała. 
   - Tato, mieliśmy iść na plac zabaw! - zawołała nagle. 
   - Pójdziesz z nami? - zapytał, a ja nie ukrywałam mojego zdziwienia.
   - Pójdziesz? - usłyszałam nagle głos jego córki, która znalazła się przy nas. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć dziecku.
   - Chyba tak - mruknęłam.  
   - Super! - krzyknęła i podała mi swoją rączkę. Złapałam ją i spojrzałam na Davida. Szczerzył się jak głupi, a ja zmroziłam go wzrokiem. Ruszył pierwszy i wziął swoją torbę, przepuścił nas już przodem gdy weszliśmy do tunelu i kierowaliśmy się na parking. 
   - Tata obiecał mi, że strzeli dla mnie gola - poinformowała mnie Zaida. - A ty lubisz piłkę nożną, Roxi?  
   - Trochę lubię - odparłam. - A jeżeli tata powiedział, że strzeli dla ciebie gola, to pewnie tak będzie. 
   - Zawsze strzela - odpowiedziała, a David usadowił ją z tyłu samochodu. Mnie otwarł drzwi z przodu, a sam zajął miejsce kierowcy.
   - Na który plac sobie dzisiaj pani życzy? - zapytał David, patrząc we wsteczne lusterko. - Ten przy fontannie czy w centrum? 
   - Przy fontannie! - zawołała i uśmiechnęła się szeroko.
   - Robi się - puścił do niej oczko i odpalił samochód. Ruszył, a ja właśnie zaczęłam się zastanawiać co ja tutaj tak właściwie robię?! Kilka minut później byliśmy już na miejscu. Zaida pobiegła do innych dzieci i zaczęła się bawić, a my usiedliśmy na ławce.
   - Dzieje się coś? Wydajesz się taka trochę nieobecna. - zauważył i wbił we mnie wzrok.  
   - Problemy rodzinne - mruknęłam cicho. Musiałam się komuś wygadać, a David był obok, więc ciągnęłam dalej. - Selena się nie odzywa.
   - Czemu? Pokłóciłyście się? - zmarszczył brew.
   - Dowiedziała się, że jest moją biologiczną siostrą. W sumie to ja sama dopiero się o tym dowiedziałam - wyszeptałam.
   - Musiało zaboleć - skrzywił się. - No, ale chyba powinnyście porozmawiać, no a przynajmniej ona powinna z waszym ojcem. 
   - Nie odbiera naszych telefonów. Poza tym wyjechała do Francji, do swojej matki.
   - Spokojnie, myślę, że wyjaśnicie sobie wszystko - uśmiechnął się lekko.  
   - Ona jest wybuchowa. Zupełnie inna ode mnie i wiem, że długo się będzie gniewać - westchnęłam.
   - Czyli ty długo nie potrafisz się gniewać? - uśmiechnął się zawadiacko. 
   - Coś w tym jest - zaśmiałam się cicho. - To wszystko zależy od sytuacji.
   - Na przykład? Ktoś podpadł ci tak, że nadal się na niego gniewasz? 
   - Mój były - przewróciłam oczami. Minęły trzy lata, a ja nadal byłam wściekła. Gdybym go tylko zobaczyła.. Na pewno nie wyszedłby z tego żywy!
   - Co takiego ci zrobił? Mówiliście wtedy w galerii, że się już trochę temu rozstaliście, a widzę, że to coś grubszego. - ciągle mnie obserwował. 
   - Wiesz, to dość delikatna sprawa. Nie lubię o tym rozmawiać.
   - Okej - skinął głową. - Faktycznie musiał ci podpaść. 
   - Może kiedyś ci powiem. Albo Koke się wygada - zaśmiałam się cicho.
   - Trzeba się będzie koło niego zakręcić - uśmiechnął się. - Nie no, żartuję. Jeżeli będziesz chciała, sama powiesz - puścił do mnie oczko. 
   - On ma za długo jęzor. Jak wy z nim wytrzymujecie?!
   - Przynajmniej mamy ciekawie w szatni - zaśmiał się pod nosem. 
   - A jak ci się podoba w Madrycie? - zapytałam. 
   - Nowe otoczenie, nowi ludzie... Po woli się przyzwyczajamy - skinął głową. 
   - Dla Zaidy to musi być trudne. Zmiana otoczenia chyba nie jest dobre dla dziecka - powiedziałam, przyglądając się jej.
   - Szybko zawiera nowe znajomości. Ma to po tatusiu - spojrzał na mnie roześmiany. - I widzi po ludziach jacy są. 
   - To dobrze. Jest do ciebie bardzo podobna - zauważyłam.       
   - W końcu to moja córka. Taki mój skarb, którego nie dam nigdy skrzywdzić - mówił, a ja miałam wrażenie jakbym siedziała tu z całkiem innym Villą. Nie tym wkurzającym, a troskliwym ojcem, z którym można pogadać o wszystkim. 
   - Widać, że jest dla ciebie wszystkim.
   - Gdy już dorobisz się swojego dziecka, też tak będziesz miała. 
   - Nie, nie. Na razie mi się nie śpieszy - uśmiechnęłam się szeroko.              
   - Znajdziesz odpowiedniego faceta, to i o dziecku pomyślisz - spojrzał na mnie roześmiany. 
   - Czyli mama Zaidy jest odpowiednią kobietą dla ciebie?       
   - Chyba była. Długo to nie trwało, bo po narodzinach małej od razu się rozstaliśmy. Dobrze, że nie myśleliśmy o ślubie. 
Na samo słowo ''ślub'' się skrzywiłam, ale po chwili mu odpowiedziałam.
   - I ona nie ma nic przeciwko, aby mała z tobą mieszkała?     
   - Gdy Zaida była mniejsza to faktycznie była przy Patricii, ale później ona założyła swoją rodzinę. Co prawda przecież nadal kocha małą, ale mieszka ze mną. Często ją zabiera do siebie. Ale chyba lepiej, że jest ze mną, bo nie wytrzymałbym, gdybym rzadko ją widywał. 
   - Wow, David. Ja cię nie poznaję!
   - Gdzie się podział ten wkurzający David, co? - zaśmiał się. - Przy tej małej księżniczce, znika - wskazał na Zaidę, która właśnie zjeżdżała ze ślizgawki. - Ale na twoje życzenie zawsze może powrócić - dorzucił szybko.
   - Nie, dzięki! - walnęłam go w ramię.
   - Tylko powiedz, a coś wymyślę - pokazał mi język. - Chociaż patent na kobietę już rozpracowałaś!
   - Muszę przyznać, ze to było dobre - skinęłam głową.
   - Dobrze wiedzieć! I tak wiem, że ci to działało na nerwy!
   - Może troszkę - teraz to ja pokazałam mu język.
   - Widzisz jak ja wszystko wiem! - ucieszył się.
   - Spadaj, głupku - przewróciłam oczami.
   - Wiesz co? Polubiłem to granie ci na nerwach! - wyszczerzył się.
   - Jaka szkoda, że ja w tobie nic nie polubiłam!
   - Gdyby tak było to byś tu ze mną nie siedziała i nie rozmawiała, ale okej - śmiał się.
   - Mam sobie iść? - zmarszczyłam brwi.
   - Ja cię nie trzymam, ale miło by było gdybyś jeszcze została.
   - W domu i tak nie mam nic do roboty, poza martwieniem się o Sel.
   - A dasz namówić się na wspólny obiad? - przymrużył powieki. - Moja kobieta na pewno nie będzie miała nic przeciwko dodatkowej osobie towarzyszącej.
   - Czemu nie? - wzruszyłam ramionami.
   - Poczekamy, aż Zaida zgłodnieje i was gdzieś zabiorę, dobrze?
   - Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się lekko.
Stwierdzam, że o wiele bardziej wolałam takiego Davida niż tego z jego imprezy, zakupów czy urodzin mojej siostry. Miał córkę i był dobrym ojcem, więc nie mógł być takim dupkiem, za którego go uważałam.

   - Myślisz, że gdybym do niej pojechała, porozmawiałabym ze mną? - zmarszczyłam czoło, ciągle patrząc w czarny ekran telewizora w moim pokoju. Koke siedział rozłożony na dużym fotelu z moim laptopem. Jego dziś wyzioną ducha, a po nowy miał jechać dopiero jutro, więc dlaczego by tu nie wykorzystać dobrego serduszka przyjaciółki? 
    - Gdybyś ją zmusiła do rozmowy... - odciągnął wzrok od komputera. - Wiadome, że obie jesteście uparte i będziecie stawiać na swoim. Jesteście takie same. 
   - Wcale nie! - spojrzałam na niego. 
   - Oj tak, tak - westchnął i zamknął laptopa. - Czy byś tego chciała czy nie. W sumie to niegłupi pomysł. Od razu możesz zdzielić ją ode mnie po głowie, że się nie pożegnała. 
   - A ten dalej swoje - zaśmiałam się. 
   - Czyli mam ci rano już bukować bilet? - zapytał. 
   - Nie obraziłabym się - skinęłam głową. 
   - No i dobrze. Powiedz jej jeszcze, że ma tu szybko wracać, bo wszyscy za nią tęsknią!
   - Szczególnie niejaki Koke - wyszczerzyłam się. 
   - Oj widzę, że cię żarty trzymają! Poza tym... To pewnie dlatego, że widziałaś się dziś z Villą i w końcu odkryłaś kto jest tą jego kobietką - teraz to on się wyszczerzył, a ja otworzyłam szerzej oczy. 
   - Jaka papla! - jęknęłam. 
   - Nie on! Tu akurat wygadała się Zaida! Byłem dziś chwilę u nich, bo pożyczałem od Davida grę na konsolę. Wyleciała jego księżniczka i pochwaliła się, że poznała nową koleżankę taty, niejaką Roxi - ciągle się uśmiechał. - Kochana dziewczynka, nie?
   - Po prostu dziecko. 
   - A ty bardzo lubisz dzieci! 
   - No dobra, lubię i co z tego? 
   - To, że te wasze podchody z jej tatusiem są bardzo podejrzane! - wypalił, a ja wtedy rzuciłam w niego małą poduszką. 
   - Zaraz stąd wylecisz, obiecuję! - warknęłam na niego. 
   - No już dobrze - uniósł dłonie w górę i po chwili wrócił do komputera. Jedynie pokręciłam głową i odnalazłam na swojej szafce nocnej zaczętą książkę. Tak, musiałam przyznać, że byłam molem książkowym, ale to lubiłam.

5 komentarzy:

  1. Słodki David! Aj... ;d
    Roxi zna już jego wielką tajemnicę! ;)
    Teraz tylk musi pogodzić się z Seleną i będzie dobrze! ;*
    Koke niech do niej zarywa!
    Villa i Roxi???? Jestem na taaaaak!!!! :**

    OdpowiedzUsuń
  2. no w końcu można powiedzieć że się poluubili :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ah ten David taki słodki :)
    widać, że Roxi zaczyna go lubić *-*
    i taka niespodzianka Sel i Roxi siostrami - jestem w szoku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Woow, w końcu poznała jego kobietke i bardziej go polubiła , no no dzieje się dzieje xD , super rozdział pisz szybko kolejny czekam !!
    pozdro ;)

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń
  5. Roxi w końcu wie kto jest kobietą Davida :D i w końcu zaczyna go bardziej lubić no no no powoli się rozkręca :D

    OdpowiedzUsuń