Podniosłam swoje powieki i
zobaczyłam beżowe ściany jakiegoś pokoju, którego w pierwszym
momencie za nic nie mogłam skojarzyć. Po chwili zorientowałam się,
że moja głowa spoczywa na czyimś ramieniu, a co najciekawsze, mój
wzrok obejmował również nagi tors mężczyzny. Mój ubiór też
nie był... Tak właściwie to praktycznie go prawie nie było!
Przebudziłam się, więc mogłam zacząć dopiero myśleć. Dom i
pokój Villi, a i również sam on, leżący obok. Jego twarz była
odwrócona w drugą stronę. Jego klatka piersiowa podnosił się i
opadała wraz z miarowym oddechem. Odsunęłam się troszeczkę i
położyłam głowę na poduszkę. Nagle jakby wszystko stanęło mi
przed oczami, każdy szczegół z wczorajszego dnia i nocy! Musiałam
się dobudzić, by dojść do tego, jaka jestem głupia!
- Cholera! - jęknęłam
bezgłośnie i przejechałam dłonią po swojej twarzy. W tym
momencie David obrócił się na bok, kładąc dłoń na mojej talii
pod kołdrą, którą byliśmy przykryci. Westchnęłam ciężko i
delikatnie zsunęłam jego dłoń na materac. Wyślizgnęłam się z
łóżka i zaczęłam rozglądać za swoimi ubraniami. Cholera,
leżały wszędzie! Pieprzona noc! Pieprzony Villa! Pieprzony DOBRY
Villa! Jak?! Pytam się, jak mogło to się tak potoczyć? Odnalazłam
bieliznę, która była zaplątana w jego koszulę, później spodnie
i bluzkę. Zapinałam jej guziki, kiedy zauważyłam, że David
przekręca się na plecy. Po woli otworzył swoje zaspane powieki i
spojrzał na mnie. Dlaczego w tym momencie przez głowę przeszła mi
myśl, że taki zaspany i z fryzurą w nieładzie, wygląda uroczo?!
- Cześć, Roxi -
usłyszałam. Przewróciłam tylko oczami i zapięłam ostatni
guziczek. - Co robisz?
- Ubieram się i wychodzę,
Davidzie - zauważyłam.
- Czyli jednak sen się
już skończył? - mruknął.
- Sen? Ja naprawdę nie
chcę wnikać w twoje sny - prychnęłam, zakładając buty.
- Ten dzisiejszy był
akurat przyjemny - wyszczerzył się, a ja automatycznie się
wyprostowałam i spojrzałam na niego, czując jak moje policzki
płoną. - I na dodatek był jawą! - zaśmiał się, a ja znów
wywróciłam oczami. Nigdy jeszcze nie miałam nikogo tak serdecznie
dosyć jak tego oto mężczyznę, leżącego przede mną, którego
okrywała jedynie cienka kołdra. I pomyśleć, że przed chwilą
sama tam z nim leżałam, a co najważniejsze, dotykałam go!
- W takim razie możesz
przewrócić się na drugi bok i nadal śnić, tym razem już nie na
jawie - powiedziałam i ruszyłam, zabrałam sprzed drzwi swoją
torebkę i udałam się schodami w dół.
- Roxi! - wybiegł za mną,
na szczęście w bokserkach. - Jeszcze raz, co robisz?
- Na moje nieszczęście,
nie udało mi się tak jak w większości filmów, ubrać się i
wyjść po cichu, więc jesteś skazany na to, żeby to widzieć -
uśmiechnęłam się ironicznie.
- Żartujesz? - uniósł
jedną brew.
- Nie - powiedziałam
pewnie i wyszłam z jego domu. Na szczęście już nie wyszedł.
Przeszłam szybkim krokiem przez posesje piłkarza i wyszłam przez
furtkę. Jak to mówią, głupi ma zawsze szczęście, bo właśnie
ktoś przyjechał do sąsiada taksówką. Okazała się wolna, więc
wsiadłam i od razu podałam adres kierowcy. Chciałam być już u
siebie w domu! Oparłam głowę o szybę i przymknęłam powieki.
Cholera, przespałam się z Villą! Czuję się gorzej, niż bym
kogoś zdradziła, bo przecież nie cierpię tego piłkarza!
Niedługo później byłam już
pod domem, zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam. Wolnym krokiem
udałam się do drzwi domu. Nacisnęłam na klamkę, były otwarte,
czyli ojciec był w domu. Weszłam po cichu, hol był pusty i
chciałam się przemknąć niezauważona na górę, ale...
- Roxane! - usłyszałam w
kuchni i automatycznie się skrzywiłam. Boże... Zachowuje się i
czuję jak nastolatka, która miała wrócić przed dwudziestą
drugą, a dochodzi północ...
- Tak, tato? - zapytałam,
udając normalny ton.
- Możesz tu pozwolić? -
zawołał, a ja ciężko westchnęłam. Zostawiłam torebkę na
pierwszym schodku i podążyłam do kuchni. Przekroczyłam próg i
oparłam się o futrynę. Spojrzałam na ojca, który siedział przy
kuchennym stole z gazetą. - Wiem, że jesteś dorosła, ale
martwiłem się, że nie wróciłaś na noc - powiedział.
- Przepraszam tato, ale
spotkałam... - zacięłam się, bo przecież mu nie powiem, że
Villa wyciągnął mnie z domu, a później jakby nigdy nic
wylądowałam w jego łóżku! - Spotkałam znajomą z liceum, akurat
okazało się, że dostała awans w pracy - wymyślałam. - No i
telefon mi padł, wybacz - skrzywiłam się.
- Wszystko w porządku. I
cieszę się, że wyszłaś - uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
Wiadome było, że chodziło mu o TEN dzień...
- Raczej do końca życia
nie będę się tym zadręczać - uniosłam lekko kąciki ust. -
Pójdę do siebie - powiedziałam i zabrałam z blatu słodką bułkę,
które co rano kupuje nasza gosposia. Wyszłam z kuchni, zabrałam
torebkę i schodami do góry poleciałam do swojego pokoju. Zamknęłam
za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko, zakrywając jedną
dłonią swoją twarz. Okej, David wyciągnął mnie wczoraj z domu,
zabrał na obiad, później do kina na nową komedię, z której
oboje śmieliśmy się do rozpuku. Musiałam przyznać, że dobrze
się bawiłam, pomimo tego, że czasem się sprzeczaliśmy, ale przez
większość czasu był taki jakiego poznałam go przy jego córce.
Zabrał mnie na spacer, wtedy zaczęliśmy się kłócić o to czy
faktycznie faceci są lepszymi kucharzami. Wylądowaliśmy w jego
domu, gdzie miał mi to udowodnić. Późnym wieczorem otworzyliśmy
jeszcze wino. Nie byłam pijana, kontaktowałam, ale BUM i zaczęliśmy
się całować.
Nie rozu... No dobra, rozumiem!
Tak naprawdę sam nie myślałem, że tak mógł się skończyć
wczorajszy wieczór. Okej, oboje nas poniosło, ale rano wyleciała
jak poparzona z mojego domu. W sumie to myślałem, że nasze
stosunki po tym wieczorze przejdą jakąś reinkarnacje i będą
nieco cieplejsze, w sensie Roxi przestanie być dla mnie taka jaka
była, chociaż... Cholera, podobało mi się takie jej nastawienie!
Dzień jak co dzień, po wyjściu
Roxane ubrałem się się i zszedłem na śniadanie. Chciałem do
niej zadzwonić, ale i tak wiedziałem, że nie odbierze... Wybrałem
się na trening, gdzie od razu dorwał mnie Koke, zasypując
pytaniami dotyczącymi wczorajszego popołudnia.
- Tak, Koke -
powiedziałem, zawiązując sznurówki. - Wyszła z domu.
- Czyli jednak potrafisz
zdziałać cuda - zaśmiał się. - Bardzo nieznośna była?
- Dało się przeżyć -
westchnąłem. Podniosłem się i przymknąłem swoją szafkę. -
Jeszcze jakieś pytania? - spojrzałem na młodszego kolegę.
- Aż tak weszła ci za
skórę? - ciągle się śmiał. - Przecież dobrze wiesz, że nasza
Roxi taka jest. Ale i tak jestem ci wdzięczny za to, że ja
wyciągnąłeś - dodał i pierwszy ruszył w stronę wyjścia z
szatni. Czyli jest mi także wdzięczny za to, że się z nią
przespałem?
Obudził mnie
dźwięk mojego telefonu, informujący mnie, że właśnie dostałam
SMS. Uniosłem głowę i rozejrzałem się. No tak, zaraz po treningu
zasnąłem na kanapie! W domu było cicho, bo Zaida miała być
jeszcze do jutra u Patricii. Sięgnąłem po komórkę, która leżała
na stoliku obok. Wiadomość była od Juanfrana. Pytał czy mam
ochotę wyskoczyć na jakieś piwo, bo dostał tego wieczora
wychodne. Odpisałem, że jestem za i podniosłem się z kanapy.
Przetarłem twarz dłonią i się rozciągnąłem. Wziąłem ze
stolika szklankę i dopiłem resztę wody. Wtedy dostałem odpowiedź
od Torresa, że widzimy się za dwie godziny pod jednym z lokali, w
którym przeważnie umawiali się chłopaki z Atletico.
Zbliżałem się do wejścia do
klubu, gdzie umówiłem się z przyjacielem, kiedy poczułem
wibrujący telefon w prawej kieszeni spodni. Wyjąłem komórkę i
spojrzałem na wyświetlacz. Właśnie dzwonił Juan. Odebrałem,
przekraczając próg klubu.
- No cześć, ja już
właśnie jestem - powiedziałem na powitanie.
- Sorry David, ale jednak
nie mogę. Jestem na pogotowiu, mały dostał gorączki, a teraz
jakaś grypa panuje wśród dzieciaków - powiedział.
- Nie ma sprawy. W
porządku - pokręciłem głową. - Daj później znać co z
Oliverem.
- Jasne. Przepraszam,
naprawdę - ciągnął piłkarz, a ja w tym momencie zauważyłem
samotnie siedzącą dziewczynę przy barze. Uśmiechnąłem się sam
do siebie, dosłownie jak jakiś maniak! Taka automatyczna reakcja.
- Nic się nie stało.
Pozdrów małego od wujka Davida, a my się jeszcze kiedyś zmówimy.
Do usłyszenia.
- Na razie - odpowiedział
i się rozłączył, a ja schowałem z powrotem telefon do kieszeni.
Ruszyłem w kierunku baru. Siedział tam nie kto inny, jak kąśliwa
córeczka naszego prezesa. - To samo co pani - zwróciłem się do
kelnera, wskazując na drinka Roxane. Usiadłem obok, a ona spojrzała
na mnie lekko zaskoczona.
- Śledzisz mnie, Villa? -
zapytała.
- A chciałabyś być
śledzona? - wbiłem w nią wzrok.
- Coś kombinujesz? -
uniosła jedną brew i wtedy kelner podał mi szklankę z drinkiem.
- Umówiłem się tutaj z
Juanfranem, ale syn mu się rozchorował - skrzywiłem się. -
Okazałaś się moim ratunkiem na samotnego drinka - wzruszyłem
ramionami.
- Kolejny wieczór w twoim
towarzystwie? - otworzyła szerzej oczy. - Mało ci, Villa? -
mruknęła do swojej szklanki i upiła łyk trunku.
- Mam rozumieć, że to
przez twój charakter twój były postanowił cię zdradzić? -
palnąłem, ale sądząc po jej minie... Villa, złe posunięcie! Źle
z tobą! - To znaczy... - zacząłem plątać jak małe dziecko.
- Jeżeli o to ci chodzi,
wtedy byłam... Miła - znów upiła łyk ze swojej szklanki. No i
zapadła cisza. Faktycznie, czasem to ja mam niewyparzony język.
- Miał być miły
wieczór, a trochę zawaliłem - podrapałem się po głowie.
- Spieprzyłeś to czego
dokonałeś wczoraj, więc tak, zawaliłeś - stwierdziła. - Coś
jeszcze? - uniosła brew, patrząc na mnie.
- Zatańczysz? -
zapytałem, widząc, że coraz więcej ludzi opanowuje parkiet.
- To ma być to jeszcze? -
zdziwiła się. - Miałam wychodzić, bo zepsułeś mi wieczór samą
obecnością i głupią dogryzką.
- Taniec i puszczam cię
wolno. Później możesz bawić się laleczką voodoo z moją
podobizną i wbijać we mnie igły.
- Nie pomyślałam o tym,
ale... - przymrużyła powieki. - Czasem twoje pomysły nie są takie
głupie, wiesz? - wstała. - To idziesz tańczyć czy jednak masz
zamiar tutaj siedzieć? - zapytała, a ja od razu zeskoczyłem z
barowego krzesełka, wskazując jej drogę na parkiet. Byłem tuż za
nią. Odwróciła się do mnie, a ja jedną dłonią złapałem za
jej, a drugą położyłem na talii i przysunąłem ją do siebie, a
ona przymuszona położyła dłoń na mojej klatce piersiowej,
oczywiście mierząc mnie morderczym wzrokiem. Uśmiechnąłem się
lekko, dla złagodzenia sprawy. Wtedy muzyka nagle ucichła, a na
środku sali zrobiło się wolne miejsce, wyszedł tam chłopak,
ciągnąc za sobą młodą dziewczynę, wygłosił przemówienie i
się oświadczył. Wszystkie dziewczyny i kobiety dookoła zaczęły
wzdychać i się rozklejać, jedynie Roxane była niewzruszona. I jak
tu dotrzeć do tej kobiety? Całe przedstawienie dobiegło końca, a
Dj puścił wolny kawałek. Znów objąłem Roxi i wróciłem do
tańca. - Podobno nie lubisz wolnych kawałków - uniosła brew.
- Ale po tańcu masz
zamiar uciec, a tamten uważam za niedokończony - zaśmiałem się.
- I to on był dupkiem, bo przez niego wyostrzyło ci się spojrzenie
na cały męski ród, tak przypuszczam - szepnąłem, a ta spojrzała
na mnie lekko zdziwiona. Jej mina złagodniała.
- Mam to uznać za
przeprosiny? - odparła.
- Jeżeli chcesz żeby to
były przeprosiny...
- Dobra, Villa... Jednak
jesteś dupkiem! - warknęła.
- Zauważyłaś to, że
pomiędzy nami jest bardzo dziwna relacja? W jednej chwili na siebie
warczymy, a za chwilę normalnie rozmawiamy.
- To, że masz na koncie
jedną noc z córką swojego prezesa, nie zna... - przerwała, bo
zakryłem jej usta pocałunkiem. - Nie znaczy, że możesz sobie
pozwalać - dokończyła szepcząc, ściskając swoje wargi. Uniosła
wzrok i spojrzała w moje oczy. - A tak właściwie to... -
przygryzła dolną wargę. - Jesteś tu, więc Zaida zapewne jest
nadal u swojej matki? - skinąłem głową, ale to teraz ja grałem
zdezorientowanego.
- Masz na myśli to, że
jeżeli mam na koncie noc z córką prezesa, jednak mogę sobie
pozwolić na więcej? - zapytałem niskim głosem.
- I to, że oboje jesteśmy
dorośli - dodała.
- I możemy robić co
chcemy, kiedy chcemy, bo to nasze decyzje. Cerezo, nie jesteś pijana
w porównaniu do wczorajszego wieczoru - uniosłem brew. - To na
pewno ty? - zaśmiałem się. - I chyba nie mamy zamiaru oglądać
zdjęć albo telewizji, jeżeli już zaproponowałaś wyjście do
mojego domu? - zapytałem, zbliżając się do jej ucha.
- Tak jak już mówiłam,
ja jestem dorosła, ty również.
- Coś
niezobowiązującego?
- Coś w rodzaju umowy?
Coś mi się wydaje, że ona coś kombinuje niedobrego wobec Davida :D Gadzina :D
OdpowiedzUsuńNo go bardzo lubi i to widać :D Są słodcy :^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będą parą wkrótce, chociaż ten jej charakterek... On jeszcze namiesza! :)
Czekam na nowość!
Pozdrawiam!
Heheheheh friends with benefits? :D
OdpowiedzUsuńMój David, taki piękny David. I jeszcze David w łóżku z Roxi. Ogień :D
OdpowiedzUsuńWow, no to się dzieje tu dużo xD super rozdział na początku fajna akcja i wgl xD ok, czekam na następny pisz szybko, czekam !!
OdpowiedzUsuńpozdro ;)
~ Angi