środa, 3 grudnia 2014

10. Kolejna umowa

  Ten sam scenariusz co wczoraj, te same ściany, to samo łóżko, ta sama pościel, ale tym razem nie spałam oparta o czyjeś ramię, a nie było tu nikogo i jeszcze tego poranka obudziłam się ze świadomością tego co było wczoraj i w nocy.
   - Nie śpisz już? - usłyszałam głos Davida, który właśnie wyłonił się z łazienki. Miał na sobie tylko i wyłącznie czarne bokserki. Pokręciłam głową, a on usiadł na rogu łóżka i wbił we mnie wzrok.
   - Wymyśl dla mnie jakąś wymówkę dla ojca - westchnęłam i zagarnęłam drugą poduszkę pod swoją głowę.
   - To zależy co powiedziałaś mu wczoraj - zamyślił się.
   - Żeby wyrzucił swojego nowego napastnika, bo przespał się z jego córką - zaśmiałam się. - Że spotkałam znajomą ze szkoły i zagadałyśmy się do późna, więc zostałam u niej.
   - To pierwsze wcale nie było zabawne - przymrużył powieki. - Może poproś Selenę, żeby cię kryła?
   - Za chwilę będzie pytać gdzie wtedy byłam - westchnęłam.
   - Albo Koke? - zaśmiał się cicho.
   - Na pewno! Wtedy żyć mi nie da. Już wolę się tłumaczyć przed siostrą - pokręciłam głową. - Już mniejsza o to - dodałam i ułożyłam się wygodniej na poduszkach. - Chyba powinniśmy porozmawiać o... - zacięłam się.
   - Tym co nazwałaś umową? Chcesz coś podpisywać? - zaśmiał się. Dlaczego on do wszystkiego musiał właśnie tak podchodzić?
   - Jeżeli bardzo chcesz - uniosłam brew.
   - Nie, nic nie musimy podpisywać, ale chyba powinniśmy coś ustalić, nie sądzisz?
   - Nie mówię o tym ojcu, a ty chłopakom.
   - Czyli nikt się o tym nie dowiaduje?
   - Nikt, pomijając Selenę, która będzie mnie kryła - powiedziałam poważnie.
   - Okej - skinął głową. - Kolejne sprawy?
   - Kolejną sprawą jest to, że bez zabezpieczenia ani rusz! Miałeś szczęście, że przedwczoraj i wczoraj miałeś gumki.
   - Ostatnie dwie, więc będę musiał wybrać się na małe zakupy - uśmiechał się. Ja próbuję być poważna, a jego wszystko śmieszy.
   - Dni płodne i okres odpadają - znów dyktowałam warunki.
   - Oraz dzień przed meczem. Seks co najmniej dwa razy w tygodniu - dodał z szerokim uśmiechem na twarzy.
   - Okaj! I nie będę spełniać twoich chorych fantazji!
   - Ej, ja nie mam chorych fantazji! - oburzył się.
   - Ja tylko uprzedzam! Różnie to z wami, facetami bywa! - jęknęłam. - Villa, to o czym my teraz rozmawiamy mnie przeraża! - otworzyłam szeroko oczy.
   - No ale co? Przecież jesteśmy dorośli, więc nie rozumiem dlaczego się wstydzisz - mruknął cicho. - To normalne, że mamy swoje potrzeby! - wyszczerzył się głupkowato.
   - Radziłam sobie bez nich przez trzy lata - mruknęłam i automatycznie stwierdziłam, że jednak mi brakowało bliskości faceta, bo David był cholernie dobry.
   - Ale teraz będziesz go miała. No, tylko w łóżku, ale zawsze coś - odparł ze śmiechem.
   - Dlaczego ciebie tak wszystko śmieszy? - zapytałam z wyrzutem. - To tylko seks, David!
   - A ja lubię seks!
   - Matko, na co ja się zgodziłam?! - przejechałam dłonią po twarzy. - Ale niech ci będzie! - spojrzałam na niego, a ten się przysunął i pocałował delikatnie moje odsłonięte ramię.
   - To mamy umowę? - zapytał cicho.
   - Ale jeżeli ktoś się o tym dowie! - pogroziłam mu palcem. - Szczególnie Koke, żyć mi nie da!
   - Nikt się nie dowie. To będzie nasza mała tajemnica - uśmiechnął się szeroko. - Idę zrobić śniadanie.    
   - Ja za ten czas się ubiorę - spojrzałam na niego wymownie.
   - Mnie nie przeszkadza taki widok - uśmiechnął się pod nosem i wyszedł z sypialni.
   - Ale mnie przeszkadza - mruknęłam do siebie samej i rozejrzałam się po pokoju. Wstałam i pozbierałam swoje rzeczy. Ubrana już zaczęłam rozglądać się po pokoju. Na półkach stały ramki, a w nich widniały zdjęcia samej Zaidy albo jej i Davida. Razem wyglądali bajecznie i sama nie wiem skąd u mnie wziął się szeroki i szczery uśmiech na twarzy na ten widok. 
   - Chciałem zapytać czy... - nagle do pokoju zajrzał David, a ja automatycznie odstawiłam ramkę na jej miejsce. I znów się zmieszałam. - Czy pijesz kawę? - uśmiechnął się i podszedł, opierając o komodę, a po chwili zabrał swoje spodnie. - Oglądasz zdjęcia? - uśmiechnął się szeroko.               
   - Yhym - mruknęłam cicho.
   - Posłuchaj Roxi, chciałbym żebyśmy się jakoś normalnie dogadywali - zmarszczył czoło i podrapał się po karku.                
   - A nie dogadujemy się? - spojrzałam na niego.
   - To trochę wygląda jak sprzeczka nastolatków - zaśmiał się. - Dogryzaliśmy sobie nawzajem i to chyba sprawiało nam jakąś przyjemność. 
   - Więc czego chcesz, hmm?
   - Ja też mam swój warunek. Koniec tego wkurzania siebie nawzajem. Może nam się uda - puścił do mnie oczko. 
   - Chyba muszę się zgodzić - uśmiechnęłam się lekko. - Chociaż sam powiedziałeś, że to fajna sprawa.
   - Dziś uśmiechnęłaś się po raz pierwszy - pokiwał palcem. - W nagrodę zasłużyłaś na dobre śniadanie, chodźmy. 
   - O, cieszę się, bo umieram z głodu - zaśmiałam się cicho i ruszyłam za nim.
   - A i jeszcze jedno, jeżeli kiedykolwiek dowiem się, że wrócisz do tego głupiego nawyku z siedzeniem w pokoju w dzień twojego niedoszłego ślubu, to obiecuję, że znów cię wyciągnę stamtąd! 
   - To dopiero za rok - wzruszyłam ramionami. - Ale dzięki za to.
   - Nie ma za co - odparł i nalał kawy do dwóch kubków, a ja usiadłam przy stole. - Jeżeli on tak postąpił, to oznaczało, że to był zły pomysł, by za niego wychodzić. Dobrze, że odkryłaś to wcześniej. - mówił. 
   - To on mnie zdradził. Z najlepszą przyjaciółką! - prychnęłam zła.
   - Ale to nie powód, by zamykać się w pokoju i odcinać od świata. - przewrócił oczami. - Roxi, jesteś młoda i pewnie ktoś inny jest ci pisany, nie ten cały Carlos. 
   - To nie jest takie proste, wiesz? 
   - Domyślam się, że go kochałaś, ale chyba czas najwyższy zapomnieć, co? - uśmiechnął się i postawił talerz kanapek na stole, a sam usiadł naprzeciw mnie. 
   - Już dawno zapomniałam, ale lubię w tedy siedzieć w domu i tyle - wyjaśniłam mu.
   - I teraz mi powiesz, że nie myślisz wtedy o tym ani odrobinę - spojrzał na mnie podejrzliwie. - Carlos jest przeszłością i teraz ten twój nawyk też, od teraz spędzasz go poza domem wraz z przyjaciółmi.  
   - Hej, ty sobie za wiele nie wyobrażaj! Nie dałam ci zgody na przeprowadzanie zmian w moim życiu.
   - A nie uważasz, że te zmiany wyjdą ci na dobre? - uśmiechał się. Co go tak nagle wzięło na mieszanie się w to i filozofowanie?!
   - A może porozmawiamy o tobie? - odparłam z lekkim uśmiechem na twarzy.
   - O mnie? Czemu o mnie? - spojrzał na mnie pytająco. 
   - No, a czemu o mnie?
   - Dobra, więc pytaj o co zechcesz. - upił łyk kawy.      
   - Co z matką Zaidy? - spojrzałam na niego. - Dlaczego nie jesteście razem?
   - Po jej narodzinach coś zaczęło się psuć i nie było jak wcześniej, kłóciliśmy się i nie zgadzaliśmy w wielu kwestiach. Postanowiliśmy się rozstać i to chyba wyszło na dobre, bo co po trwać przy kimś, jeżeli uczucie wygasło albo w ogóle go nie było... - wzruszył ramionami.
   - No i masz rację. Zaida przynajmniej nie jest świadkiem kłótni.
   - Między innymi o to chodziło - powiedział. - Dobrze jest jak jest i pewnie stwierdzam, że nie chciałbym wracać do przeszłości i coś w niej zmieniać. 
   - To dobrze. Cieszę się, że jesteś szczęśliwy - uśmiechnęłam się po nosem.
   - Jestem - skinął głową. - A teraz życzę smacznego. Jak chcesz to przed treningiem podrzucę cię do domu.
   - Lepiej będzie, jeśli zamówię sobie taksówkę.
   - Czemu? Twój ojciec i tak pewnie będzie już w biurze. 
   - Ale lepiej będzie, jeśli podjadę sama - mruknęłam cicho.
   - Jak chcesz - wzruszył ramionami. - Smacznego - uśmiechnął się i wskazał na kanapki. Sięgnęłam po jedną i od tej pory zapadła cisza. 

   Minęło dwa dni odkąd weszłam w umowę z Villą, ale też od tych dwóch dni go nie widziałam. Może mój umysł sam podświadomie chciał go unikać? Ani ja, ani David nikomu się nie wygadaliśmy, bo inaczej już bym słyszała dogryzki ze strony kolegów z drużyny. Niby w sumie mogłam odezwać się do Villi, ale nadal mnie to jakoś przeraża i zastanawiam się czasem dlaczego przystałam na taki układ. Tak właściwie to był dla mnie obcy, wcinał się w moje życie i ciągle działał na nerwy... To powinno mnie raczej od niego odpychać, a jak na złość czuję, że działa odwrotnie! Z bólem serca muszę jednak przyznać, że David był przystojny, miał czarujący uśmiech i chyba go lubiłam... I wtedy gdy zabrał mnie z domu i późnej wylądowaliśmy w jego domu, jak i dnia następnego, gdy to mi coś odbiło i zapragnęłam bliskości drugiej osoby, bo ten czas zrobił swoje, a jego dotyk wywoływał u mnie dosyć dziwne emocje. Dobra, wszystko było dziwne! 
  Ojciec na szczęście nie wypytywał mnie o to gdzie się podziewałam tamtej nocy, bo nawet tego nie zauważył. Pracował do późna, a i wcześniej wyszedł z domu, więc mi się upiekło. Matko, ja już myślę jak nastolatka, ukrywającego swojego chłopaka. Tylko, że nie jestem nastolatką, a Villa nie jest moim chłopakiem! I tak będę musiała porozmawiać o tym wszystkim z siostrą, bo na przyszłość... Trzeba mieć ubezpieczenie.
  Sel namówiła mnie byśmy poszły na trening chłopaków, bo i tak nie ma co robić. Przystanęłam na to, bo mogłam jej wtedy powiedzieć o tej głupotce, w którą się wplątałam z Davidem! To był trzeci dzień od umowy, w którym nie dość, że za dobrze mi się spało, to trafiłam na korek, spowodowany jakimś wypadkiem. Na stadion trafiłam na końcówkę treningu. 
   - Selena, przepraszam! - zawołałam do dziewczyny, która siedziała na jednym z fotel przy wydzielonym obszarze dla trenera na meczu. - Zaspałam i na dodatek utknęłam w korku - usiadłam obok niej. 
   - Nic się nie stało - uśmiechnęła się promiennie. - Dzisiaj byli grzeczni na treningu, żadnych głupot - wskazała na biegających piłkarzy. 
   - A jak tam Lucas? - zapytałam. 
   - W porządku. Za dwa dni przyjeżdża - ucieszyła się. - I mam pewien pomysł - klasnęła w dłonie i wbiła wzrok w piłkarzy, których właśnie Diego pokierował do szatni. 
   - Jaki? - zdziwiłam się. 
   - Jest mi do tego potrzebny Koke - podniosła się. - Dobrze by było gdyby Lucas miał tutaj jakiegoś kumpla, prawda? Koke nadaje się jak najbardziej - wyszczerzyła się i ruszyła w ich kierunku, by złapać Jorge zanim zniknie w tunelu. Tak, myślę, że Koke będzie aż skakał z radości! Zaprzyjaźnić się z gościem, który kręci z dziewczyną, która podoba się jemu samemu? Spełnienie marzeń, po prostu!
   - Cześć, Roxi - obok mnie nagle pojawił się napastnik. Usiadł na fotelu obok i zaczął pić wodę ze swojego bidonu. - Koke uszczęśliwiony, bo Selena do niego przyleciała - spojrzał w ich kierunku. 
   - Nie na długo, dopóki mu nie przedstawi swojego wspaniałego pomysłu - zaśmiałam się. 
   - To znaczy? - Guaje spojrzał na mnie. 
   - Ma się zaprzyjaźnić z Żabojadem - odparłam, a on zaśmiał się pod nosem. 
   - Dla niego też jesteś taka minutka? W końcu to facet twojej siostry. 
   - Będziesz mi teraz też mówił dla kogo mam być milutka, a dla kogo nie? - zmierzyłam go wzrokiem. 
   - Hej, hej, tylko nie bij - pomachał ręką, śmiejąc się. - Spotkamy się jutro? - zapytał, a ja nagle osłupiałam. 
   - Jutro? - powtórzyłam.  
   - Dziś gramy mecz, a pojutrze jadę na zgrupowanie, więc chwilę mnie nie będzie - stwierdził. 
   - Okej - wzruszyłam ramionami niby obojętnie. - Napisz albo zadzwoń - dodałam. 
   - W takim razie jesteśmy umówieni? 
   - Chyba tak - skinęłam głową. 
   - To do zobaczenia - zaśmiał się i wstając, pocałował mnie w policzek. 
   - Villa! - pisnęłam i usłyszałam gromki śmiech Jorge i Seleny. Podeszli bliżej, a David ruszył do szatni. 
   - Kto się czubi, ten się lubi? - Koke poruszył brwiami. 
   - Nie! - zaprotestowałam. - Villa to kretyn i dupek!

No i znów zachęcam do głosowania w ankiecie - klik :) 

2 komentarze:

  1. Moment ustalania warunków umowy wygrał wszystko. :D:D

    ~ Wielka Madridistka, od której wymuszasz pisanie komentarzy. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomyśl z układem zajebisty! ♥
    Mam nadzieje ze mogę liczyć na opis TYCH scen XDDDD

    OdpowiedzUsuń