Ten sam scenariusz co wczoraj,
te same ściany, to samo łóżko, ta sama pościel, ale tym razem
nie spałam oparta o czyjeś ramię, a nie było tu nikogo i jeszcze
tego poranka obudziłam się ze świadomością tego co było wczoraj
i w nocy.
- Nie śpisz już? -
usłyszałam głos Davida, który właśnie wyłonił się z
łazienki. Miał na sobie tylko i wyłącznie czarne bokserki.
Pokręciłam głową, a on usiadł na rogu łóżka i wbił we mnie
wzrok.
- Wymyśl dla mnie jakąś
wymówkę dla ojca - westchnęłam i zagarnęłam drugą poduszkę
pod swoją głowę.
- To zależy co
powiedziałaś mu wczoraj - zamyślił się.
- Żeby wyrzucił swojego
nowego napastnika, bo przespał się z jego córką - zaśmiałam
się. - Że spotkałam znajomą ze szkoły i zagadałyśmy się do
późna, więc zostałam u niej.
- To pierwsze wcale nie
było zabawne - przymrużył powieki. - Może poproś Selenę, żeby
cię kryła?
- Za chwilę będzie pytać
gdzie wtedy byłam - westchnęłam.
- Albo Koke? - zaśmiał
się cicho.
- Na pewno! Wtedy żyć mi
nie da. Już wolę się tłumaczyć przed siostrą - pokręciłam
głową. - Już mniejsza o to - dodałam i ułożyłam się wygodniej
na poduszkach. - Chyba powinniśmy porozmawiać o... - zacięłam
się.
- Tym co nazwałaś umową?
Chcesz coś podpisywać? - zaśmiał się. Dlaczego on do wszystkiego
musiał właśnie tak podchodzić?
- Jeżeli bardzo chcesz -
uniosłam brew.
- Nie, nic nie musimy
podpisywać, ale chyba powinniśmy coś ustalić, nie sądzisz?
- Nie mówię o tym ojcu,
a ty chłopakom.
- Czyli nikt się o tym
nie dowiaduje?
- Nikt, pomijając Selenę,
która będzie mnie kryła - powiedziałam poważnie.
- Okej - skinął głową.
- Kolejne sprawy?
- Kolejną sprawą jest
to, że bez zabezpieczenia ani rusz! Miałeś szczęście, że
przedwczoraj i wczoraj miałeś gumki.
- Ostatnie dwie, więc
będę musiał wybrać się na małe zakupy - uśmiechał się. Ja
próbuję być poważna, a jego wszystko śmieszy.
- Dni płodne i okres
odpadają - znów dyktowałam warunki.
- Oraz dzień przed
meczem. Seks co najmniej dwa razy w tygodniu - dodał z szerokim
uśmiechem na twarzy.
- Okaj! I nie będę
spełniać twoich chorych fantazji!
- Ej, ja nie mam chorych
fantazji! - oburzył się.
- Ja tylko uprzedzam!
Różnie to z wami, facetami bywa! - jęknęłam. - Villa, to o czym
my teraz rozmawiamy mnie przeraża! - otworzyłam szeroko oczy.
- No ale co? Przecież
jesteśmy dorośli, więc nie rozumiem dlaczego się wstydzisz -
mruknął cicho. - To normalne, że mamy swoje potrzeby! -
wyszczerzył się głupkowato.
- Radziłam sobie bez nich
przez trzy lata - mruknęłam i automatycznie stwierdziłam, że
jednak mi brakowało bliskości faceta, bo David był cholernie
dobry.
- Ale teraz będziesz go
miała. No, tylko w łóżku, ale zawsze coś - odparł ze śmiechem.
- Dlaczego ciebie tak
wszystko śmieszy? - zapytałam z wyrzutem. - To tylko seks, David!
- A ja lubię seks!
- Matko, na co ja się
zgodziłam?! - przejechałam dłonią po twarzy. - Ale niech ci
będzie! - spojrzałam na niego, a ten się przysunął i pocałował
delikatnie moje odsłonięte ramię.
- To mamy umowę? -
zapytał cicho.
- Ale jeżeli ktoś się o
tym dowie! - pogroziłam mu palcem. - Szczególnie Koke, żyć mi nie
da!
- Nikt się nie dowie. To
będzie nasza mała tajemnica - uśmiechnął się szeroko. - Idę
zrobić śniadanie.
- Ja za ten czas się
ubiorę - spojrzałam na niego wymownie.
- Mnie nie przeszkadza
taki widok - uśmiechnął się pod nosem i wyszedł z sypialni.
- Ale mnie przeszkadza -
mruknęłam do siebie samej i rozejrzałam się po pokoju. Wstałam i
pozbierałam swoje rzeczy. Ubrana już zaczęłam rozglądać się po
pokoju. Na półkach stały ramki, a w nich widniały zdjęcia samej
Zaidy albo jej i Davida. Razem wyglądali bajecznie i sama nie wiem
skąd u mnie wziął się szeroki i szczery uśmiech na twarzy na ten
widok.
- Chciałem zapytać
czy... - nagle do pokoju zajrzał David, a ja automatycznie
odstawiłam ramkę na jej miejsce. I znów się zmieszałam. - Czy
pijesz kawę? - uśmiechnął się i podszedł, opierając o komodę,
a po chwili zabrał swoje spodnie. - Oglądasz zdjęcia? - uśmiechnął
się szeroko.
- Yhym - mruknęłam
cicho.
- Posłuchaj Roxi,
chciałbym żebyśmy się jakoś normalnie dogadywali - zmarszczył
czoło i podrapał się po karku.
- A nie dogadujemy się? -
spojrzałam na niego.
- To trochę wygląda jak
sprzeczka nastolatków - zaśmiał się. - Dogryzaliśmy sobie
nawzajem i to chyba sprawiało nam jakąś przyjemność.
- Więc czego chcesz, hmm?
- Ja też mam swój
warunek. Koniec tego wkurzania siebie nawzajem. Może nam się uda -
puścił do mnie oczko.
- Chyba muszę się
zgodzić - uśmiechnęłam się lekko. - Chociaż sam powiedziałeś,
że to fajna sprawa.
- Dziś uśmiechnęłaś
się po raz pierwszy - pokiwał palcem. - W nagrodę zasłużyłaś
na dobre śniadanie, chodźmy.
- O, cieszę się, bo
umieram z głodu - zaśmiałam się cicho i ruszyłam za nim.
- A i jeszcze jedno,
jeżeli kiedykolwiek dowiem się, że wrócisz do tego głupiego
nawyku z siedzeniem w pokoju w dzień twojego niedoszłego ślubu, to
obiecuję, że znów cię wyciągnę stamtąd!
- To dopiero za rok -
wzruszyłam ramionami. - Ale dzięki za to.
- Nie ma za co - odparł i
nalał kawy do dwóch kubków, a ja usiadłam przy stole. - Jeżeli
on tak postąpił, to oznaczało, że to był zły pomysł, by za
niego wychodzić. Dobrze, że odkryłaś to wcześniej. - mówił.
- To on mnie zdradził. Z
najlepszą przyjaciółką! - prychnęłam zła.
- Ale to nie powód, by
zamykać się w pokoju i odcinać od świata. - przewrócił oczami.
- Roxi, jesteś młoda i pewnie ktoś inny jest ci pisany, nie ten
cały Carlos.
- To nie jest takie
proste, wiesz?
- Domyślam się, że go
kochałaś, ale chyba czas najwyższy zapomnieć, co? - uśmiechnął
się i postawił talerz kanapek na stole, a sam usiadł naprzeciw
mnie.
- Już dawno zapomniałam,
ale lubię w tedy siedzieć w domu i tyle - wyjaśniłam mu.
- I teraz mi powiesz, że
nie myślisz wtedy o tym ani odrobinę - spojrzał na mnie
podejrzliwie. - Carlos jest przeszłością i teraz ten twój nawyk
też, od teraz spędzasz go poza domem wraz z przyjaciółmi.
- Hej, ty sobie za wiele
nie wyobrażaj! Nie dałam ci zgody na przeprowadzanie zmian w moim
życiu.
- A nie uważasz, że te
zmiany wyjdą ci na dobre? - uśmiechał się. Co go tak nagle wzięło
na mieszanie się w to i filozofowanie?!
- A może porozmawiamy o
tobie? - odparłam z lekkim uśmiechem na twarzy.
- O mnie? Czemu o mnie? -
spojrzał na mnie pytająco.
- No, a czemu o mnie?
- Dobra, więc pytaj o co
zechcesz. - upił łyk kawy.
- Co z matką Zaidy? -
spojrzałam na niego. - Dlaczego nie jesteście razem?
- Po jej narodzinach coś
zaczęło się psuć i nie było jak wcześniej, kłóciliśmy się i
nie zgadzaliśmy w wielu kwestiach. Postanowiliśmy się rozstać i
to chyba wyszło na dobre, bo co po trwać przy kimś, jeżeli
uczucie wygasło albo w ogóle go nie było... - wzruszył ramionami.
- No i masz rację. Zaida
przynajmniej nie jest świadkiem kłótni.
- Między innymi o to
chodziło - powiedział. - Dobrze jest jak jest i pewnie stwierdzam,
że nie chciałbym wracać do przeszłości i coś w niej zmieniać.
- To dobrze. Cieszę się,
że jesteś szczęśliwy - uśmiechnęłam się po nosem.
- Jestem - skinął głową.
- A teraz życzę smacznego. Jak chcesz to przed treningiem podrzucę
cię do domu.
- Lepiej będzie, jeśli
zamówię sobie taksówkę.
- Czemu? Twój ojciec i
tak pewnie będzie już w biurze.
- Ale lepiej będzie,
jeśli podjadę sama - mruknęłam cicho.
- Jak chcesz - wzruszył
ramionami. - Smacznego - uśmiechnął się i wskazał na kanapki.
Sięgnęłam po jedną i od tej pory zapadła cisza.
Minęło dwa dni odkąd
weszłam w umowę z Villą, ale też od tych dwóch dni go nie
widziałam. Może mój umysł sam podświadomie chciał go unikać?
Ani ja, ani David nikomu się nie wygadaliśmy, bo inaczej już bym
słyszała dogryzki ze strony kolegów z drużyny. Niby w sumie
mogłam odezwać się do Villi, ale nadal mnie to jakoś przeraża i
zastanawiam się czasem dlaczego przystałam na taki układ. Tak
właściwie to był dla mnie obcy, wcinał się w moje życie i
ciągle działał na nerwy... To powinno mnie raczej od niego
odpychać, a jak na złość czuję, że działa odwrotnie! Z bólem
serca muszę jednak przyznać, że David był przystojny, miał
czarujący uśmiech i chyba go lubiłam... I wtedy gdy zabrał mnie z
domu i późnej wylądowaliśmy w jego domu, jak i dnia następnego,
gdy to mi coś odbiło i zapragnęłam bliskości drugiej osoby, bo
ten czas zrobił swoje, a jego dotyk wywoływał u mnie dosyć dziwne
emocje. Dobra, wszystko było dziwne!
Ojciec na szczęście nie
wypytywał mnie o to gdzie się podziewałam tamtej nocy, bo nawet
tego nie zauważył. Pracował do późna, a i wcześniej wyszedł z
domu, więc mi się upiekło. Matko, ja już myślę jak nastolatka,
ukrywającego swojego chłopaka. Tylko, że nie jestem nastolatką, a
Villa nie jest moim chłopakiem! I tak będę musiała porozmawiać o
tym wszystkim z siostrą, bo na przyszłość... Trzeba mieć
ubezpieczenie.
Sel namówiła mnie byśmy
poszły na trening chłopaków, bo i tak nie ma co robić.
Przystanęłam na to, bo mogłam jej wtedy powiedzieć o tej
głupotce, w którą się wplątałam z Davidem! To był trzeci dzień
od umowy, w którym nie dość, że za dobrze mi się spało, to
trafiłam na korek, spowodowany jakimś wypadkiem. Na stadion
trafiłam na końcówkę treningu.
- Selena, przepraszam! -
zawołałam do dziewczyny, która siedziała na jednym z fotel przy
wydzielonym obszarze dla trenera na meczu. - Zaspałam i na dodatek
utknęłam w korku - usiadłam obok niej.
- Nic się nie stało -
uśmiechnęła się promiennie. - Dzisiaj byli grzeczni na treningu,
żadnych głupot - wskazała na biegających piłkarzy.
- A jak tam Lucas? -
zapytałam.
- W porządku. Za dwa dni
przyjeżdża - ucieszyła się. - I mam pewien pomysł - klasnęła w
dłonie i wbiła wzrok w piłkarzy, których właśnie Diego
pokierował do szatni.
- Jaki? - zdziwiłam się.
- Jest mi do tego
potrzebny Koke - podniosła się. - Dobrze by było gdyby Lucas miał
tutaj jakiegoś kumpla, prawda? Koke nadaje się jak najbardziej -
wyszczerzyła się i ruszyła w ich kierunku, by złapać Jorge zanim
zniknie w tunelu. Tak, myślę, że Koke będzie aż skakał z
radości! Zaprzyjaźnić się z gościem, który kręci z dziewczyną,
która podoba się jemu samemu? Spełnienie marzeń, po prostu!
- Cześć, Roxi - obok
mnie nagle pojawił się napastnik. Usiadł na fotelu obok i zaczął
pić wodę ze swojego bidonu. - Koke uszczęśliwiony, bo Selena do
niego przyleciała - spojrzał w ich kierunku.
- Nie na długo, dopóki
mu nie przedstawi swojego wspaniałego pomysłu - zaśmiałam się.
- To znaczy? - Guaje
spojrzał na mnie.
- Ma się zaprzyjaźnić z
Żabojadem - odparłam, a on zaśmiał się pod nosem.
- Dla niego też jesteś
taka minutka? W końcu to facet twojej siostry.
- Będziesz mi teraz też
mówił dla kogo mam być milutka, a dla kogo nie? - zmierzyłam go
wzrokiem.
- Hej, hej, tylko nie bij
- pomachał ręką, śmiejąc się. - Spotkamy się jutro? - zapytał,
a ja nagle osłupiałam.
- Jutro? - powtórzyłam.
- Dziś gramy mecz, a
pojutrze jadę na zgrupowanie, więc chwilę mnie nie będzie -
stwierdził.
- Okej - wzruszyłam
ramionami niby obojętnie. - Napisz albo zadzwoń - dodałam.
- W takim razie jesteśmy
umówieni?
- Chyba tak - skinęłam
głową.
- To do zobaczenia -
zaśmiał się i wstając, pocałował mnie w policzek.
- Villa! - pisnęłam i
usłyszałam gromki śmiech Jorge i Seleny. Podeszli bliżej, a David
ruszył do szatni.
- Kto się czubi, ten się
lubi? - Koke poruszył brwiami.
- Nie! - zaprotestowałam.
- Villa to kretyn i dupek!
No i znów zachęcam do głosowania w ankiecie - klik :)
Moment ustalania warunków umowy wygrał wszystko. :D:D
OdpowiedzUsuń~ Wielka Madridistka, od której wymuszasz pisanie komentarzy. :*
Pomyśl z układem zajebisty! ♥
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze mogę liczyć na opis TYCH scen XDDDD