czwartek, 22 stycznia 2015

17. Zapowiedź

  Cały dzień spędziłam z Zaidą i świetnie się razem bawiłyśmy. Wieczorem narzuciłyśmy na siebie koszulki, które zostawił dla nas jej ojciec i pojechałyśmy na Vicente Calderon by mu pokibicować.
 Zajęłyśmy nasze miejsca i razem z dziewczyną obserwowaliśmy nadciągających kibiców. Zaida ciągle pokazywała mi kogoś ciekawego, czyli z pomalowaną twarzą, peruką lub koszulką z dziewiątką na plecach.
Zobaczyłyśmy kawałek przedmeczowej rozgrzewki, później jak wracają do szatni i jeszcze kawałek czasu dalej jak wychodzą z powrotem. Gdy już zaczęli grać, w rzędzie przed nami ktoś zaczął się przepychać by dostać się na dwa wolne miejsca, które były centralnie przed nami. Spojrzałam na dwóch wysokich mężczyzn i na widok tego pierwszego, zamarłam. Modliłam się tylko by mnie nie...
   - Roxi! - zawołał, szeroko się uśmiechając. Cholera... - Adam, spójrz kogo my tutaj mamy! - zwrócił się do tego drugiego. Nie, nie, nie... Obaj usiedli przed nami, ale nie zajęli się oglądaniem meczu, tylko odwrócili się do nas. - Co słychać? - wyszczerzył się.
   - Wszystko w porządku - mruknęłam. - A u ciebie, Carlos?
   - Też dobrze. I pochwalę ci się, bo w końcu pracuję w szpitalu, więc jeżeli komuś będzie potrzebny chirurg, wystarczy dać znać - wyszczerzył się. Pracuje.. Chyba pajacuje, zarywając do młodziutkich pielęgniarek. I naprawdę myśli, że jeżeli będę potrzebowała pomocy to zwrócę się prosto do niego?
   - Świetnie - udałam zachwyt. - Co u Vanessy? - zapytałam, udając, że nie wiem, że ją też puścił kantem, a przecież to była taka wielka miłość.
   - Nie jesteśmy już ze sobą. Powiedzmy, że zrozumiałem swój błąd - uśmiechnął się lekko.
   - Racja! I nawet ostatnio rozmyślał o tobie, gdzie się podziewasz - wtrącił Adam, jego przyjaciel, który zawsze go krył przede mną, gdy spotykał się z Van.
   - I jak widać, jesteś w Madrycie - powiedział Carlos i spojrzał przez chwilę na moją małą towarzyszkę. - Co jeszcze ciekawego słychać? Masz kogoś?
   - Roxi, pokazują tatę! - zapiszczała dziewczynka, pokazując na telebim, na który spojrzałam, a zaraz po mnie ci dwaj. Faktycznie, pokazywali moment, gdy David, Koke oraz Costa stali we trójkę i szeptali przed wykonaniem rzutu wolnego.
   - Tak, widzę - uśmiechnęłam się i poczułam jak mała łapie za moją rękę. Poczułam się jak ktoś ważny dla drugiej osoby, tak jakbym była już rodziną dla niej. Przypomniałam sobie w tym momencie pytanie mojego byłego i popatrzyłam na niego. - Tak Carlos, myślę, że kogoś mam - powiedziałam pewnie i przeniosłam wzrok na boisko. Już nie interesowało mnie co odpowie ten facet, co pomyśli, jak zareaguje. Dzięki Davidowi ruszyłam dalej i nic z tego wszystkiego nie żałuję.
  Mecz zakończył się wysoką wygraną czerwono-białych. Atletico w tym sezonie jest naprawdę silne i to zasługa ciężkiej pracy Simeone oraz chłopaków, a jak to trener powtarza, my kibice, również mamy w to swój wkład. Dzisiejszego wieczoru bramkę zdobył David, któremu asystował Koke. Cudowna akcja i cudowny gol, cudownego mężczyzny!
  Czekałyśmy z Zaidą na jej tatę na parkingu przy samochodzie. Pierwsi wyszli Koke z Leo Baptistao, którzy pomachali do nas, a dopiero później David z Juanfranem. Zaida, gdy tylko zobaczyła Davida z daleka, od razu zaczęła biec w jego stronę, po czym rzuciła mu się w ramiona i mocno przytuliła. Po prostu kocham taki widok. Zawsze mnie rozczulają i mam wrażenie, że z każdym takim momentem kocham tą dwójkę coraz bardziej.
   - Tatusiu, ten gol był taaaaki piękny! - słyszałam głos dziewczynki, gdy byli już blisko. - Widziałam go i krzyczałam!
   - Skarbie, ja strzelam same piękne gole, bo moje dwie piękne kobiety na takie zasługują - ucałował ją w policzek i podszedł do mnie, robiąc to samo.
   - Ale Zaida ma całkowitą rację, gol był pierwsza klasa - zaśmiałam się cicho.
   - Bardzo dziękuję - pokiwał głową. - Roxi, dziś też jedziesz do nas? - zapytał i objął mnie ramieniem.
   - Choć bardzo bym chciała, to muszę wrócić do siebie - zrobiłam smutną minkę. - Muszę w końcu porozmawiać o tym wszystkim z ojcem - dodałam.
   - Ale jutro przyjedziesz? - zapytała mała.
   - Chyba tak - uśmiechnęłam się do niej.
   - Jak będziesz grzeczna to może nawet porwę Roxane i odbierzemy cię po lekcjach, co ty na to? - zaproponował Villa, a ta ochoczo na to przystanęła. Oboje odprowadzili mnie do mojego samochodu. Zaida mnie przytuliła i powiedziała, że obowiązkowo muszę jutro ją odwiedzić. Zabrała ode mnie swoją podstawkę i pobiegła z powrotem do samochodu jej ojca. - A co jeżeli twój ojciec nie zgodzi się by jego najstarsza córka widywała się z piłkarzem? - uśmiechnął się czarująco i przyciągnął.
   - Wtedy przymusowo czeka cię zmiana klubu w trakcie sezonu i ucieczka razem ze mną - zaśmiałam się.
   - Bardzo kuszące - zamruczał i mnie pocałował. - W razie czego daj znać czy mam już pakować walizki - zaśmiał się. - Do jutra!
   - Pa, David - uśmiechnęłam się i wsiadłam do pojazdu. Villa został na miejscu i zaczekał aż odjadę. Dopiero później w lusterku zaobserwowałam jak wraca do swojej córki i auta.
Tak jak się spodziewałam, w domu byłam przed ojcem. Zrobiłam sobie owocową herbatę i usiadłam w salonie z książką by zaczekać na niego. Nie wiedziałam co mi powie, ale niech przyjmie do wiadomości, że przy tym facecie chyba dowiedziałam się czym jest prawdziwe szczęście.
No i w końcu się doczekałam, bo zobaczyłam, że samochód ojca parkuje na podjeździe. Wysiada z niego i kieruje się w stronę domu. Po chwili wszedł do środka i zostawił swoją marynarkę w przedpokoju. Widząc mnie w salonie, podszedł i usiadł obok.
   - Cześć, Roxi - powiedział cicho. - Widziałem, że byłaś na meczu z córką Davida. Zaida, tak? - dodał, a ja pokiwałam głową.
   - Tato... Chciałam powiedzieć, że pomimo tego co mówiłeś wcześniej, ja chcę być z Villą. To naprawdę wspaniały facet i sama przy nim czuję się inaczej.
   - Roxane, ja wiem - westchnął i przytulił mnie do siebie, całując w czubek głowy. - Ja przez ten cały czas widziałem jak się zmieniasz, jak chodzisz zła, a zaraz szczęśliwa. Tylko głupio nie mogłem skojarzyć, że moja starsza córeczka się zakochała - zaśmiał się. - I gdy pojechałaś, złapałem dziś jeszcze Davida na parkingu i z nim rozmawiałem - powiedział, a ja się podniosłam i popatrzyłam pytająco na niego.
   - Jak to? Tato, co mu mówiłeś? - zmarszczyłam brwi.
   - Nie musisz się bać - odparł z uśmiechem. - Przeprosiłem go i powiedziałem, że wcale nie myślę, że jest nieodpowiednim dla ciebie facetem, ale jak wtedy miałem zareagować, widząc własną córkę w męskiej toalecie, całującą się na blacie umywalki?
   - No dobrze, jednak masz rację - uśmiechnęłam się lekko.
   - I ciebie też przepraszam, bo sama masz prawo układać swoje życie z kim chcesz - powiedział. - Pójdę już do siebie, bo jestem zmęczony. Dobranoc, córeczko - wstał, ucałował mnie w czoło i poszedł na górę. Ja też wstałam, zaniosłam do kuchni kubek po herbacie, umyłam go i odłożyłam na suszarkę. Ruszyłam do swojego pokoju i od razu położyłam się na łóżku, biorąc do ręki swój telefon, na którym widniało kilka powiadomień. SMS od Seleny, że miała poważną rozmowę z Koke i jutro wpadnie by mi ją streścić, pare powiadomień z oficjalnego konta na twitterze z Atletico i z tego samego portalu od Davida... Weszłam w informacje i tam ukazało się moje zdjęcie z Zaidą na trybunie, gdzie obie się do siebie uśmiechamy, a niżej podpis: "Dzisiejszy gol jest dedykowany moim dwóm najwspanialszym kobietom". Samowolnie szeroko się uśmiechnęłam. Zrobiło mi się tak strasznie ciepło na sercu, chociaż... Czy ja pozwoliłam mu wyjawiać nas związek przed całym światem? No cóż, jutro powinnam z nim poważnie porozmawiać. Choć i tak udam złą za to, to naprawdę jest mi to już obojętne, kto o nas wie, a kto nie. Ważne, że mam go blisko.

  Zeszłam na dół i weszłam od razu do kuchni, gdzie przy stole siedział sobie ojciec razem z kubkiem i gazetą. Lekko zdziwiła mnie jego obecność, bo nie przypominam kiedy ostatnio w tygodniu był o tej porze w domu. Zazwyczaj siedział w pracy i wracał dopiero popołudniu.
   - Cześć, a co tutaj robisz o tej porze? - zaśmiałam się i nalałam sobie soku do szklanki.
   - Źle się czuję. Chyba bierze mnie jakaś grypa - skrzywił się. - A tobie jak minął dzień?
   - Rano była tutaj Selena, trochę porozmawiałyśmy, a później poszłam się zdrzemnąć - odpowiedziałam i upiłam łyk soku.
   - Też chyba zaraz pójdę do łóżka.. A jakieś plany na dziś?
   - Za godzinę wychodzę z Davidem... - powiedziałam niepewnie i spojrzałam na niego.
   - Przynajmniej teraz nie musisz udawać, że zostajesz na noc u Sel albo innej koleżanki - zaśmiał się, wstał, ucałował mnie w czoło i wyszedł do siebie. On chyba naprawdę zaakceptował to, że spotykam się z jego piłkarzem... Co oczywiście niezmiernie mnie cieszy! A wracając do Seleny.. Moja siostra rozmawiała na poważnie z Koke i jak dla niej chyba dobrze poszło. Powiedziała mu co tak naprawdę czuje, że go kocha, ale jak najwspanialszego przyjaciela i brata pod słońcem. Żałowała, że nie wyszło im z jej powodu, ale Koke zrozumiał to i nie miał o nic pretensji. Troszeczkę było mu z tego powodu smutno, bo po wyjściu Seleny zadzwoniłam do niego i chwilę rozmawialiśmy. Stwierdził, że przecież nie będzie jej zatrzymywał na siłę, że przecież nadal zostaje jego przyjaciółką, a kiedyś pewnie zakocha się tak naprawdę. Szkoda, że to tak wszystko się im potoczyło, ale to ich odczucia i życie.
  Byłam już przebrana i gotowa do wyjścia, kiedy zauważyłam, że pod dom podjeżdża David. Wyszłam z domu i z uśmiechem podążyłam w tym kierunku. Guaje wysiadł z samochodu i czekał na mnie tuż przy masce.
   - Jak zwykle przystojny, jak zwykle z idealną fryzurą - zaśmiałam się i podeszłam, całując go na powitanie.
   - Jak zwykle olśniewająca i słodka - powiedział z uśmiechem. - Jak ojciec?
   - Przecież dobrze wiesz - wywróciłam oczami. - Powiedział mi, że rozmawialiście, co bardzo mnie ucieszyło. Wszystko jest dobrze, więc temat zamknięty. Panie Villa, jakie plany na dziś? - uśmiechnęłam się.
   - Najpierw, tak jak było ustalone, jedziemy po tego małego potworka do szkoły, potem zabieram moje kobiety na obiad, a dalej coś się wymyśli...
   - A właśnie, David! Kto ci pozwolił wstawiać zdjęcia ze mną? - udałam obrażoną.
   - Oj, no Roxi... Dlaczego wszyscy nie mogą się dowiedzieć o tym jaki mam skarb? - popatrzył na mnie z tym swoim uśmieszkiem.
   - Grabisz sobie, Villa - pokręciłam głową z uśmiechem i znów go pocałowałam. - Jedźmy już - dodałam, a mężczyzna pokiwał głową i otworzył mi drzwi, poczekał aż wsiądę, zamknął je i sam dopiero zajął miejsce kierowcy.

Zdawało mi się, że coś słyszę, ale zwaliłem to na sen, choć po chwili usłyszałem głos Roxi, która leżała tuż obok mnie, którą mocno przytulałem.
   - David, ktoś puka - mruknęła cicho.
   - Wydaje ci się - powiedziałem z zamkniętymi oczami.
   - David, naprawdę - dodała po chwili, a ja tylko zamruczałem z twarzą w jej włosach. - To twój dom, wstań i otwórz - dodała i wtedy faktycznie usłyszałem dzwonek. Przewróciłem się na plecy i rozciągnąłem, ziewając.
   - W każdej chwili może być też twój - cmoknąłem ją w policzek i wstałem. W sumie dlaczego miałaby się do mnie nie wprowadzić? Spojrzałem na zegarek na szafce. Była godzina ósma, była sobota, trening miałem mieć w południe, więc kto przyjechał o tej porze? W progu mojej sypialni natchnąłem się na zaspaną Zaidę.
   - Tatusiu, ciągle ktoś dzwoni i puka - mruknęła.
   - Tak, wiem. Pójdę zobaczyć kto to, a ty wracaj do łóżka.
   - A mogę do ciebie i Roxi? - zapytała.
   - Możesz - uśmiechnąłem się. - Zmykaj - dodałem i wpuściłem ją do pokoju, a sam zszedłem na dół. Ktoś znów zadzwonił. - No przecież idę - mruknąłem sam do siebie, przecierając oczy. Otworzyłem drzwi i w progu zastałem nikogo innego jak mojego ojca. - Tata? A co ty tutaj robisz o tej porze? - zdziwiłem się.
   - Byłem u twojej siostry, dziś miałem wracać, a że wcześniej wstałem, wyjechałem to postanowiłem zahaczyć o Madryt - powiedział i wszedł do środka, od razu kierując się do kuchni. Od zawsze tak było, że cała nasza rodzina miała czuć się jak u siebie, u któregokolwiek by nie była. Chyba taki nawyk wyniesiony z rodzinnego domu. - Śpiochy z was - zaśmiał się i usiadł przy stole, a ja nastawiłem wodę w czajniku.
   - Poszedłem wczoraj trochę późno spać, dlatego - ziewnąłem.
   - I dlaczego coś mi mówi, że to ma związek z tą kobietą, której zdjęcie z Zajdą udostępniłeś? - popatrzył na mnie. No... Czyli już wszystko jest wiadome. Może i faktycznie wraca od moje siostry, ale wszystkie trzy kobiety z rodziny, moja matka i dwie siostry, wysłały go na zwiady!
   - Oj, tato... - wywróciłem oczami.
   - No co? Powinniśmy chyba coś o tym wiedzieć - powiedział i wtedy od odpowiedzi uratowała mnie córka, która wpadła do pomieszczenia.
   - Dziadek! - zawołała, podbiegła do niego i przytuliła, a zaraz za nią w progu pojawiła się Roxane, ubrana w swoje spodnie i moją bluzę, którą raczej narzuciła w biegu za Zaidą. Najpierw popatrzyła na mojego ojca, później na mnie. Ojciec najpierw na mnie, później na nią i znów na mnie. Zrobiłem krok w stronę wejścia i wyciągnąłem dłoń do Roxane. Złapała ją, a ja pociągnąłem kobietę za sobą.
   - Tato, poznaj, to jest Roxane. Roxane, to jest mój tato - powiedziałem, a oni uścisnęli sobie dłonie.
   - Jose Manuel Villa - powiedział ojciec.
   - Roxane Cerezo, miło mi - skinęła niepewnie głową.
   - No to ja może zabiorę się za śniadanie - odezwałem się.
   - A ja zabiorę dziadka na górę i pokażę swoje zeszyty! - pisnęła dziewczynka, złapała go za rękę i pociągnęła za sobą. Popatrzyłem na Roxi. Nadal stała w miejscu i była chyba lekko przestraszona, więc przyciągnąłem ją do siebie o mocno przytuliłem.
   - Wieść, że w moim domu nocuje więcej niż jedna kobieta dość szybko się rozniesie i możemy się spodziewać szybkich wizyt mojej mamy i sióstr - zaśmiałem się.
   - To dobrze czy źle? - spojrzała na mnie.
   - Nie martw się, dziewczyny od razu cię pokochają, mama z resztą tak samo. Ona tylko czekała na to aż sobie kogoś znajdę - puściłem do niej oczko. - Ale błagam, zmień ten przestraszony wyraz twarzy - cmoknąłem ją w czubek nosa, a ona się uśmiechnęła. - I jeszcze jedno.. - dodałem, a ona mruknęła. - Zamieszkaj ze mną - powiedziałem najnormalniej w świecie.
   - Zaskoczyłeś mnie - spojrzała. - Nie wiem, David. Nie myślałam nad tym.
   - Odpowiesz mi kiedy będziesz chciała, dobrze? A teraz pomożesz mi przy śniadaniu? - zapytałem z uśmiechem, a ona pokiwała głową.

6 komentarzy:

  1. Już się robi za słodko, musisz tu coś zepsuć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały! Ale rak jak powiedziała Domczi, musisz coś zepsuć :p wydaje mi sie że Carlos coś namiesza. Ale to tylko moje przeczucia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze,że tata Roxi zaakceptował związek córki z Davidem i nie muszą się pakować i wyjeżdżać :D
    szkoda mi Koke, utknął w friendzone :(
    czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Carlos... ZNIKNIJ CZŁOWIEKU PRECZ!
    Niech zamieszkają razem! (Albo niech coś wybuchnie, lol)
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomiędzy Roxi i Davidem wszystko idzie w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że tak już pozostanie. Tylko szkoda, że z jej siostrą i Koke tak nie jest...

    OdpowiedzUsuń