W samolocie układałam sobie w
myślach to jak będzie wyglądała moja rozmowa z Seleną. Jednak
każdy pomysł od razu wymazywałam sobie gumką myszką. Nie wiem
jak zareaguje na mój przyjazd, na naszą rozmowę... W końcu sama
nic o tym wszystkim nie wiedziałam!
Na lotnisku złapałam taksówkę i od
razu podałam kierowcy adres mieszkania ciotki. Miałam przy sobie
jedynie małą torbę, więc nie miałam ciężko.
Nastaliśmy się w korkach, ale
na szczęście w końcu dotarłam do celu. Podziękowałam i
zapłaciłam kierowcy. Wysiadłam i szybkim krokiem skierowałam się
do głównego wejścia kamienicy. Wyszłam po schodach na piętro i
lekko zapukałam do drzwi. Po chwili w progu stanęła ciotka.
Szeroko się uśmiechnęła, wpuściła mnie do środka i mocno
przytuliła.
- Roxi, jak ja cię dawno
nie widziałam - zawołała. - Wchodź dalej - pociągnęła mnie za
sobą do salonu. Zdążyłam tylko zostawić w korytarzu swoją
torbę. Ciotka usadowiła mnie na kanapie i kazała zaczekać, a po
chwili wróciła z tacą z herbatą i ciasteczkami na talerzyku. - No
i opowiadaj, jak tam w Madrycie? Jak po powrocie do domu?
- Jest w porządku -
uśmiechnęłam się. - Cieszę się, że wróciłam, ale pewnie za
niedługo znów sobie wymyślę nowe miejsce do zwiedzenia.
- A nie powinnaś już tu
zostać? - uśmiechnęła się do mnie lekko, nalewając gorącą
herbatę do filiżanek.
- To znaczy? -
zmarszczyłam czoło. - Lubię to moje podróżowanie.
- No wiesz, mężczyzna,
rodzina...
- Ciociu, ty też?! -
przewróciłam oczami.
- Co ja też? - zdziwiła
się.
- Wszyscy mi to mówią...
Nawet Simeone, trener chłopaków!
- No widzisz - zaśmiała
się. - To jest znak. Może już tam jakiś się kręci? - poruszyła
brwiami.
- Nie, nie ma nikogo -
zaśmiałam się. - Ciociu, jak z Seleną? - zapytałam niepewnie.
- Wyszła przedtem -
skinęła głową. - Tak to siedziała ciągle w pokoju, czasem
wychodziła i mało się odzywała. Wczoraj udało nam się
porozmawiać i chyba już jest dobrze. Jeszcze powinna porozmawiać z
tobą i z Enrique.
- Dlatego przyleciałam -
westchnęłam. - Martwię się o nią.
- Umówiła się z kimś,
więc pewnie nie wróci prędko.
- Nie szkodzi - skinęłam
głową.
- No to może mów jak tam
w tych Indiach, bo jestem bardzo ciekawa!
- A dasz wiarę, że
trafiłam przez przypadek na plan filmowy? - zaśmiałam się. - Mam
gdzieś w rzeczach kilka autografów wielkich bollywoodzkich sław -
dodałam.
Siedziałam z ciotką do momentu,
gdy do mieszkania wróciła Selena. Zaskoczyła ją moja obecność,
ale i ucieszyła, bo uśmiechnęła się szeroko i mnie przytuliła.
Zaciągnęła mnie za sobą do swojego pokoju.
- Jak ręka? - zapytałam,
wskazując na gips, który miała pod rękawem marynarki.
- Boli, ale biorę leki
przeciwbólowe - odparła i usiadła na rogu swojego łóżka. Ja
usiadłam na fotelu w kącie. - Cieszę się, że przyjechałaś -
uśmiechnęła się jeszcze.
- Przyjechałam, bo
chciałam z tobą porozmawiać. Nie odbierałaś telefonów.
- Wiem, przepraszam -
mruknęła. - Gdy dowiedziałam się, że wujek to tak naprawdę mój
ojciec to odrobinę się zamknęłam w sobie. Musiałam trochę o tym
pomyśleć. No i poznałam tutaj kogoś - uśmiechnęła się lekko.
- Dużo z nim rozmawiam i praktycznie dzięki niemu, wczoraj
zdecydowałam się na rozmowę z mamą.
- Z nim? - poruszyłam
brwiami.
- Ma na imię Lucas i
studiuje medycynę. Praktycznie wpadliśmy na siebie w parku, on
biegał.
- No to bardzo ciekawie -
uśmiechnęłam się do niej. - A jeżeli chodzi o to wszystko, to
jest w porządku. Rozumiem, że to dla ciebie trudne. Dla mnie samej
było, gdy ojciec powiedział mi, że jesteśmy siostrami, a nie
kuzynkami.
- No to widzisz... Ja
jeszcze miałam żal do matki, że ukrywała przede mną prawdę i
moim biologicznym ojcu. Przez dwadzieścia jeden lat!
- Jeżeli już rozmawiałaś
z ciotką, rozmawiasz ze mną, to jeszcze pasuje byś zamieniała
kilka słów o tym z ojcem.
- Tak, wiem - skinęła
głową.
- I z Koke przede
wszystkim! - zaśmiała się. - On to przeżywał twój wyjazd chyba
najbardziej! Powiedział, że czuje się obrażony - zachichotałam.
- Kurcze - jęknęła. - Z
tego wszystkiego, zapomniałam sobie o nim!
- Nie martw się, nie
powtórzę mu tego - pokazałam jej język. - To ja może pójdę się
troszeczkę odświeżyć po podróży, a ty zadzwoń do tego gamonia
- uśmiechnęłam się, wstając.
- Okej, a później
zabieram cię na miasto, co?
- Nie ma sprawy -
pokiwałam głową. - Zakupami bym nie pogardziła.
- I już wiemy co będziemy
robić! A co do zakupów to fakt, powinnaś sobie kupić coś nowego.
Na przykład seksowną bieliznę dla Villi - wyszczerzyła się.
- Na pewno! - zawołałam
i rzuciłam w nią małą poduszką z fotela. - Co wy wszyscy macie
ze swataniem mnie?! Szczególnie ty i Koke z Davidem!
- A czemu nie? To już
stwierdzone, że do siebie pasujecie. Właśnie! Co u niego słychać?
- nadal się szczerzyła.
- Nie wiem i muszę
przyznać, że mało mnie to obchodzi - przewróciłam oczami. -
Nadal mnie wkurza!
- No dobra, żartowałam -
uśmiechnęła się i wykręciła numer naszego przyjaciela. Ja
wyszłam i zabrałam swoją torbę z korytarza. Zapytałam cioci czy
mogę zająć łazienkę. Zgodziła się i od razu poinformowała, że
przygotuje dla mnie gościnny pokój.
Dwa dni później byłam już z
powrotem w Madrycie. Mogłabym tam zostać i nadal przemierzać
sklepy wzdłuż i wszerz z Seleną czy po prostu podziwiać uroki
Paryża, miejsca gdzie urodziła i wychowała się moja mama, ale
musiałam wracać. Miałam jeszcze pare tekstów do przetłumaczenia,
a gonił mnie ich termin.
Mijały dni, ja sobie
pracowałam, spędzałam czas, starając się mijać szerokim łukiem
Guaje. Na szczęście się udawało. W sumie to trochę zmieniłam o
nim swoją opinię poprzez Zaidę, ale tylko troszeczkę! Co ja
zrobię, że na samym początku wyrobił sobie taką renomę u mnie?!
Koke był w kontakcie z Seleną,
ale chyba nie wiedział za bardzo o tym całym Lucasie. W rozmowach
ze mną nic o nim nie wspominał. Mówił tylko, że rozmawiał z
moją siostrą. Może mu nie powiedziała jeszcze?
Jakiś czas później Sel
wróciła do Madrytu. Zdecydowała się porozmawiać z ojcem. W sumie
to się cieszyłam, bo teraz miało wszystko wrócić do normalności,
takiej nowej normalności...
Pierwszego dnia po powrocie od
razu spotkała się z naszym ojcem, a wieczorem zadecydowała, że
zaprasza mnie i Koke na małe piwo. I tak było. Wieczorem wyszłam z
Jorge spacerkiem w umówione miejsce. Przez ten cały czas również
nie wspomniałam przy nim słowem o Lucasie, bo jeżeli moja siostra
o nim nie mówiła, to może to nic takiego? Coś o czym nie warto
mówić przyjacielowi? W pubie, w którym często się spotykaliśmy
wszyscy, od razu zaczęliśmy wypatrywać wzrokiem 'Dziewczynę z
gipsem'. Oczywiście nazywaliśmy ją tak żartobliwie. Odnalazłam
ją i pociągnęłam przyjaciela za rękaw. Dopiero po chwili
zauważyłam, że nie siedzi sama, a z przystojnym blondynem.
Podeszliśmy bliżej. Mina Koke na Selenę uśmiechającą się do
Lucasa, była nie do opisania. Na pewno był zaskoczony.
- Jesteście - uśmiechnęła
się szeroko, wstając. Uścisnęła mnie, a później nadal
zszokowanego Koke. - Poznajcie się, to jest Lucas Rimet - wskazała
na chłopaka, który podnosząc się, zapiął guzik w swojej
dopasowanej marynarce.
- Lucas, wiele o was
słyszałem - wyciągnęłam do niego dłoń, a ten zamiast ją
uścisnąć, ucałował jej wierzch. No nie powiem, imponujące.
- Roxane lub po prostu
Roxi - uśmiechnęłam się lekko, a ten wtedy podał dłoń Koke.
- Jorge, przyjaciel -
powiedział poważnie, ściskając jego dłoń, a ja widziałam jak
Hiszpan napina wszystkie swoje mięśnie. Spokojnie, Koke... Bo się
zaraz na niego rzucisz z tej zazdrości!
- To może usiądźmy -
powiedziała Selena, ciągle się uśmiechając do wszystkich. Tak
zrobiliśmy. Selena i Lucas usiedli po jednej stronie stolika, a ja i
Resurreccion po drugiej.
- Więc, Lucas - zaczęłam.
- Słyszałam, że studiujesz medycynę - powiedziałam i poczułam
na sobie złowrogi wzrok Koke. Patrzył się jakbym była największą
zdrajczynią jaka stąpała po tej ziemi, tylko dlatego, że ja coś
o nim wiedziałam, a on nie. Niech się jeszcze dłużej ukrywa z tym
co czuje do Seleny, to bankowo nikt mu jej nie sprzątnie...
- Tak, dokładnie i
zastanawiam się w tym momencie nad wyborem specjalizacji - pokazał
w uśmiechu rząd idealnie białych zębów. - I teraz postanowiłem
zrobić sobie szybki weekend, odwożąc bezpiecznie Sel tutaj.
- Selena zawsze tutaj była
bezpieczna - powiedział ironicznie Koke i wtedy kelnerka przyniosła
nam cztery wysokie kufle z piwem, które tamci pewnie wcześniej
zamówili.
- No dobrze, to był
pretekst, by spędzić z nią więcej czasu - dodał niby zabawnie i
ucałował ją w policzek, a dziewczyna zachichotała. Dobra, tak
jakoś nagle zmieniał o nim zdanie... Sel mówiła o nim w samych
superlatywach, a teraz wydaje mi się, że to bardzo pewny siebie
cwaniaczek. Chyba jednak go nie lubię. Jorge zaraz wyskoczy z
siebie, no ale to już inna bajka.
Siedzieliśmy tam praktycznie
wyłącznie dla Seleny i słuchaliśmy jak ten jej 'goguś' chwali
się jak to jego ojciec nie śpi na pieniądzach, ma swój własny
jacht, śmigłowiec i zastanawia się czy przed emeryturą nie
wykupić na własność jakiejś wysepki... Osobiście to już mi
wychodził bokiem, przesłodzony i wyniańczony chłopczyk. Nie wiem
co Selena w nim zobaczyła i nie wiem gdzie skrył się nibym ten
mężczyzna, który pomógł się zdecydować na rozmowę z matką po
tym wszystkim.
Koke w pewnym momencie
powiedział, że będzie się już zmywał, bo rano ma trening. W
sumie to chciał wyjść nie tylko ze względu na to, ale już też
miał gościa po dziurki w nosie. Od razu dołączyłam się do
niego, bo tak naprawdę zawsze raźniej jest wracać we dwójkę, a w
szczególności jak się mieszka naprzeciw siebie.
Pożegnaliśmy się i wyszłam
razem z piłkarzem. Od razu oplotłam jego ramię, gdzie trzymał
rękę schowaną w kieszeni. Odezwałam się dopiero po chwili.
- I co sądzisz o panie
Lucasie idealnym Francuzie? - zapytałam.
- A proszę cię... -
przewrócił oczami.
- Lepszy byłby taki młody
piłkarz z Atletico? - poruszyłam brwiami.
- No, ale chyba nie tamten
- warknął.
- Pogadałbyś z nią w
końcu - jęknęłam.
- Ale, że o czym?
- O pogodzie, Koke -
powiedziałam ironicznie. - O tym, że ci się podoba?
- Przestań, to moja
przyjaciółka, tak samo jak ty i chcę dla was obu jak najlepiej. A
właśnie! Villa po treningu kazał cię pozdrowić - zaśmiał się,
a wtedy to ja przewróciłam oczami.
- Powiedz mu, żeby się
pocałował... - urwałam. - Nic mu nie mów najlepiej - spuściłam
wzrok.
- I tak go lubisz -
szturchnął mnie łokciem.
- Emmm - udałam
zamyśloną. - No wiesz, ja nawet o nim śnię! Co noc! - otworzyłam
szeroko oczy. - Koke, żyj realiami - zaśmiałam się. - Wkurza mnie
i tak zostaje, nie lubię go.
- Niech ci będzie -
westchnął. - Długo wiedziałaś, że Sel się spotyka z tamtym? -
zapytał po chwili.
- Powiedziała mi kiedy
byłam w Paryżu - skinęłam głową.
- I nic mi nie
powiedziałaś? - mruknął z wyrzutem.
- Myślałam, że ci
powie, a jeżeli tego nie zrobiła to albo nic z tego nie wyszło
albo jest niewarty dalszej uwagi.
- A jednak przyjechał z
nią do samego Madrytu - pokręcił głową.
- Jesteś zły? -
zapytałam cicho.
- Nie jestem... Po prostu
trochę rozczarowany niewiedzą - uniósł lekko kąciki ust. -
Będziesz na następnym meczu? - spytał. Tak... On i te jego
ucieczki od tematu.
- Rzadko opuszczam wasze
mecze gdy jestem w stolicy, Koke - zaśmiałam się. On też. Nie
wracaliśmy już do tematu Seleny i jej 'przyjaciela', później Koke
coś jeszcze parsknął na temat Davida, ale od razu zganiłam go
wzrokiem no i pozostały same lekkie tematy. Aż pod same progi
domów.
***
David, wracaj do Europy, do reprezentacji!
O mamma mia! Jak ja dawno tu nie zaglądałam, wybacz kochana.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, ten Lucas to dziwny jest. Przyszły lekarzyk się znalazł.
I tak wiem, że Roxi luuubi Vilę.
Pozdrawiam :3
Ja też nie lubię tego Francuza!
OdpowiedzUsuńSelena Koke jest lepszy! :)
Roxie idź przytul Davida! :***
Czekam na następny cudowny rozdział!
tak trochę dziwny ten Francuz jest...o.O
OdpowiedzUsuńKoke, człowieku ogarnij się i powiedz w końcu Sel, co do niej czujesz, a nie kręcisz !
Pozdrawiam :)
Daj mi tu Ville, szybko haha :D
OdpowiedzUsuńDobra, nie lubię Lucasa, ale lubię Koke.. Więc na co czekasz?!
co to za niby David? ;/
OdpowiedzUsuń