Był już późny wieczór.
Razem z Zaidą siedzieliśmy w salonie i jedliśmy kanapki, które
nam przygotowałem. Moja córka już przebrana w piżamkę, siedziała
na środku pomieszczenia na puchatym dywanie i oglądała jakąś
bajkę, a ja rozłożyłem się na kanapie i przeglądałem jakieś
nowości w internecie. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi.
Chwileczka przerwy i znów. Zwlokłem się i ruszyłem do wyjścia.
Ktoś tam stał i ciągle naciskał guzik z alarmem.
- No już! Pali się?! - krzyknąłem,
będąc już w holu. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem w progu Koke,
podtrzymującego się o filar przy wejściu. Nie musiał nic mówić,
by stwierdzić, że był zalany, bo czuć to było na kilometr. -
Stary, co ty tu robisz? - zdziwiłem się.
- Muszę z kimś pogadać - jęknął.
- Chodź - przewróciłem oczami i
pomogłem mu wejść. Od razu pokierowałem go do kuchni, bo raczej
wolałem oszczędzić Zaidzie takiego widoku.
- Jak ona mogła mi to zrobić? Oni! -
zamachał pięścią.
- Po woli, Koke - posadziłem go na
krześle przy małym stoliku. - Kto z kim i co?
- No Selena z tym swoim Francuzikiem -
wysapał po chwili. - Chyba są razem!
- Selena jest twoja przyjaciółką,
więc raczej powinieneś się cieszyć - przykucnąłem przed nim.
- Ona nie jest tylko przyjaciółką!
Ja ją kocham! - powiedział pewnie. Dobra, nie wierzyłem w to, bo
był kompletnie pijany i gadał głupoty.
- Koke, powinieneś wrócić jakoś do
domu. Jedynie co ci teraz się przyda to zimny prysznic i łóżko.
- Nie - pokiwał przecząco głową. -
Proszę, zawieź mnie do niej. Ja muszę z nią porozmawiać!
- Oczywiście, jeszcze pomogę ci odbić
mu Sel - zakpiłem, a on chciał wstać. Posadziłem go znów na tym
samym miejscu.
- Ale nie wiadomo co oni tam teraz
robią! David, ja naprawę ją kocham!
- No dobrze, że ją kochasz. -
skinąłem głową. - Ale jak tam teraz pójdziesz w takim stanie to
ona się na pewno wkurzy, a chyba tego nie chcesz, co?
- To mam pozwolić, aby on ją całował?
Nigdy! - znów zamachał dłonią.
- Chłopie, z tego co mi wiadomo to Sel
nic nie wie o twoich uczuciach, więc nic takiego ci wielkiego nie
wyrządziła. - przewróciłem oczami i wtedy usłyszałem głos
córki, która mnie wołała. - Poczekaj tu i nigdzie się nie ruszaj
- mruknąłem do niego i ruszyłem do salonu. - Co tam, myszko? -
zapytałem.
- Bajka się już skończyła, a ja
jestem śpiąca. - potarła oczka, a ja wyciągnąłem do niej dłoń
i zaprowadziłem ją do jej pokoju. Okryłem kołdrą, dałem buziaka
w czoło i życzyłem dobrej nocy. Zgasiłem lampkę i zszedłem na
dół do kuchni, gdzie przebywał ten gamoń. Właśnie sobie
siedział przy stole i pił piwo, które zapewne wygrzebał z mojej
lodówki. - Tobie już chyba wystarczy, co? - spojrzałem na niego.
- Nie! Muszę się napić!
- I co? Chcesz tam iść do niej
pijany, tak? Trzeba cię odholować jakoś do twojego mieszkania.
- Mógłbyś pojechać ze mną! Albo
zadzwońmy po Roxi!
- Tam nie pojedziesz. Nawet nie mamy o
czym rozmawiać - zaśmiałem się ironicznie. - Nie zostawię córki
samej, więc faktycznie zadzwońmy po nią. - skinąłem głową,
wyciągając z kieszeni jego bluzy komórkę. Sam nie dorobiłem się
jej numeru, więc trzeba było jakoś sobie poradzić, a Koke w tym
stanie nie miał nic przeciwko. Znalazłem jej numer w książce i
rozpocząłem połączenie.
- Słucham najgorszego piłkarza na
świecie? - mruknęła do słuchawki.
- Witam - zaśmiałem się cicho. - Z
tej strony David.
- No to dużo się nie pomyliłam - i
wtedy wyobraziłem sobie jak przewraca oczami. - Czemu dzwonisz z
telefonu Koke?
- Bo jest napruty. I chce jechać do
twojej siostry - wyjaśniłem jej.
- A on tam po co? - prawie krzyknęła
do słuchawki.
- Mówi, że ją kocha. Roxi, ja nie
wiem co tam pomiędzy nimi jest, ale wydaje mi się, że on mówi
prawdę.
- Bo to prawda, a nikt mi nie wierzy! -
jęknął Jorge.
- Ja mu coś zrobię... Przyjadę i go
ogarnę - powiedziała. Po chwili się rozłączyła, a ja odłożyłem
telefon przyjaciela na blat.
- Widzisz stary? Kobieta ma przyjeżdżać
i cię ogarniać... - pokręciłem głową.
- Niech przyjedzie Sel - zajęczał.
- Chyba lepiej żeby cię nie widziała
w takim stanie.
- Już nie raz widziała! Przyjaźnimy
się!
- Ale nie jęczałeś, że ją kochasz.
Przypomniało ci się nagle, gdy zobaczyłeś ją z innym?
- A żebyś wiedział! Obiję mordę
temu Lucasowi. Wczoraj jak go zobaczyłem to chciałem mu ją już
rozwalić - powiedział pewnie.
- Oj, Koke - przejechałem dłonią po
twarzy i usiadłem na drugim krześle. - Dlaczego wcześniej jej o
tym nie powiedziałeś?
- Nie wiem - wzruszył ramionami. -
Zawsze myślałem, że mnie odrzuci albo wyśmieje. A teraz jest z
tym Francuzem i to całkiem serio.
- Trzeba było przynajmniej spróbować,
a dowiedziałbyś się, ale do pijanego to jak do ściany... -
machnąłem ręką.
- Wcale mi nie pomagasz! - prychnął
oburzony.
- Dopij już to piwo, to przynajmniej
nie będziesz jęczał - pokręciłem głową
- Dobra! - odpowiedział uśmiechnięty
i chwycił puszkę. Poczekaliśmy chwilę i przez okno zauważyłem
samochód wjeżdżający na posesję. Wstałem i ruszyłem do
wyjścia. Nie chciałem by dzwoniła, bo mogła obudzić Zaidą, a
Koke i tak już narobił zamieszania. Stanąłem w progu i czekałem
aż wysiądzie pojazdu. - Jakie powitanie - wysiadła z
samochodu i skierowała się w moją stronę.
- Nie zdążyłem rozwinąć czerwonego
dywanu!
- I fanów też nie ma - jęknęła z
uśmiechem.
- Jak to nie? Jeden siedzi w kuchni i
użala się na sobą - wyszczerzyłem się.
- To chodźmy do niego. O co właściwie
mu chodzi? - zmarszczyła brwi, podchodząc do mnie. Przepuściłem
ją w drzwiach i weszliśmy do środka.
- Mówi, że kocha twoją siostrę -
mruknąłem i weszliśmy do kuchni.
- Przyznam, że zdziwiłam się gdy jej
mama powiedziała mi, że spotyka się z kimś, a jeszcze bardziej,
gdy z nim tutaj przyjechała.
- Tak samo zareagowałem! - odezwał
się Jorge.
- Ale ma prawo układać sobie życie,
Koke - mruknęła i przykucnęła przy nim, łapiąc go za dłoń. -
Naprawdę coś do niej czujesz? - szepnęła.
- Kocham ją - odpowiedział.
- Dobra. Przynajmniej po pijanemu się
przyznałeś, bo tak to na torturach byś się do tego nawet nie
przyznał - pokręciła głową. - Przede wszystkim to trzeba cię
odholować do domu... - westchnęła.
- Chce do niej jechać. Roxi, proszę -
zrobił smutną minkę.
- Dzisiaj pojedziesz do domu, a jutro o
tym pogadamy, ok?
- Chyba nie mam wyjścia?
- No to współpracuj... - mruknęła i
chciała mu pomóc wstać, ale on i tak już nad sobą nie panował.
- Pomogę ci - odezwałem się w końcu
i podszedłem.
- Dzięki. Nie wiem jak on jutro pojawi
się na treningu - westchnęła i razem ze mną powoli prowadziła go
do wyjścia.
- W razie czego, będę go krył -
powiedziałem, gdy przechodziliśmy przez otwarte drzwi na zewnątrz.
Cudem doszliśmy do jej samochodu i wpakowaliśmy go do środka.
- Nie mam zielonego pojęcia jak go
doprowadzę do jego domu, bo akurat teraz wszystkich u niego musiało
gdzieś wywiać - jęknęła.
- Chyba, że poproszę sąsiadkę, żeby
chwile została u mnie, bo Zaida i tak już śpi i ci pomogę?
- Nie chcę ci robić problemów -
mruknęła niepewnie.
- Myślę, że to żaden problem -
wzruszyłem ramionami.
- Chyba znów będę musiała ci
podziękować - uśmiechnęła się pod nosem.
- Tym razem tak łatwo nie będzie -
zaśmiałem się, kierując do domu sąsiadki.
- Ok. Poczekam tutaj - zawołała za
mną i wsiadła do swojego samochodu. Kobieta się zgodziła. Odkąd
tu mieszkam, kilka razy mi pomogła, gdy opiekunka Zaidy utykała w
korkach czy właśnie w takich momentach jak ten. Wpuściłem ją do
środka i zabrałem z wieszaka swoją białą dresówkę, którą od
razu naciągnąłem na siebie. Dołączyłem do Roxane, siedzącej w
samochodzie. Koke aktualnie drzemał z głową opartą o szybę.
- Nieźle się doprawił - spojrzałem
na niego.
- Czasem bywało gorzej - powiedziała
i zmieniła bieg. - Nie wiem co mu strzeliło do tego pustego łba -
pokręciła głową.
- Może on ją naprawdę kocha?
- Byli jak papużki nierozłączki, ale
nie myślałam, że on aż tak się w to zaangażuje... I wyszło z
tego, co wyszło. Może ona na serio zakochała się w Lucasie?
- Tego nie wiem. Ale jeśli ją
skrzywdzi, to Koke mu tego nie daruje - westchnąłem.
- I ja pewnie też - zaśmiała się
pod nosem i zaparkowała pod domem, w którym mieszkał Jorge.
Wysiedliśmy i udało nam się doprowadzić go do środka. Po prostu
rzuciliśmy go na łóżko i tak zostawiliśmy. Zanim wyszliśmy,
Roxane zostawiła mu na stoliku tabletkę i wodę.
- Dobrze pomyślane - zauważyłem, gdy
wychodziliśmy.
- Przyda mu się. To pewne - roześmiała
się cicho.
- Jaka ty jesteś troskliwa -
uśmiechnąłem się i przepuściłem ją w drzwiach od klatki.
- W końcu mam młodszą siostrę, nie?
- Przypominam, że ja też mam dla kogo
być troskliwy. - wsiedliśmy do samochodu.
- No tak. Córka - zauważyła i
odpaliła silnik.
- No widzisz - zaśmiałem się. - I
tak jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
- I nie wiem czy chce wiedzieć -
puściła mi oczko.
- Czemu nie? - wyszczerzyłem się. - I
tak nadal liczę na podziękowanie za dziś.
- Odwiozę cię do domu, pomimo tego,
że mieszkam tutaj - wskazała na dom naprzeciwko. Sukces! Już wiem
gdzie mieszka ta złośnica no i przy okazji prezes klubu. - To jest
podziękowanie!
- Umów się ze mną. - wypaliłem i
spojrzałem na nią, a ta gwałtownie zahamowała przed przejściem.
- Zwariowałeś, Villa - skwitowała.
- Nie, jestem całkowicie poważny.
- Nie umówię się z tobą, David.
Jesteś wkurzający - westchnęła po chwili.
- Nie aż tak - zaśmiałem się.
- Dobra. Jedno spotkanie - zgodziła
się.
- W takim razie zabieram cię gdzieś w
piątek. Zaida będzie u matki, więc mam wolny wieczór.
- Pasuje - uśmiechnęła się lekko. -
Tylko nie wyobrażaj sobie za dużo.
- No to oczywiście - odparłem szybko
i również się uśmiechnąłem, a ona podjechała pod mój dom.
- To do zobaczenia - powiedziała, a ja
się schyliłem i ucałowałem ją w policzek.
- Do piątku - uśmiechnąłem się. -
Lub wcześniej - zauważyłem. Wysiadłem z jej samochodu i
odprowadziłem pojazd wzrokiem, zanim zniknął za zakrętem.
Wróciłem do domu i podziękowałem sąsiadce, po czym udałem się
do swojej sypialni.
Co ja właściwie zrobiłam?
Zgodziłam się to na niby spotkanie z Villą! Wszystko zwalę
oczywiście na Koke, bo to przez niego byłam zmuszona zobaczyć się
z Guaje. Musiał się dziś upić, bo wczoraj zobaczył jak Selena i
Lucas spijając sobie z dziobków czułe słówka i uśmieszki.
Szczerze? Na jego miejscu to pewnie trafiłby mnie tam jakiś
szlag... On jest twardy, wytrzymał, no ale dziś poszedł zatopić
smutki w alkoholu no i jeszcze doczołgał się do domu Davida. Może
powinnam pomówić o tym z siostrą? Nie no... To Koke powinien się
jej przyznać!
Przez tego głupka musiałam się
też dziś najeździć... Do domu Villi, później z Koke, następnie
odwieźć napastnika i wtedy dopiero mogłam sobie wrócić łaskawie
do domku, do mojego łóżeczka pod ciepłą kołderkę.
Jednak nie dane było mi tak szybko zasnąć. Słyszałam jak w
gabinecie niżej ojciec jeszcze rozmawia przez telefon. Rozmawiał z
jakimś znajomym. Choć tyle, że to nie sprawy klubowe... Bo czasem
martwię się czy czasem nie zrobił się z niego pracoholik!Prócz głosów z dołu, jeszcze jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Mianowicie takie głupie i dziwne odczucie, że zgodziłam się na tą całą randkę z Villą. Randkę? SPOTKANIE, ROXI! Randka z Villą to ostatnia rzecz o jakiej nawet bym pomyślała!
Biedny Koke, biedny! Ale będzie randka. Tak, RANDKA :D
OdpowiedzUsuńUU będzie randeczka !! Już nie mogę się doczekać !! xD Biedny Koke myślę że sobie z tym poradzi, ok pisz szybko kolejny, czekam !!
OdpowiedzUsuńpozdro ;)
~ Angi
Szykuje się randka! Oł je!!!
OdpowiedzUsuńRoxi nie broń się przed Villą!
On jest taki słoooooooooooooodziutki! :***
Czekam na nowość!
Boże Koke ...ciekawe czy jak wytrzeźwieje to dalej będzie taki odważny, by porozmawiać z Sel..
OdpowiedzUsuńA Villa ? Brawo za pierwszy krok. Myślałam, że Roxi całkowicie go wyśmieje i spławi, ale jednak mu uległa :) i tak ma być :)
Buziaki :*
no w końcu będzie randka! <3
OdpowiedzUsuń