niedziela, 2 listopada 2014

7. Złamane serce

  Był już późny wieczór. Razem z Zaidą siedzieliśmy w salonie i jedliśmy kanapki, które nam przygotowałem. Moja córka już przebrana w piżamkę, siedziała na środku pomieszczenia na puchatym dywanie i oglądała jakąś bajkę, a ja rozłożyłem się na kanapie i przeglądałem jakieś nowości w internecie. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Chwileczka przerwy i znów. Zwlokłem się i ruszyłem do wyjścia. Ktoś tam stał i ciągle naciskał guzik z alarmem.
   - No już! Pali się?! - krzyknąłem, będąc już w holu. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem w progu Koke, podtrzymującego się o filar przy wejściu. Nie musiał nic mówić, by stwierdzić, że był zalany, bo czuć to było na kilometr. - Stary, co ty tu robisz? - zdziwiłem się.
   - Muszę z kimś pogadać - jęknął.
   - Chodź - przewróciłem oczami i pomogłem mu wejść. Od razu pokierowałem go do kuchni, bo raczej wolałem oszczędzić Zaidzie takiego widoku.
   - Jak ona mogła mi to zrobić? Oni! - zamachał pięścią.
   - Po woli, Koke - posadziłem go na krześle przy małym stoliku. - Kto z kim i co?
   - No Selena z tym swoim Francuzikiem - wysapał po chwili. - Chyba są razem!
   - Selena jest twoja przyjaciółką, więc raczej powinieneś się cieszyć - przykucnąłem przed nim.
   - Ona nie jest tylko przyjaciółką! Ja ją kocham! - powiedział pewnie. Dobra, nie wierzyłem w to, bo był kompletnie pijany i gadał głupoty.
   - Koke, powinieneś wrócić jakoś do domu. Jedynie co ci teraz się przyda to zimny prysznic i łóżko.
   - Nie - pokiwał przecząco głową. - Proszę, zawieź mnie do niej. Ja muszę z nią porozmawiać!  
   - Oczywiście, jeszcze pomogę ci odbić mu Sel - zakpiłem, a on chciał wstać. Posadziłem go znów na tym samym miejscu.
   - Ale nie wiadomo co oni tam teraz robią! David, ja naprawę ją kocham!
   - No dobrze, że ją kochasz. - skinąłem głową. - Ale jak tam teraz pójdziesz w takim stanie to ona się na pewno wkurzy, a chyba tego nie chcesz, co?
   - To mam pozwolić, aby on ją całował? Nigdy! - znów zamachał dłonią.
   - Chłopie, z tego co mi wiadomo to Sel nic nie wie o twoich uczuciach, więc nic takiego ci wielkiego nie wyrządziła. - przewróciłem oczami i wtedy usłyszałem głos córki, która mnie wołała. - Poczekaj tu i nigdzie się nie ruszaj - mruknąłem do niego i ruszyłem do salonu. - Co tam, myszko? - zapytałem.
   - Bajka się już skończyła, a ja jestem śpiąca. - potarła oczka, a ja wyciągnąłem do niej dłoń i zaprowadziłem ją do jej pokoju. Okryłem kołdrą, dałem buziaka w czoło i życzyłem dobrej nocy. Zgasiłem lampkę i zszedłem na dół do kuchni, gdzie przebywał ten gamoń. Właśnie sobie siedział przy stole i pił piwo, które zapewne wygrzebał z mojej lodówki. - Tobie już chyba wystarczy, co? - spojrzałem na niego.
   - Nie! Muszę się napić!
   - I co? Chcesz tam iść do niej pijany, tak? Trzeba cię odholować jakoś do twojego mieszkania.
   - Mógłbyś pojechać ze mną! Albo zadzwońmy po Roxi!
   - Tam nie pojedziesz. Nawet nie mamy o czym rozmawiać - zaśmiałem się ironicznie. - Nie zostawię córki samej, więc faktycznie zadzwońmy po nią. - skinąłem głową, wyciągając z kieszeni jego bluzy komórkę. Sam nie dorobiłem się jej numeru, więc trzeba było jakoś sobie poradzić, a Koke w tym stanie nie miał nic przeciwko. Znalazłem jej numer w książce i rozpocząłem połączenie.
   - Słucham najgorszego piłkarza na świecie? - mruknęła do słuchawki.
   - Witam - zaśmiałem się cicho. - Z tej strony David.
   - No to dużo się nie pomyliłam - i wtedy wyobraziłem sobie jak przewraca oczami. - Czemu dzwonisz z telefonu Koke?
   - Bo jest napruty. I chce jechać do twojej siostry - wyjaśniłem jej.
   - A on tam po co? - prawie krzyknęła do słuchawki.
   - Mówi, że ją kocha. Roxi, ja nie wiem co tam pomiędzy nimi jest, ale wydaje mi się, że on mówi prawdę.
   - Bo to prawda, a nikt mi nie wierzy! - jęknął Jorge.
   - Ja mu coś zrobię... Przyjadę i go ogarnę - powiedziała. Po chwili się rozłączyła, a ja odłożyłem telefon przyjaciela na blat.
   - Widzisz stary? Kobieta ma przyjeżdżać i cię ogarniać... - pokręciłem głową.
   - Niech przyjedzie Sel - zajęczał.
   - Chyba lepiej żeby cię nie widziała w takim stanie.
   - Już nie raz widziała! Przyjaźnimy się!
   - Ale nie jęczałeś, że ją kochasz. Przypomniało ci się nagle, gdy zobaczyłeś ją z innym?
   - A żebyś wiedział! Obiję mordę temu Lucasowi. Wczoraj jak go zobaczyłem to chciałem mu ją już rozwalić - powiedział pewnie.
   - Oj, Koke - przejechałem dłonią po twarzy i usiadłem na drugim krześle. - Dlaczego wcześniej jej o tym nie powiedziałeś?
   - Nie wiem - wzruszył ramionami. - Zawsze myślałem, że mnie odrzuci albo wyśmieje. A teraz jest z tym Francuzem i to całkiem serio.
   - Trzeba było przynajmniej spróbować, a dowiedziałbyś się, ale do pijanego to jak do ściany... - machnąłem ręką.
   - Wcale mi nie pomagasz! - prychnął oburzony.
   - Dopij już to piwo, to przynajmniej nie będziesz jęczał - pokręciłem głową
   - Dobra! - odpowiedział uśmiechnięty i chwycił puszkę. Poczekaliśmy chwilę i przez okno zauważyłem samochód wjeżdżający na posesję. Wstałem i ruszyłem do wyjścia. Nie chciałem by dzwoniła, bo mogła obudzić Zaidą, a Koke i tak już narobił zamieszania. Stanąłem w progu i czekałem aż wysiądzie pojazdu.          - Jakie powitanie - wysiadła z samochodu i skierowała się w moją stronę.
   - Nie zdążyłem rozwinąć czerwonego dywanu!
   - I fanów też nie ma - jęknęła z uśmiechem.
   - Jak to nie? Jeden siedzi w kuchni i użala się na sobą - wyszczerzyłem się.
   - To chodźmy do niego. O co właściwie mu chodzi? - zmarszczyła brwi, podchodząc do mnie. Przepuściłem ją w drzwiach i weszliśmy do środka.         
   - Mówi, że kocha twoją siostrę - mruknąłem i weszliśmy do kuchni.
   - Przyznam, że zdziwiłam się gdy jej mama powiedziała mi, że spotyka się z kimś, a jeszcze bardziej, gdy z nim tutaj przyjechała.
   - Tak samo zareagowałem! - odezwał się Jorge.
   - Ale ma prawo układać sobie życie, Koke - mruknęła i przykucnęła przy nim, łapiąc go za dłoń. - Naprawdę coś do niej czujesz? - szepnęła.
   - Kocham ją - odpowiedział.
   - Dobra. Przynajmniej po pijanemu się przyznałeś, bo tak to na torturach byś się do tego nawet nie przyznał - pokręciła głową. - Przede wszystkim to trzeba cię odholować do domu... - westchnęła.
   - Chce do niej jechać. Roxi, proszę - zrobił smutną minkę.
   - Dzisiaj pojedziesz do domu, a jutro o tym pogadamy, ok?
   - Chyba nie mam wyjścia?
   - No to współpracuj... - mruknęła i chciała mu pomóc wstać, ale on i tak już nad sobą nie panował.
   - Pomogę ci - odezwałem się w końcu i podszedłem.
   - Dzięki. Nie wiem jak on jutro pojawi się na treningu - westchnęła i razem ze mną powoli prowadziła go do wyjścia.        
   - W razie czego, będę go krył - powiedziałem, gdy przechodziliśmy przez otwarte drzwi na zewnątrz. Cudem doszliśmy do jej samochodu i wpakowaliśmy go do środka.
   - Nie mam zielonego pojęcia jak go doprowadzę do jego domu, bo akurat teraz wszystkich u niego musiało gdzieś wywiać - jęknęła.
   - Chyba, że poproszę sąsiadkę, żeby chwile została u mnie, bo Zaida i tak już śpi i ci pomogę?
   - Nie chcę ci robić problemów - mruknęła niepewnie.
   - Myślę, że to żaden problem - wzruszyłem ramionami.
   - Chyba znów będę musiała ci podziękować - uśmiechnęła się pod nosem.
   - Tym razem tak łatwo nie będzie - zaśmiałem się, kierując do domu sąsiadki.
   - Ok. Poczekam tutaj - zawołała za mną i wsiadła do swojego samochodu. Kobieta się zgodziła. Odkąd tu mieszkam, kilka razy mi pomogła, gdy opiekunka Zaidy utykała w korkach czy właśnie w takich momentach jak ten. Wpuściłem ją do środka i zabrałem z wieszaka swoją białą dresówkę, którą od razu naciągnąłem na siebie. Dołączyłem do Roxane, siedzącej w samochodzie. Koke aktualnie drzemał z głową opartą o szybę.   
   - Nieźle się doprawił - spojrzałem na niego.
   - Czasem bywało gorzej - powiedziała i zmieniła bieg. - Nie wiem co mu strzeliło do tego pustego łba - pokręciła głową.
   - Może on ją naprawdę kocha?
   - Byli jak papużki nierozłączki, ale nie myślałam, że on aż tak się w to zaangażuje... I wyszło z tego, co wyszło. Może ona na serio zakochała się w Lucasie?
   - Tego nie wiem. Ale jeśli ją skrzywdzi, to Koke mu tego nie daruje - westchnąłem.
   - I ja pewnie też - zaśmiała się pod nosem i zaparkowała pod domem, w którym mieszkał Jorge. Wysiedliśmy i udało nam się doprowadzić go do środka. Po prostu rzuciliśmy go na łóżko i tak zostawiliśmy. Zanim wyszliśmy, Roxane zostawiła mu na stoliku tabletkę i wodę.
   - Dobrze pomyślane - zauważyłem, gdy wychodziliśmy.
   - Przyda mu się. To pewne - roześmiała się cicho.
   - Jaka ty jesteś troskliwa - uśmiechnąłem się i przepuściłem ją w drzwiach od klatki.
   - W końcu mam młodszą siostrę, nie?
   - Przypominam, że ja też mam dla kogo być troskliwy. - wsiedliśmy do samochodu.
   - No tak. Córka - zauważyła i odpaliła silnik.
   - No widzisz - zaśmiałem się. - I tak jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
   - I nie wiem czy chce wiedzieć - puściła mi oczko.
   - Czemu nie? - wyszczerzyłem się. - I tak nadal liczę na podziękowanie za dziś.
   - Odwiozę cię do domu, pomimo tego, że mieszkam tutaj - wskazała na dom naprzeciwko. Sukces! Już wiem gdzie mieszka ta złośnica no i przy okazji prezes klubu. - To jest podziękowanie!
   - Umów się ze mną. - wypaliłem i spojrzałem na nią, a ta gwałtownie zahamowała przed przejściem.
   - Zwariowałeś, Villa - skwitowała.
   - Nie, jestem całkowicie poważny.
   - Nie umówię się z tobą, David. Jesteś wkurzający - westchnęła po chwili.
   - Nie aż tak - zaśmiałem się.
   - Dobra. Jedno spotkanie - zgodziła się.
   - W takim razie zabieram cię gdzieś w piątek. Zaida będzie u matki, więc mam wolny wieczór.
   - Pasuje - uśmiechnęła się lekko. - Tylko nie wyobrażaj sobie za dużo.
   - No to oczywiście - odparłem szybko i również się uśmiechnąłem, a ona podjechała pod mój dom.
   - To do zobaczenia - powiedziała, a ja się schyliłem i ucałowałem ją w policzek.
   - Do piątku - uśmiechnąłem się. - Lub wcześniej - zauważyłem. Wysiadłem z jej samochodu i odprowadziłem pojazd wzrokiem, zanim zniknął za zakrętem. Wróciłem do domu i podziękowałem sąsiadce, po czym udałem się do swojej sypialni.

  Co ja właściwie zrobiłam? Zgodziłam się to na niby spotkanie z Villą! Wszystko zwalę oczywiście na Koke, bo to przez niego byłam zmuszona zobaczyć się z Guaje. Musiał się dziś upić, bo wczoraj zobaczył jak Selena i Lucas spijając sobie z dziobków czułe słówka i uśmieszki. Szczerze? Na jego miejscu to pewnie trafiłby mnie tam jakiś szlag... On jest twardy, wytrzymał, no ale dziś poszedł zatopić smutki w alkoholu no i jeszcze doczołgał się do domu Davida. Może powinnam pomówić o tym z siostrą? Nie no... To Koke powinien się jej przyznać! 
 Przez tego głupka musiałam się też dziś najeździć... Do domu Villi, później z Koke, następnie odwieźć napastnika i wtedy dopiero mogłam sobie wrócić łaskawie do domku, do mojego łóżeczka pod ciepłą kołderkę.
Jednak nie dane było mi tak szybko zasnąć. Słyszałam jak w gabinecie niżej ojciec jeszcze rozmawia przez telefon. Rozmawiał z jakimś znajomym. Choć tyle, że to nie sprawy klubowe... Bo czasem martwię się czy czasem nie zrobił się z niego pracoholik!
 Prócz głosów z dołu, jeszcze jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Mianowicie takie głupie i dziwne odczucie, że zgodziłam się na tą całą randkę z Villą. Randkę? SPOTKANIE, ROXI! Randka z Villą to ostatnia rzecz o jakiej nawet bym pomyślała!

5 komentarzy:

  1. Biedny Koke, biedny! Ale będzie randka. Tak, RANDKA :D

    OdpowiedzUsuń
  2. UU będzie randeczka !! Już nie mogę się doczekać !! xD Biedny Koke myślę że sobie z tym poradzi, ok pisz szybko kolejny, czekam !!
    pozdro ;)

    ~ Angi

    OdpowiedzUsuń
  3. Szykuje się randka! Oł je!!!
    Roxi nie broń się przed Villą!
    On jest taki słoooooooooooooodziutki! :***
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże Koke ...ciekawe czy jak wytrzeźwieje to dalej będzie taki odważny, by porozmawiać z Sel..
    A Villa ? Brawo za pierwszy krok. Myślałam, że Roxi całkowicie go wyśmieje i spławi, ale jednak mu uległa :) i tak ma być :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń