środa, 17 grudnia 2014

12. Przyjaciele

   - CO?! - ona dla odmiany aż krzyknęła. - Myślałam, że się nie lubicie! 
  Selena patrzyła na mnie nadal nie wierząc w moje słowa. Musiała to sobie "przetrawić" w swojej głowie. No przecież - Roxi i David, Cerezo i Villa - to brzmi pewnie dla niej jak jakiś dobry żart! Gdybym wiedziała, że coś takiego jest możliwe już wtedy, gdy spotkałam go w sklepie, a później okrzyknęłam największym dupkiem świata... No tylko wtedy nie wiedziałam, że jest dobry w te klocki, że ma uczucia, że ma coś w głowie, że potrafi być dobrym rozmówcą, że potrafi zachować powagę i prawić szczere komplementy, a przede wszystkim, że ma córeczkę, dla której jest gotowy na wszystko.
   - No, bo to wszystko jest dziwne, Sel! Po prostu z nim sypiam...
   - Czekaj.. - zamilkła na chwilę. - Czyli to taki seks związek?            
   - To nie związek... Raczej układ! - pokręciłam głową. - I nie mówi nikomu! Szczególnie Koke, bo będzie miał używanie z tego do końca życia! 
   - To twoja sprawa. Możesz robić co chcesz i z kim chcesz - uśmiechnęła się lekko. - Ja nie mam zamiaru cię oceniać, bo przecież mam chłopaka i wiem co się robi z facetem.  
   - I ty chcesz mi powiedzieć, że ty i Lucas... No wiesz... - teraz ja nie spuszczałam z niej wzroku. 
   - To znaczy - zamyśliła się. - Jeszcze nie, ale i tak wiem co można robić z chłopakiem - dokończyła. 
   - Ma szczęście! I ty też, bo miałyśmy sobie od razu wszystko mówić - puściłam do niej oczko. - Wiesz, że wyciągnął mnie w piątek z domu?! - bardziej się oburzyłam. - I cholera, dobry jest! - jęknęłam, patrząc na nią.
   - Nie wierze! - zrobiła duże oczy i otworzyła buzię z wrażenia.
   - Szczerze? Ja nadal też! - pokręciłam głową i nagle przed oczami stanął mi Villa w samych bokserkach, a po chwili obok pojawił się mój były w takim samym stroju. - O czym ja myślę?! - uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło. 
   - No, no, siostra - pokiwała głową z uznaniem. - Nie sądziłam, że będziesz zdolna do czegoś takiego.
   - Ja też... Selena, walnij mnie w głowę! Właśnie sobie porównałam seks z Carlosem i Davidem! - spojrzałam na nią błagalnie. - Ja sama siebie nie poznaję! 
   - I który był lepszy? - wyszczerzyła się.
   - Villa - przygryzłam dolną wargę, spuszczając wzrok i mnąc dół od swojej sukienki.
   - No proszę - zagwizdała i po chwili wybuchła śmiechem.
   - Jeszcze jakiś czas temu nie wyobrażałam sobie, że wyląduję z nim w łóżku! Ja go przecież nie cierpiałam i miałam ochotę poderżnąć mu gardło, gdyby nadarzyła się okazja - otworzyłam szeroko oczy. 
   - Teraz będziesz mu robić o wiele przyjemniejsze rzeczy - dźgnęła mnie łokciem w żebra.
   - Młoda, nie pozwalaj sobie! Ja nie wnikam co ty będziesz robić ze swoim Francuzikiem!        
   - Bardzo miłe rzeczy - uśmiechnęła się na samą myśl.
   - Czasami mam wrażenie, że jesteś jeszcze mała dziewczynką i nie rozmawiamy na takie tematy - pokręciłam głową. - Ale teraz ta myśl prysła - zaśmiałam się. - Wiesz, że Villa chciał żebym odwiedziła Zaidę? 
   - Czyli teraz będziesz bawiła się jeszcze w mamusię?
   - A może przez to chce sprawdzić czy przy tej opiekunce małej nie dzieje się jakaś krzywda? - wzruszyłam ramionami. 
   - To jest możliwe, ale bardziej stawiam na to, że chce żebyście się bardziej poznały i polubiły - skinęła głową.
   - W końcu to jego córka, więc się martwi. Ja nawet już ją lubię, bo to fajna dziewczynka!
   - Uważaj, bo zaraz dorobi się kolejnej - roześmiała się perliście.
   - Kolejnej?! No chyba nie! - zmierzyłam ją wzrokiem.
   - Jeszcze wspomnisz moje słowa, kochana - puściła do mnie oczko, ciągle się śmiejąc.
   - Nie mam zamiaru mieć na razie dzieci! No przynajmniej nie z Davidem! - przewróciłam oczami.  
   - Nie wnikam!
   - I chyba jutro faktycznie się przejdę do domu Villi - zamyśliłam się. 
   - Przecież jutro dopiero wyjeżdżają. Daj spokój - machnęła ręką. 
   - No to pojutrze - odparłam. - Albo najlepiej zerwę wszelki kontakt z Villą i polecę na Syberię, co? 
   - Ale ja ci przecież nie zabraniam! Tylko, że przez telefon nie będziecie uprawiali seksu, co? - spojrzała na mnie.
   - Selena! - zawołałam i przymrużyłam powieki. - Nie, przez telefon nie będziemy! 
   - No dobra. Tak tylko pytam - wyszczerzyła się.
   - Selena, boję się, że ojciec dowie się o Villi! 
   - Kiedyś pewnie tak. 
   - Na razie nie może!
   - To byłoby zabawne! Już widzę te nagłówki gazet! 
   - No tylko, że ja z nim nie jestem! A oni zaraz wymyślaliby przeróżne historie na nasz temat! I masz mnie kryć w razie czego, okej?
   - Jasne, ale spokojnie, siostra. Nikt się o niczym nie dowie - uśmiechnęła się lekko.
   - No to dobrze - pokiwałam głową. - Jedyne co mnie łączy z Guaje to tylko i wyłącznie seks! 
   - A seks powinien być z miłości - mruknęła ze śmiechem. 
   - Chcesz mnie pogrążyć czy faktycznie sprawia ci to taką przyjemność? 
   - Przecież ja nic nie mówię - oburzyła się.
   - No, bo mi wyjeżdżasz tu z tekstem o miłości, a to tylko S E K S - przeliterowałam. 
   - Bo sama jestem zakochana - westchnęła.
   - To się ciesz - położyłam jej dłoń na ramieniu. - Bo ja już chyba nigdy nie będę. 
   - Na pewno będziesz. Zobaczysz, że tak będzie! - powiedziała pewnie Selena. - Robimy coś? Od gadania o facetach zrobiłam się głodna - wyszczerzyła się Selena. 
   - Jasne - zaśmiałam się. - Chodźmy na dół - wstałyśmy i ruszyłyśmy do kuchni. Znajdą życie nasza gosposia zostawiła nam w lodówce same pyszności!

    Siedzieliśmy wszyscy w restauracji przy stołach, kiedy do sali wszedł kierownik restauracji z tacą i tortem dla naszego kolegi, który kończył dziś dwadzieścia osiem lat. Szczerze? Sam wróciłbym się do takiego wieku. Odśpiewaliśmy 'sto lat' Raulowi, a Reina który siedział obok mnie oczywiście musiał polecieć i udokumentować to zdjęciem.
 Siedziałem i bawiłem się swoim telefonem, przekładając go z ręki do ręki, gdy wrócił mój przyjaciel.
   - Na takich zgrupowaniach to dobrze jest, przynajmniej pamiętają o twoich urodzinach - zaśmiał się. - A ty co? Z Zaidą wszystko w porządku na pewno, no chyba, że czekasz jakiś ważny telefon od kochanicy - uniósł obie dłonie do góry, głupkowato się uśmiechając, a Koke i Negredo, którzy siedzieli najbliżej, zaczęli się śmiać pod nosem.
   - Ty się nie interesuj - pokazałem mu język.
   - Co się nie interesuj? - prychnął. - I tak się wszystkiego dowiem - poruszył brwiami, szeroko się uśmiechając. - Nie panowie? - spojrzał na Koke i Alvaro. 
   - Oczywiście. Najlepszemu przyjacielowi mówi się wszytko - odparł Koke, szeroko się uśmiechając.
   - Ej młody, a ja mam ci przypomnieć co ostatnio wygadywałeś po pijaku? - spojrzałem na niego.
   - Cicho! - zareagował od razu.
   - Koke ma coś na sumieniu? - zaświergotał Pepe.
   - A takie tam miłosne sprawy - machnąłem dłonią, a on spuścił głowę.
   - Dobra, dobra - przytaknął Reina. - Jakieś pomysły na teraz? Bo treningi mamy dopiero wieczorem.
   - Ja mam rozmowę z żoną i córką - odezwał się Negredo.
   - A ja poleniuchuje w pokoju - powiedział Koke. 
   - To co, Pepe? Nam zostaje nasza samotnia? - zaśmiałem się.
   - A co? Coś ci nie odpowiada?
   - A czy kiedykolwiek nie odpowiadało mi twoje towarzystwo? - poklepałem go po ramieniu.
   - No nie, więc nie narzekaj - pokiwał głową i dopił swoją kawę. - Spadamy na górę?
   - Chyba tak - wstałem, a wtedy ruszyła też reszta naszego stolika. Minęliśmy stolik ze sztabem trenerskim i ruszyliśmy wszyscy do windy. Zapakowaliśmy się do środka, mocno ściśnięci, mając daleko znaczek z informacją o limicie wagi dla tej windy i wyjechaliśmy na swoje piętro.
   - Nigdy nie myślałem, że Koke coś może nawywijać. To z miłości! - westchnął Pepe i usiadł na swoim łóżku. Od zawsze był z niego niezły psycholog i wszystko zauważał. Tym razem nie mogło być inaczej. 
   - Oj Jose, jak ty zawsze wszystko widzisz. I co najważniejsze, trafnie - zaśmiałem się i odłożyłem swój telefon na półkę, tuż obok swojego tableta.
   - Ha, wiedziałem! - zawołał zadowolony. - Trzeba mieć na niego oko, a ty w Madrycie masz najlepiej. Dobry zawodnik, więc niepotrzebne nam żadne depresje w drużynie z powodów miłosnych - zaśmiał się. - Boże, od kiego ze mnie taki mądrala? - spytał sam siebie, a ja wybuchnąłem śmiechem. - Ale lepiej mów mi o swojej nowej kobietce. Kim ona jest?
   - Moja nowa kobietka? - uśmiechnąłem się pod nosem.
   - David, widzę, że chodzisz z głową w chmurach. To mogła sprawić tylko kobieta, więc gadaj!
   - Bardzo ładna szatynka o niebieskich oczach - odparłem i podłożyłem ręce pod głowę.
   - To coś poważnego? - zapytał z tym swoim uśmieszkiem.
   - Szczerze? Sam nie wiem - podrapałem się po brodzie. - Ustaliliśmy, że nie.
   - Więc o co z nią chodzi? To tylko seks?
   - Tak - skinąłem głową. - Córka prezydenta Atletico - zacisnąłem zęby i czekałem na reakcję przyjaciela.
   - Czyś ty oszalał?! - krzyknął w moją stronę. - Wiesz w co się pakujesz?         
   - Stary, nie rozumiem skąd ten krzyk - pokręciłem głową. - Nikt się o tym nie dowie.
   - A jeśli jej coś palnie do głowy? David, dużo ryzykujesz.
   - Nie palnie, spokojnie. Nie jest taka. - spojrzałem na niego. - To zwykły układ, umowa. I wątpię żeby coś podkablowała swojemu ojcu. Sama w tym siedzi.
   - No dobra - machnął ręką. - Jaka jest? - dodał, szczerząc się.
   - Lubi się kłócić - zaśmiałem się i od razu wyobraziłem sobie ją wkurzoną.
   - No nieźle, stary - pokręcił głową.
   - I jest dobra - zaśmiałem się i sięgnąłem po tablet. - I chyba czas by umówić się na randkę z moją małą dziewczynką.
   - Ja zadzwonię do mojej gromadki - zaśmiał się, wstając z łóżka.   
   - Zadzwoń, to Yolanda będzie miała przynajmniej chwilę dla siebie jak cała czwórka zasiądzie przy ekranie. - zaśmiałem się.
   - One są takie spokojne - uśmiechnął się.
   - Jeszcze powiedz, że po tatusiu to tu zejdę!
   - Wiesz co, David? Odwal się - pokazał mi język.
   - No co, a nie? - zaśmiałem się i odnalazłem konto na które zawsze dzwoniłem, gdy byłem na wyjazdach.
   - No nie - westchnął i zabrał swojego laptopa, wychodząc na korytarz.
 
  Nie wiem co, ale coś mówiło mi żebym odwiedziła córkę Davida... Nie powiem ile razy zaczynałam się zbierać, rozmyślałam się i znów obierałam sobie takie postanowienie. W końcu coś mnie tchnęło, wyłączyłam telewizor, gdzie leciała akurat jakaś denna telenowela i poszłam się przebrać. Chwilę później już siedziałam za kierownicą swojego samochodu i jechałam w kierunku domu hiszpańskiego napastnika. Dotarłam na miejsce, podeszłam do drzwi i zadzwoniłam, a po chwili otworzyła mi dziewczyna, ta sama, którą pamiętałam ze stadionu, która wtedy przyprowadziła Zaidę do Davida.
   - Cześć, ja jestem Rox... - zaczęłam, patrząc na nią.
   - Roxi Cerezo? - zapytała z uśmiechem. - Wejdź, pan Villa mówił, że pewnie odwiedzisz Zaidę. - powiedziała i wpuściła mnie do środka, a ja wtedy zaczęłam wyzywać Davida w myślach za tą jego pieprzoną pewność siebie.
   - Tak, to ja - skinęłam głową i ruszyłam za nią.
   - Zaida właśnie rozmawia z ojcem. Proszę za mną - uśmiechnęła się lekko i skierowała się na górę.             
   - Okej - szepnęłam i bardzo niepewnie ruszyłam za nią. Ja zawsze miałam wyczucie czasu! Musiałam trafić na moment, kiedy akurat musiał dzwonić! Chwilę później byliśmy już w różowym pokoju, który z pewnością należał do córki Villi. Siedziała ona na łóżku i uśmiechała się do ekranu laptopa.
   - Zaida, masz gościa - odezwała się jej opiekunka. Dziewczyna na chwilę oderwała wzrok od monitora i spojrzała w stronę drzwi, gdzie stałam. Uśmiechnęła się szeroko.
   - Roxi! - zawołała, uśmiechając się jeszcze szerzej. - Tato, przyszła Roxi! - krzyknęła do urządzenia.  
   - To super - usłyszałam jego głos i podeszłam do małej. Usiadłam niepewnie obok niej i spojrzałam na ekran.  
   - Cześć - szepnęłam z lekkim uśmiechem do Davida, a ten automatycznie się wyszczerzył. 
   - Tatuś dopiero wrócił z treningu i obiadu - poinformowała mnie Zaida, a ja cały czas patrzyłam na jej ojca.
   - I pewnie jest zmęczony? - zapytałam. 
   - Bardzo - puścił do mnie oczko.
   - Ale nie na tyle żeby z nami rozmawiać - wyszczerzyła się Zaida, a ja się zaśmiałam. 
   - Prawda - pokiwał głową. - Jak było w szkole? - zwrócił się do córki.
   - Bardzo fajnie! - krzyknęła. - I koleżanki mi zazdroszczą, bo mam tatę piłkarza! - powiedziała dumnie. 
   - Akurat mają czego - mruknęłam sama do siebie.
   - A tobie nigdy koleżanki nie zazdrościły, że twój ojciec jest prezydentem klubu? - zaśmiał się Villa. 
   - Nie miały czego - prychnęłam oburzona.
   - Jak to nie miały? - Zaida spojrzała na mnie, a ja od razu przypomniałam sobie jak to koleżanki ze średniej szkoły chciały bym zabrała je na jakiś trening piłkarzy... 
   - No nie, bo mój tata nie jest taki sławny i utalentowany jak twój - posłałam jej lekki uśmiech.
   - Mam się zaczerwienić? - wtrącił roześmiany napastnik.
   - Tak! - zapiszczała wesoło Zaida.
   - Nie, nie musisz - pokazałam mu język.
   - No to dziewczyny, zdecydujcie się - rozłożył ręce, a wtedy Zaida przysunęła się do mnie bliżej i przyciągnęła do siebie laptopa. 
   - No dobra, możesz się zaczerwienić - roześmiałam się cicho.
   - No to może już nie - uśmiechnął się David i po chwili spojrzał gdzieś na swój pokój. - Już skończyłeś rozmawiać ze swoją gromadką? - zwrócił się do kogoś roześmiany.  
   - Tak, tak. Pozdrawiają wujka Davidka - odpowiedział mu męski głos.
   - Wujek Pepe! - zapiszczała Zaida, a ja zaśmiałam się cicho i spojrzałam na dziewczynkę. Ona zawsze tryskała energią gdy ją widziałam. 
   - No cześć maleńka - do Davida podszedł Reina, który najwidoczniej dzielił z nim pokój. - O! I witam śliczną panią - uśmiechnął się szeroko.
   - Cześć - odezwałam się trochę nieśmiało.
   - Poznajcie się. To jest Roxane, a to Jose - mówił David. 
   - Miło mi. David mi o tobie wspominał - wyszczerzył się bramkarz. Zdążyłam zauważyć, że Villa walnął go łokciem w żebro.
   - Mi również - skinęłam głową i przez chwilę patrzyłam na Davida. Szczerze? Nie wiedziałam jak mam odczytać to co było w jego minie.
   - Tato, a przywieziesz mi coś?! - zawołała nagle dziewczynka. 
   - Oczywiście. Tylko wybiorę się z wujkiem na zakupy - odparł roześmiany. 
   - Racja. Jak wujek pomoże, to zobaczysz, będziesz zadowolona! - śmiał się bramkarz. - Z resztą zawsze mogę też pomóc w zakupie jakiegoś prezentu dla nowej koleżanki - wyszczerzył się mężczyzna, śmiejąc się do Villi. 
   - Może wracaj do swojego laptopa, co? - syknął w jego stronę David. Po tych słowach byłam pewna, że wszystko wyklepał swojemu przyjacielowi!
   - Dobra, już będę grzeczny! - Jose pokręcił głową i puścił do mnie oczko, po czym spojrzał na małą. - Wujek zawsze jest grzeczny, nie Zaida? 
   - Prawda - pokiwała główką na znak potwierdzenia.
   - No widzicie - wzruszył ramionami, a Villa posłał mu karcące spojrzenie. 
   - Dziewczyny, chyba będę musiał sobie porozmawiać z wujkiem - David spojrzał do kamerki. - Już wam nie przeszkadzamy. - uśmiechnął się.         
   - Ale zadzwonisz jutro? - zapytała go córka.
   - Naturalnie - uśmiechnął się lekko. - Życzę miłego dnia. Pa dziewczyny! - posłał nam całusa.
   - Pa! - zawołała i zaczęła machać do kamerki. Ja jedynie z lekkim uśmiechem zamknęłam połączenie i spojrzałam na Zaidę. - Roxi, pobawisz się ze mną? - wyszczerzyła się.
   - Pewnie - odparłam, a ona od razu pociągnęła mnie w stronę dużej skrzyni z jej lalkami i ubrankami dla nich. Oj dawno nie miałam styczności z takimi zabawkami. Zacznijmy od tego, że rzadko miałam styczność z takimi dziećmi! Ale chyba nie będzie tak źle, bo czuję że odnajdujemy z małą wspólny język.  

Ps. Odpowiedź do komentarza pod ostatnim postem: Sado Maso? Pragnę przypomnieć o tym, że nasz Villa to nie Grey :)

2 komentarze:

  1. Za każdym razem gdy czytam to opowiadanie to mam uśmiech na twarzy :D A to Sado Maso mnie rozwaliło! :)
    Uwielbiam ich relacje. Są tacy sweet :**
    Ps. Wydaje mi się że do Greya, Villi troche brakuje a Roxie raczej nie jest cichą i nieśmiałą Anastazią :) No chyba że zmienisz jej osobowość !
    Rozdział cudwony, więc czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. A bardzo szkoda ze to nie Grey hahaha w takim układzie to by było idealne :)
    świetny :)

    OdpowiedzUsuń