- CO?! - ona dla odmiany
aż krzyknęła. - Myślałam, że się nie lubicie!
Selena patrzyła na mnie nadal
nie wierząc w moje słowa. Musiała to sobie "przetrawić"
w swojej głowie. No przecież - Roxi i David, Cerezo i Villa - to
brzmi pewnie dla niej jak jakiś dobry żart! Gdybym wiedziała, że
coś takiego jest możliwe już wtedy, gdy spotkałam go w sklepie, a
później okrzyknęłam największym dupkiem świata... No tylko
wtedy nie wiedziałam, że jest dobry w te klocki, że ma uczucia, że
ma coś w głowie, że potrafi być dobrym rozmówcą, że potrafi
zachować powagę i prawić szczere komplementy, a przede wszystkim,
że ma córeczkę, dla której jest gotowy na wszystko.
- No, bo to wszystko jest
dziwne, Sel! Po prostu z nim sypiam...
- Czekaj.. - zamilkła na
chwilę. - Czyli to taki seks związek?
- To nie związek...
Raczej układ! - pokręciłam głową. - I nie mówi nikomu!
Szczególnie Koke, bo będzie miał używanie z tego do końca
życia!
- To twoja sprawa. Możesz
robić co chcesz i z kim chcesz - uśmiechnęła się lekko. - Ja nie
mam zamiaru cię oceniać, bo przecież mam chłopaka i wiem co się
robi z facetem.
- I ty chcesz mi
powiedzieć, że ty i Lucas... No wiesz... - teraz ja nie spuszczałam
z niej wzroku.
- To znaczy - zamyśliła
się. - Jeszcze nie, ale i tak wiem co można robić z chłopakiem -
dokończyła.
- Ma szczęście! I ty
też, bo miałyśmy sobie od razu wszystko mówić - puściłam do
niej oczko. - Wiesz, że wyciągnął mnie w piątek z domu?! -
bardziej się oburzyłam. - I cholera, dobry jest! - jęknęłam,
patrząc na nią.
- Nie wierze! - zrobiła
duże oczy i otworzyła buzię z wrażenia.
- Szczerze? Ja nadal też!
- pokręciłam głową i nagle przed oczami stanął mi Villa w
samych bokserkach, a po chwili obok pojawił się mój były w takim
samym stroju. - O czym ja myślę?! - uderzyłam się z otwartej
dłoni w czoło.
- No, no, siostra -
pokiwała głową z uznaniem. - Nie sądziłam, że będziesz zdolna
do czegoś takiego.
- Ja też... Selena,
walnij mnie w głowę! Właśnie sobie porównałam seks z Carlosem i
Davidem! - spojrzałam na nią błagalnie. - Ja sama siebie nie
poznaję!
- I który był lepszy? -
wyszczerzyła się.
- Villa - przygryzłam
dolną wargę, spuszczając wzrok i mnąc dół od swojej sukienki.
- No proszę - zagwizdała
i po chwili wybuchła śmiechem.
- Jeszcze jakiś czas temu
nie wyobrażałam sobie, że wyląduję z nim w łóżku! Ja go
przecież nie cierpiałam i miałam ochotę poderżnąć mu gardło,
gdyby nadarzyła się okazja - otworzyłam szeroko oczy.
- Teraz będziesz mu robić
o wiele przyjemniejsze rzeczy - dźgnęła mnie łokciem w żebra.
- Młoda, nie pozwalaj
sobie! Ja nie wnikam co ty będziesz robić ze swoim Francuzikiem!
- Bardzo miłe rzeczy -
uśmiechnęła się na samą myśl.
- Czasami mam wrażenie,
że jesteś jeszcze mała dziewczynką i nie rozmawiamy na takie
tematy - pokręciłam głową. - Ale teraz ta myśl prysła -
zaśmiałam się. - Wiesz, że Villa chciał żebym odwiedziła
Zaidę?
- Czyli teraz będziesz
bawiła się jeszcze w mamusię?
- A może przez to chce
sprawdzić czy przy tej opiekunce małej nie dzieje się jakaś
krzywda? - wzruszyłam ramionami.
- To jest możliwe, ale
bardziej stawiam na to, że chce żebyście się bardziej poznały i
polubiły - skinęła głową.
- W końcu to jego córka,
więc się martwi. Ja nawet już ją lubię, bo to fajna dziewczynka!
- Uważaj, bo zaraz dorobi
się kolejnej - roześmiała się perliście.
- Kolejnej?! No chyba nie!
- zmierzyłam ją wzrokiem.
- Jeszcze wspomnisz moje
słowa, kochana - puściła do mnie oczko, ciągle się śmiejąc.
- Nie mam zamiaru mieć na
razie dzieci! No przynajmniej nie z Davidem! - przewróciłam
oczami.
- Nie wnikam!
- I chyba jutro faktycznie
się przejdę do domu Villi - zamyśliłam się.
- Przecież jutro dopiero
wyjeżdżają. Daj spokój - machnęła ręką.
- No to pojutrze -
odparłam. - Albo najlepiej zerwę wszelki kontakt z Villą i polecę
na Syberię, co?
- Ale ja ci przecież nie
zabraniam! Tylko, że przez telefon nie będziecie uprawiali seksu,
co? - spojrzała na mnie.
- Selena! - zawołałam i
przymrużyłam powieki. - Nie, przez telefon nie będziemy!
- No dobra. Tak tylko
pytam - wyszczerzyła się.
- Selena, boję się, że
ojciec dowie się o Villi!
- Kiedyś pewnie tak.
- Na razie nie może!
- To byłoby zabawne! Już
widzę te nagłówki gazet!
- No tylko, że ja z nim
nie jestem! A oni zaraz wymyślaliby przeróżne historie na nasz
temat! I masz mnie kryć w razie czego, okej?
- Jasne, ale spokojnie,
siostra. Nikt się o niczym nie dowie - uśmiechnęła się lekko.
- No to dobrze - pokiwałam
głową. - Jedyne co mnie łączy z Guaje to tylko i wyłącznie
seks!
- A seks powinien być z
miłości - mruknęła ze śmiechem.
- Chcesz mnie pogrążyć
czy faktycznie sprawia ci to taką przyjemność?
- Przecież ja nic nie
mówię - oburzyła się.
- No, bo mi wyjeżdżasz
tu z tekstem o miłości, a to tylko S E K S - przeliterowałam.
- Bo sama jestem zakochana
- westchnęła.
- To się ciesz -
położyłam jej dłoń na ramieniu. - Bo ja już chyba nigdy nie
będę.
- Na pewno będziesz.
Zobaczysz, że tak będzie! - powiedziała pewnie Selena. - Robimy
coś? Od gadania o facetach zrobiłam się głodna - wyszczerzyła
się Selena.
- Jasne - zaśmiałam się.
- Chodźmy na dół - wstałyśmy i ruszyłyśmy do kuchni. Znajdą
życie nasza gosposia zostawiła nam w lodówce same pyszności!
Siedzieliśmy
wszyscy w restauracji przy stołach, kiedy do sali wszedł kierownik
restauracji z tacą i tortem dla naszego kolegi, który kończył
dziś dwadzieścia osiem lat. Szczerze? Sam wróciłbym się do
takiego wieku. Odśpiewaliśmy 'sto lat' Raulowi, a Reina który
siedział obok mnie oczywiście musiał polecieć i udokumentować to
zdjęciem.
Siedziałem i bawiłem się swoim
telefonem, przekładając go z ręki do ręki, gdy wrócił mój
przyjaciel.
- Na takich zgrupowaniach
to dobrze jest, przynajmniej pamiętają o twoich urodzinach -
zaśmiał się. - A ty co? Z Zaidą wszystko w porządku na pewno, no
chyba, że czekasz jakiś ważny telefon od kochanicy - uniósł obie
dłonie do góry, głupkowato się uśmiechając, a Koke i Negredo,
którzy siedzieli najbliżej, zaczęli się śmiać pod nosem.
- Ty się nie interesuj -
pokazałem mu język.
- Co się nie interesuj? -
prychnął. - I tak się wszystkiego dowiem - poruszył brwiami,
szeroko się uśmiechając. - Nie panowie? - spojrzał na Koke i
Alvaro.
- Oczywiście. Najlepszemu
przyjacielowi mówi się wszytko - odparł Koke, szeroko się
uśmiechając.
- Ej młody, a ja mam ci
przypomnieć co ostatnio wygadywałeś po pijaku? - spojrzałem na
niego.
- Cicho! - zareagował od
razu.
- Koke ma coś na
sumieniu? - zaświergotał Pepe.
- A takie tam miłosne
sprawy - machnąłem dłonią, a on spuścił głowę.
- Dobra, dobra -
przytaknął Reina. - Jakieś pomysły na teraz? Bo treningi mamy
dopiero wieczorem.
- Ja mam rozmowę z żoną
i córką - odezwał się Negredo.
- A ja poleniuchuje w
pokoju - powiedział Koke.
- To co, Pepe? Nam zostaje
nasza samotnia? - zaśmiałem się.
- A co? Coś ci nie
odpowiada?
- A czy kiedykolwiek nie
odpowiadało mi twoje towarzystwo? - poklepałem go po ramieniu.
- No nie, więc nie
narzekaj - pokiwał głową i dopił swoją kawę. - Spadamy na górę?
- Chyba tak - wstałem, a
wtedy ruszyła też reszta naszego stolika. Minęliśmy stolik ze
sztabem trenerskim i ruszyliśmy wszyscy do windy. Zapakowaliśmy się
do środka, mocno ściśnięci, mając daleko znaczek z informacją o
limicie wagi dla tej windy i wyjechaliśmy na swoje piętro.
- Nigdy nie myślałem, że
Koke coś może nawywijać. To z miłości! - westchnął Pepe i
usiadł na swoim łóżku. Od zawsze był z niego niezły psycholog i
wszystko zauważał. Tym razem nie mogło być inaczej.
- Oj Jose, jak ty zawsze
wszystko widzisz. I co najważniejsze, trafnie - zaśmiałem się i
odłożyłem swój telefon na półkę, tuż obok swojego tableta.
- Ha, wiedziałem! -
zawołał zadowolony. - Trzeba mieć na niego oko, a ty w Madrycie
masz najlepiej. Dobry zawodnik, więc niepotrzebne nam żadne
depresje w drużynie z powodów miłosnych - zaśmiał się. - Boże,
od kiego ze mnie taki mądrala? - spytał sam siebie, a ja
wybuchnąłem śmiechem. - Ale lepiej mów mi o swojej nowej
kobietce. Kim ona jest?
- Moja nowa kobietka? -
uśmiechnąłem się pod nosem.
- David, widzę, że
chodzisz z głową w chmurach. To mogła sprawić tylko kobieta, więc
gadaj!
- Bardzo ładna szatynka o
niebieskich oczach - odparłem i podłożyłem ręce pod głowę.
- To coś poważnego? -
zapytał z tym swoim uśmieszkiem.
- Szczerze? Sam nie wiem -
podrapałem się po brodzie. - Ustaliliśmy, że nie.
- Więc o co z nią
chodzi? To tylko seks?
- Tak - skinąłem głową.
- Córka prezydenta Atletico - zacisnąłem zęby i czekałem na
reakcję przyjaciela.
- Czyś ty oszalał?! -
krzyknął w moją stronę. - Wiesz w co się pakujesz?
- Stary, nie rozumiem skąd
ten krzyk - pokręciłem głową. - Nikt się o tym nie dowie.
- A jeśli jej coś palnie
do głowy? David, dużo ryzykujesz.
- Nie palnie, spokojnie.
Nie jest taka. - spojrzałem na niego. - To zwykły układ, umowa. I
wątpię żeby coś podkablowała swojemu ojcu. Sama w tym siedzi.
- No dobra - machnął
ręką. - Jaka jest? - dodał, szczerząc się.
- Lubi się kłócić -
zaśmiałem się i od razu wyobraziłem sobie ją wkurzoną.
- No nieźle, stary -
pokręcił głową.
- I jest dobra - zaśmiałem
się i sięgnąłem po tablet. - I chyba czas by umówić się na
randkę z moją małą dziewczynką.
- Ja zadzwonię do mojej
gromadki - zaśmiał się, wstając z łóżka.
- Zadzwoń, to Yolanda
będzie miała przynajmniej chwilę dla siebie jak cała czwórka
zasiądzie przy ekranie. - zaśmiałem się.
- One są takie spokojne -
uśmiechnął się.
- Jeszcze powiedz, że po
tatusiu to tu zejdę!
- Wiesz co, David? Odwal
się - pokazał mi język.
- No co, a nie? -
zaśmiałem się i odnalazłem konto na które zawsze dzwoniłem, gdy
byłem na wyjazdach.
- No nie - westchnął i
zabrał swojego laptopa, wychodząc na korytarz.
Nie wiem co, ale coś mówiło
mi żebym odwiedziła córkę Davida... Nie powiem ile razy
zaczynałam się zbierać, rozmyślałam się i znów obierałam
sobie takie postanowienie. W końcu coś mnie tchnęło, wyłączyłam
telewizor, gdzie leciała akurat jakaś denna telenowela i poszłam
się przebrać. Chwilę później już siedziałam za kierownicą
swojego samochodu i jechałam w kierunku domu hiszpańskiego
napastnika. Dotarłam na miejsce, podeszłam do drzwi i zadzwoniłam,
a po chwili otworzyła mi dziewczyna, ta sama, którą pamiętałam
ze stadionu, która wtedy przyprowadziła Zaidę do Davida.
- Cześć, ja jestem
Rox... - zaczęłam, patrząc na nią.
- Roxi Cerezo? - zapytała
z uśmiechem. - Wejdź, pan Villa mówił, że pewnie odwiedzisz
Zaidę. - powiedziała i wpuściła mnie do środka, a ja wtedy
zaczęłam wyzywać Davida w myślach za tą jego pieprzoną pewność
siebie.
- Tak, to ja - skinęłam
głową i ruszyłam za nią.
- Zaida właśnie rozmawia
z ojcem. Proszę za mną - uśmiechnęła się lekko i skierowała
się na górę.
- Okej - szepnęłam i
bardzo niepewnie ruszyłam za nią. Ja zawsze miałam wyczucie czasu!
Musiałam trafić na moment, kiedy akurat musiał dzwonić! Chwilę
później byliśmy już w różowym pokoju, który z pewnością
należał do córki Villi. Siedziała ona na łóżku i uśmiechała
się do ekranu laptopa.
- Zaida, masz gościa - odezwała się jej opiekunka. Dziewczyna na chwilę oderwała wzrok od monitora i spojrzała w stronę drzwi, gdzie stałam. Uśmiechnęła się szeroko.
- Roxi! - zawołała, uśmiechając się jeszcze szerzej. - Tato, przyszła Roxi! - krzyknęła do urządzenia.
- Zaida, masz gościa - odezwała się jej opiekunka. Dziewczyna na chwilę oderwała wzrok od monitora i spojrzała w stronę drzwi, gdzie stałam. Uśmiechnęła się szeroko.
- Roxi! - zawołała, uśmiechając się jeszcze szerzej. - Tato, przyszła Roxi! - krzyknęła do urządzenia.
- To super - usłyszałam
jego głos i podeszłam do małej. Usiadłam niepewnie obok niej i
spojrzałam na ekran.
- Cześć - szepnęłam z
lekkim uśmiechem do Davida, a ten automatycznie się wyszczerzył.
- Tatuś dopiero wrócił
z treningu i obiadu - poinformowała mnie Zaida, a ja cały czas
patrzyłam na jej ojca.
- I pewnie jest zmęczony?
- zapytałam.
- Bardzo - puścił do
mnie oczko.
- Ale nie na tyle żeby z
nami rozmawiać - wyszczerzyła się Zaida, a ja się zaśmiałam.
- Prawda - pokiwał głową.
- Jak było w szkole? - zwrócił się do córki.
- Bardzo fajnie! -
krzyknęła. - I koleżanki mi zazdroszczą, bo mam tatę piłkarza!
- powiedziała dumnie.
- Akurat mają czego -
mruknęłam sama do siebie.
- A tobie nigdy koleżanki
nie zazdrościły, że twój ojciec jest prezydentem klubu? - zaśmiał
się Villa.
- Nie miały czego -
prychnęłam oburzona.
- Jak to nie miały? -
Zaida spojrzała na mnie, a ja od razu przypomniałam sobie jak to
koleżanki ze średniej szkoły chciały bym zabrała je na jakiś
trening piłkarzy...
- No nie, bo mój tata nie
jest taki sławny i utalentowany jak twój - posłałam jej lekki
uśmiech.
- Mam się zaczerwienić?
- wtrącił roześmiany napastnik.
- Tak! - zapiszczała
wesoło Zaida.
- Nie, nie musisz - pokazałam mu język.
- Nie, nie musisz - pokazałam mu język.
- No to dziewczyny,
zdecydujcie się - rozłożył ręce, a wtedy Zaida przysunęła się
do mnie bliżej i przyciągnęła do siebie laptopa.
- No dobra, możesz się
zaczerwienić - roześmiałam się cicho.
- No to może już nie -
uśmiechnął się David i po chwili spojrzał gdzieś na swój
pokój. - Już skończyłeś rozmawiać ze swoją gromadką? -
zwrócił się do kogoś roześmiany.
- Tak, tak. Pozdrawiają
wujka Davidka - odpowiedział mu męski głos.
- Wujek Pepe! -
zapiszczała Zaida, a ja zaśmiałam się cicho i spojrzałam na
dziewczynkę. Ona zawsze tryskała energią gdy ją widziałam.
- No cześć maleńka - do
Davida podszedł Reina, który najwidoczniej dzielił z nim pokój. -
O! I witam śliczną panią - uśmiechnął się szeroko.
- Cześć - odezwałam się
trochę nieśmiało.
- Poznajcie się. To jest Roxane, a to Jose - mówił David.
- Poznajcie się. To jest Roxane, a to Jose - mówił David.
- Miło mi. David mi o
tobie wspominał - wyszczerzył się bramkarz. Zdążyłam zauważyć,
że Villa walnął go łokciem w żebro.
- Mi również - skinęłam
głową i przez chwilę patrzyłam na Davida. Szczerze? Nie
wiedziałam jak mam odczytać to co było w jego minie.
- Tato, a przywieziesz mi coś?! - zawołała nagle dziewczynka.
- Tato, a przywieziesz mi coś?! - zawołała nagle dziewczynka.
- Oczywiście. Tylko
wybiorę się z wujkiem na zakupy - odparł roześmiany.
- Racja. Jak wujek pomoże,
to zobaczysz, będziesz zadowolona! - śmiał się bramkarz. - Z
resztą zawsze mogę też pomóc w zakupie jakiegoś prezentu dla
nowej koleżanki - wyszczerzył się mężczyzna, śmiejąc się do
Villi.
- Może wracaj do swojego
laptopa, co? - syknął w jego stronę David. Po tych słowach byłam
pewna, że wszystko wyklepał swojemu przyjacielowi!
- Dobra, już będę
grzeczny! - Jose pokręcił głową i puścił do mnie oczko, po czym
spojrzał na małą. - Wujek zawsze jest grzeczny, nie Zaida?
- Prawda - pokiwała
główką na znak potwierdzenia.
- No widzicie - wzruszył
ramionami, a Villa posłał mu karcące spojrzenie.
- Dziewczyny, chyba będę
musiał sobie porozmawiać z wujkiem - David spojrzał do kamerki. -
Już wam nie przeszkadzamy. - uśmiechnął się.
- Ale zadzwonisz jutro? -
zapytała go córka.
- Naturalnie - uśmiechnął się lekko. - Życzę miłego dnia. Pa dziewczyny! - posłał nam całusa.
- Naturalnie - uśmiechnął się lekko. - Życzę miłego dnia. Pa dziewczyny! - posłał nam całusa.
- Pa! - zawołała i
zaczęła machać do kamerki. Ja jedynie z lekkim uśmiechem
zamknęłam połączenie i spojrzałam na Zaidę. - Roxi, pobawisz
się ze mną? - wyszczerzyła się.
- Pewnie - odparłam, a ona od razu pociągnęła mnie w stronę dużej skrzyni z jej lalkami i ubrankami dla nich. Oj dawno nie miałam styczności z takimi zabawkami. Zacznijmy od tego, że rzadko miałam styczność z takimi dziećmi! Ale chyba nie będzie tak źle, bo czuję że odnajdujemy z małą wspólny język.
- Pewnie - odparłam, a ona od razu pociągnęła mnie w stronę dużej skrzyni z jej lalkami i ubrankami dla nich. Oj dawno nie miałam styczności z takimi zabawkami. Zacznijmy od tego, że rzadko miałam styczność z takimi dziećmi! Ale chyba nie będzie tak źle, bo czuję że odnajdujemy z małą wspólny język.
Ps. Odpowiedź do komentarza pod ostatnim postem: Sado Maso? Pragnę przypomnieć o tym, że nasz Villa to nie Grey :)
Za każdym razem gdy czytam to opowiadanie to mam uśmiech na twarzy :D A to Sado Maso mnie rozwaliło! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ich relacje. Są tacy sweet :**
Ps. Wydaje mi się że do Greya, Villi troche brakuje a Roxie raczej nie jest cichą i nieśmiałą Anastazią :) No chyba że zmienisz jej osobowość !
Rozdział cudwony, więc czekam na następny!
A bardzo szkoda ze to nie Grey hahaha w takim układzie to by było idealne :)
OdpowiedzUsuńświetny :)